ROZDZIAŁ V

155 25 2
                                    

Wygląd nie odzwierciedla tego kim jesteś.
Twój sposób życia, nie mówi o Tobie wszystkiego.
Ludzie postrzegają Cię inaczej,  nie sądząc, że  jesteś inny.
Najważniejsze jest wnętrze człowieka, jego charakter i serce.
Wygląd  nie ma znaczenia.  Zawsze można go zmienić.
To nie PESEL,  lecz charakter jest prawdziwym dowodem tożsamości.

***

Każda laska myśli że jak pokręci przy mnie tyłkiem to jest moja. Wkurwia mnie to. Nie patrzę na wygląd tylko na to coś.

Kolejna laska obciaga bluzkę aby uwydatnić swój biust. Wychodzę z klubu zapalić. Dość już mam tych cyrków.

Dopalam szluga, gdy słyszę krzyki. Ruszam w stronę odgłosów.

Wychylam się za rogu i pod latarnią widzę jak ten sukinsyn się dobiera do jakieś laski. Ludzie nie mają o mnie najlepszego zdania, ale nigdy nie pozwolę skrzywdzić kobiety.

Zaczynam biec i krzyczeć, żeby ten pieprzony zbok ją zostawił.

Podbiegam do nich. Ten dureń odwraca się w moją stronę. Chce mnie uderzyć, ale blokuję cios i oddaję mu z całej siły. Ten śmieć lekko się chwieje, więc strzelam mu jeszcze jeden raz.

Z nosa zaczyna mu tryskać krew.

Przewraca się a ja napierdalam dalej tego szmaciarza. Wpadam  w jakąś furię, bo mam uraz do takich idiotów chociaż niektórzy uważają, że jetem również takim zerem i jestem dobry dla laski, żeby ją tylko zaliczyć. Wkurwia mnie to, ale nic na to nie poradzę. Nie mam uczuć i dlatego tak myślą, gdyby pojawił się ktoś kto to zmieni. Próbuję zapomnieć swoje błędy. Dość wspomnień o swoim życiu. Koniec z użalaniem się. Myślę.

Napieprzam go ile wlezie. Biję  i patrzę czy ten skurwiel zdycha. Przestaje, gdy widzę, że  cały się zakwrawia i na zakończenie podnoszę go za T-shirt go i uderzam kolanem w brzuch. Niewładny opada na ziemie.

-  Wypierdalaj stąd. I nie waż się tknąć kogokolwiek. - krzyczę pochylając się nad nim.

Ruszam w kierunku dziewczyny. Klękam przy niej. Widzę piękną osobę.

Nigdy czegoś podobnego nie odczułem.  Gdy tylko ją widzę odrazu mi się podoba. Czuję, że muszę o nią dbać. Biorę ją na ręce i niosę do swojego samochodu. Potykam się, ale tylko dlatego, że idę na wyczucie, bo nie mogę oderwać od niej wzroku. Choć jej makijaż był rozmazany, a włosy potargane to miała to coś, co nie pozwalało mi oderwać od niej oczu.

W samochodzie nie mogę się skupić na prowadzeniu, bo jej słodycz bez przerwy mnie rozpraszała i co chwila zerkam do tyłu. Na moment się przebudza. Odczuwam lęk, że przestraszy się tą sytuacją, ale zaraz usypia.

Całą drogę myślę o tym, co mogło się jej stać, gdyby mnie tam nie było. To co by ją spotkało, byłoby jak cios prosto w moje serce. Bardzo by mnie to zabolało. Pod powiekami czuję łzy, które cisnęły mi się z nienawiści i smutku. Jest dla mnie obcą osobą, ale jednak martwię się o nią bardziej niż o siebie. Jednak mam uczucia  myślę.

Dojeżdżam do swojego domu. Biorę dziewczynę na ręce i zanoszę do swojego pokoju. Układam ją na łózku. Wpatruję się jeszcze na nią przez jakieś dwie godziny. Czekam przy niej aż się obudzi, bojąc się, że ktoś mi ją zabierze. Jej urok zapiera mi dech w piersi.

Nie mogę zasnąc choć całe te wydarzenie bardzo mnie zmęczyło.

Jest już nad ranem, gdy muszę na chwile wyjść z pokoju. Gdy wróciam ona już nie śpi.

Z łatwością nawiązuję z nią kontakt.  Opowieda na moje pytanie tym swoim pięknym głosem, który brzmi jak anielski śpiew.

Idę zrobić śniadanie dla Nicki. W duszy modlę się aby skończyć je jak najszybciej, bo umieram z tęsknoty za jej towarzystwem i ciągle przed oczami widzę jej piękną twarz.

Wrócam do pokoju i widzę  istnego anioła. Bez makijażu, w prostym kucyku wygląda jeszcze piękniej niż wczoraj. Te oczy...

Mówią, że oczy są odzwierciedleniem duszy, gdy w nie patrzę widzę  niewinność, grzeczność i czystość.

Widzę po tym spojrzeniu, że jest inna od tych pustych lasek. Że nie przybiegnie na każde moje skinienie palcem. Wiem, że nie mogę jej skrzywdzić. Jest zbyt krucha i delikatna, żeby mogła być ze mną.

Wiem na co mnie stać i nie chcę, żeby przeze mnie płakała po nocach. Jestem dupkiem, a nie chłopakiem na jakiego ona zasługuje.

Długo rozmawiamy. Jej uśmiech jest  uroczy, a te rumieńce, które co chwile pojawiają się na jej delikatnych policzkach sprawiają, że moje serce pęka z radości. Wiem, że jej się podobam. I to robiło mi nadzieję na przyszłość.

Zauważyłem, że gdy jest niepewna, to oblizuje usta co działało na mnie zabójczo i podniecająco. Mam ochotę wbić się w jej usta, ale tego nie robię. Nie będę jej krzywdzić.

Nadszedł czas, kiedy muszę  ją odwieźć. Nie podoba mi się to, że będzie ode mnie o kilkanaście kilometrów oddalona. Najchętniej zamknąłbym ją w swoim pokoju, żeby już nikt jej nie skrzywdził, żebym mógł być jej aniołem.

Zajmuje jej trochę czasu zanim wysiada. Siedzimy  w samochodzie pod jej domem dobre 10 minut zanim ona się odwraca  i całuje mnie w usta.

To był tylko buziak i trwał ułamki sekund, ale czasu  mi wystarczyło, bym mógł poczuć jej usta. Są delikatne, a jej pocałunek był tak czuły i subtelny jak letni wiatr. Nie spodziewałem się tego po tej dziewczynie, a jednak.

Nicki wysiada w pośpiechu, jakby wystraszona tym co miało miejsce.  Rzuca jeszcze na odchodne Dziękuję, do zobaczenia.

Po całym tym pięknym dniu spędzonym z Nicki po prostu czuję, że się w niej zakochałem. Leże na łóżku i wspominam sobie jej twarz, jej uśmiech, oczy, głos...

Przekręcam się na bok i czuję jej zapach na swojej kołdrze. Jestem w niebie. Choć jej nie znam czuję, że zakochuję się w nie coraz bardziej.
Obawiam się, że zmieniam się i już nie jestem takim twardzielem. Ta dziewczyna zmiękczyła mi serce. I to nawet mi się podoba.

Czuję, że ta dziewczyna jest tą jedyną. Tylko jak jej nie skrzywdzić. Z tym pytaniem w głowie usypiam.

Oczywiście śnię o mojej blond księżniczce o niebieskich oczach w białej sukni.

***

Tak trochę inaczej. Mam nadzieję, że podoba Wam się opowieść z perspektywy Patcha.
Miłego czytania :)

Znalazłam Swoje SzczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz