ROZDZIAŁ XXII

54 10 1
                                    

  Są w życiu chwi­le, gdy myśli się, że jest tak źle, iż już gorzej być nie może. Wte­dy właśnie oka­zuje się... że jed­nak może.

***  

No i się zaczyna pomyślałam, wyłączając budzik, który dzień wcześniej ustawiłam tuż przed snem. Nie musiałam sprawdzać godziny, żeby wiedzieć która jest. Oczywiście zegar wskazywał 6:30.

Z długim odciąganiem się wstałam z łóżka. Pół godziny zajęło mi przygotowanie się do szkoły i zjedzenie śniadania. Mama miała dziś na rano, przez co musiałam przygotować Sama do przedszkola.

- Sam, słońce, wstawaj - budzę go, jednak mój brat przewraca się na drugi bok ignorując tym samym moje starania - Wstawaj, spóźnimy się zaraz i tak budzę cię później niż powinnam - próbuję jakoś do niego dotrzeć

-Ale ja nie chcę - mruczy brat.

- Wiem, ja też, ale musimy, no choć - nalegam. Odkrywam chłopca co pomaga i ten wstaje.

Po kilkunastu minutach strojenia brata do szkoły i zmuszenia go do zjedzenia owsianki, udaję mi się wepchnąć go do mojego samochodowe.

Podwożę go do przedszkola i ruszam w stronę liceum.

Jeżdżę po parkingu szkolnym kilka minut zanim znajduję wolne miejsce dla mojego gruchotu.

Po drodze do szkolnych drzwi mijam znajome twarze witając się z nimi krótkim " cześć". Jednak dwie twarze, które widzę bardzo mnie uszczęśliwiają.

- Siema mała - mówi jedna z nich.

- Już nie taka mała, Mia. - mówi Allison. - Cześć.

- Hej dziewczyny. - i wszystkie trzy witamy się w mocnym uścisku.

- Ej laski, zwijam się, mam na 8 historię z panem Jacksonem a jak wiemy nie cierpi spóźnialskich. Znajdę was potem - mówi i żegna się z nami zostawiając nas przy szkolnych szafkach.

- Zaklimatyzowałaś się już? - pytam zamykając swoją szafkę.

- Szczerze? Bardzo. Czuję się świetnie. Bardzo się cieszę z powrotu i nie przejmuję się tym, że muszę tu wcześniej wstawać niż w Miami. - odpowiada z uśmiechem ma twarzy. Jej czekoladowe oczy świecą się z radości. Jej uśmiech jest zaraźliwy co udziela się też mi.

- Ja też się cieszę. Chodź bo się jeszcze spóźnimy.

- Mamy matematykę, tak? - pyta przyjaciółka

- Tak i jak się okazało z najgorszą wiedźmą w tej szkole - krzywię się.

Moja przyjaciółka robi zaszokowaną minę co mnie śmieszy. Jest tu nowa i nie zna nauczycieli. A ja mogę się z niej trochę pożartować.

- Żartuję, pani Styles jest w porządku o ile jej nie przeszkadzasz - uprzedzam ją już wewnątrz klasy.

Zajmujemy dla siebie ławkę na samym końcu..

Mija nam sześć lekcji. Na razie są luźne, bo to tylko same zapoznanie z materiałem.

Razem z Allison czekamy na Mię, która miała do nas dołączyć po lekcjach.

- Już laski- mówi Mia.

- Dziewczyny zapraszam was na lody - proponuje Allison - trzeba uczcić mój powrót, prawda? - dodaje i obejmuje nas w tali.

- Nie mam nic przeciwko - mówię

- Taa, ja też - dodaje Mia.

Po paru minutach siedzimy we trójkę w cukierni i zajadamy duże lody z polewą.

- Mia, czemu jesteś taka milcząca? - pytam zaniepokojona zachowaniem przyjaciółki. - chodzi o Scotta?

- Nie nie, z nim jest wszystko w porządku. - mówi, ale jej mina dalej pozostaje taka sama.

- No mów. - ponaglam swoją przyjaciółkę.

- Nieważne, nie psujmy tego dnia - mówi Mia i udaje, że się jej polepszyło.

- Dziewczyno, może i nie byłam przez kilka lat przy was, ale to nie znaczy, że was nie znam. Dobrze wiem, że coś ci jest a teraz udajesz, że ci przeszło. - dodaje Allison, pomagając mi tym samym przekonać przyjaciółkę.

- Ehh. Dobrze - w końcu brunetka ulega. - Chodzi o ciebie Nicki - dodaje i wzrok kieruje na mnie.

- Nie rozumiem... - mówię zmieszana. Nie mogę sobie niczego przypomnieć.

- Nicki, Patch wrócił do szkoły. Chłopak chodzi na te same zajęcia co ja. - mówi, a mnie niemal staje serce. Gula w gardle urosła do gigantycznych rozmiarów. Z trudem połknęłam ślinę...

***

Ej ludzie, przepraszam, ale coś Wattpad nawalił.
Usunął się opublikowany rozdział a ponadto usunął się koniec rozdziału, więc ten koniec się nieco różni. 😐

Znalazłam Swoje SzczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz