ROZDZIAŁ VIII

111 22 8
                                    

" Ale mimo wszystkich różnic mieli jedną cechę wspólną mianowicie   -  szaleli za sobą " 
~ Milion małych kawałków

***

Mija kilka dni od randki. Codziennie zamieniamy ze sobą kilka SMS'ów. Jest miło, nawet obydwoje dostrzegamy, że mamy ze sobą wiele wspólnych tematów,  choć są rzeczy, które nas różnią.  Coraz bardziej go lubię i dobrze nam się ze sobą rozmawia.

Tego ranka budzę się tuż przed dziesiątą. W pamięci ciągle tkwią mi nasze rozmowy. Zastanawiam się tylko czy to do czegoś prowadzi. Może dla niego to jest znajomość koleżeńska, a może coś więcej. Trudno się domyślić, tym bardziej, że nie jestem nim.

Otwieram okno i wyglądam przez nie. Słońce mocno świeci, na twarzy czuć ciepłe promienie. W powietrzu unosi się świeży zapach pobliskich drzew. Słychać śpiew ptaków i śmiech małych dzieci. Ludzie wyprowadzają psy na spacer, a inni biegają, by zadbać o kondycję i zrzucić zbędne kilogramy. Sama mam gdzieniegdzie nadmiar ale brakuje mi chęci do ćwiczeń. Zamykam okno, bo już nie mogę patrzeć na tych szczupłych ludzi.

Schodzę do kuchni, żeby przygotować śniadanie. Wyjątkowo dziś czuję się szczęśliwa. Wyjmuję z szafki mąkę i inne potrzebne składniki do omletów. Z włączonego radia słychać jest amerykańską piosenkę, pogłaszam odtwarzacz. Dosmażając ostatniego omleta śpiewam " all you need is love " , robię obrót z patelnią w ręku i zatrzymuję się w pół kroku, bo dostrzegam na schodach mamę, która powstrzymuje śmiech. Speszona odkładam omlet na talerz i zapraszam gestem mamę.
- soku? - pytam mamę, nalewając sobie do szklanki

- poproszę - uśmiecha się promiennie.

Nalewam też jej i siadam przy stole na przeciwko rodzicielki

- Jakie plany na dziś ? - mówi, biorąc kęs śniadania.

- Jeszcze nie mam, ale zapowiada się być dziś nawet ciepło więc może wezmę koc i poopalam się na dworzu. - odpowiadam

- Tylko nie za długo, wiesz, że to jest szkodliwe. Nie zapomnij o kremie z filtrem, bo się za bardzo spieczesz - i zaczyna te swoje mądre rozważania.

- Tak mamo, wiem, ale to zaledwie kilkanaście minut. Nic więcej. Mamo, na którą zmianę masz do szpitala? - pytam chcąc zmienić temat tej konwersacji

- Dziś mam wolne więc odpoczywam - uśmiecha się i odchodzi od stołu, żeby wstawić naczynia do zlewu - dziękuję. Idę przygotować Samiego do przedszkola. - dodaje już na schodach

- Dobrze mamo - krzyczę za nią.

Sam to pięcioletni chłopczyk. Ma jasną blond czuprynę i niebieski oczy. Twarz okrągła i zawsze uśmiechnięta. Jest jak mały aniołek, tylko że jego zachowanie bardziej pasuje do diabełka. Co jakiś czas dzwonią do nas z przedszkola z informacją, że mały coś zrobił ale o dziwo nie usunęli go z listy uczniów. Na szczęście przedszkole jest czynne też w wakacje więc mogę odpocząć.

Jest około południa. Biorę koc i idę do ogrodu. Rozkładam go i się kładę. Czuję jak w moje ciało wnikają promienie słońca. Grzeją skórę. W uszy wkładam swoje słuchawki i zapuszczam głośno muzykę. Tracę poczucie czasu.
Nagle coś przysłania mi słońce. Unoszę jedną powiekę i widzę czarną postać, którą otacza złota powłoka. Słońce, które znajduję się za osobą oślepia mnie tak, że nie mogę zobaczyć kim ona jest. Na około niej tworzy się taka jakby złota poświata, która rani oczy od patrzenia.

Wyjmuję z ucha słuchawkę i słyszę - hej - głos jest znajomy i czuję mrowienie w brzuchu. Bez zastanowienia stwierdzam, że to Patch.
- Hej - odpowiadam i wstaję.

W tej właśnie chwili uświadamiam sobie, że nie mam na sobie żadnej rzeczy, która mogłaby zasłonić mi więcej ciała niż zwykły dwuczęściowy strój kąpielowy.

- Co tu robisz? - pytam chcąc ukryć nerwowość. I okrywam się kocem.

- Tęskniłem za twoim towarzystwem - uśmiecha się

- A tak na serio? - pytam składając ręce w geście, który ma mówić "co ty nie powiesz "

- Przejeżdżałem w okolicy i postanowiłem wstąpić do ciebie. Byłem przy drzwiach jak usłyszałem twój głos. - mówi

- Ale ja nic nie mówiłam - zaprzeczam

- Ale śpiewałaś - śmieje się, co mnie doprowadza do szału. Nie pamiętam, żebym nuciła melodię a już na pewno nie śpiewałam.

- Tak cie to śmieszy? To moje podwórko i robię co mi się podoba. A teraz przepraszam, ale idę do domu. - kieruje się w stronę tylnych drzwi.

- Ej. Nie obrażaj się. - idzie za mną - przecież żartowałem. Szukałem cie i znalazłem cię tu - mówi. Odwracam się do niego i widzę błaganie w jego oczach.

- No okey. Wierzę, chcesz możesz wejść - zapraszam gestykulując.

Patch wchodzi do środka i rozgląda się dookoła.

- Chcesz coś do picia? - pytam go

- Woda wystarczy - odpowiada. Wlewam mu wodę mineralną do szklanki i podaję. - Dzięki.

- Spoko, nie ma za co - burkam.

- Więc jakie masz plany? - pyta i upija łyk wody

- Jeszcze żadnych. Raczej siedzę w domu. - mówię

- Chcę cie gdzieś zabrać - mówi - wpadnę po ciebie po 18. I nie słyszę sprzeciwu - uśmiecha się i wypija całą zawartość szklanki.

- W sumie to nic nie robię więc mogę z tobą iść. - mówię. I w tej chwili wchodzi moja mama z torbami. Zapewne była na zakupach. Jej mina mówi sama za siebie. Jest zaskoczona moim gościem.

- Witam - mówi, niosąc torby do kuchni.

- Dzień dobry - mówi brunet nie przejawiając żadnego strachu ani jakikolwiek emocji.

- Mamo to jest mój kolega Patch, Patch to moja mama. - przedstawiam

- Patch, zostaniesz na obiad? - pyta mama, zaskakując nas obydwoje

- Nie dziękuję pani Grey. W sumie to już się zbieram do domu. Do wieczora Nicki. Do widzenia. - mówi i wychodzi z domu.

A ja zostaję sama z mamą i wiem co mnie teraz czeka. Rodzicielka przerwała nam, przez co nie znam żadnych szczegółów spotkania.

- Nicki, fajny ten Patch. A jaki przystojny, lepszy niż ten Jev. - zaczyna swoje trajkotanie. - No i z pewnością mądrzejszy.

Jak zawsze wypomina mi mojego byłego, jakby chciała mi przez to powiedzieć " a nie mówiłam? "

- Mamo, nie zachwycaj się tak. To tylko kolega - mówię i biorę z koszyczka jabłko.

- Ale w przyszłość może coś więcej - puszcza oczko i zabiera się za rozpakowywanie toreb

- Może - mruczę pod nosem i kieruję się w stronę pokoju.

Leżąc na łóżku zastanawiam się nad dzisiejszym zdarzeniem w ogrodzie. Nie wiem po co chce się ze mną spotkać. Może chce zakończyć znajomość, ale to można i przez wiadomość. I tym bardziej nie widzę podstaw do tego. Przez rozmyślanie całkowicie straciłam apetyt na jabłko.

Zbliża się 17. W mojej głowie zapala się lampka mówiąca " pora się szykować " . Automatycznie podchodzę do szafy po jakieś ciuchy. Zerkam tylko na jej zawartość i już wiem co założę. Decyduję się na krótką, zwiewną sukienkę w kwiaty i baleriny. Narzucam na siebie też kurtkę jeansową, spotkanie jest późną porą więc może być chłodno. Włosy pozostawiam rozpuszczone. Używam małą ilość maskary, żeby wydłużyć odrobinę rzęsy i pomatkę koloryzującą, która nadała blasku moim ustom. Po pół godzinie stwierdzam, że jestem gotowa na spotkanie. Teraz tylko pozostało mi czekać na mojego towarzysza..

***

Znalazłam Swoje SzczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz