ROZDZIAŁ XV

102 13 4
                                    

Piękny wygląd przyciąga wzrok, piękne serce przyciąga człowieka

***

Przygotowania rozpoczynam przed osiemnastą. Najpierw biorę gorąca kąpiel. Wysuszam włosy a następnie je podkręcam. W samym ręczniku wychodzę z łazienki. Daleko nie mam, krótki korytarz kończy się zaledwie po sześciu metrach. Nikogo nie ma w domu, bo pojechali do dziadków, więc mogę zaszaleć. Wchodzę do swojego pokoju, gdzie od razu zapuszczam muzykę, którą pogłaszam na tyle ile tylko mogę wytrzymać.

W ręczniku siadam przy toaletce. Stoi na nim lustro więc widzę dokładnie swoją twarz. Włosy są już ułożone i pozostawia mi tylko zrobienie makijażu. Stawiam jak zawsze na delikatny make - up. Tusz do zwiększenia objętości i podkręcania moich krótkich rzęs. Do tego kredka do oczu. Trochę pudru i różu na policzki, które były mi niepotrzebne. Wystarczy jeden komentarz pod moim adresem a robię się czerwona. Ale raz można to zignorować. Na usta nakładam błyszczyk.

Wyglądam świetnie. - myślę.

Jestem zadowolona ze swojego efektu. Pozostaje mi jedynie ubrać się.

Otwieram szafkę i patrzę na półki. Stawiam na czerwoną, rozkloszowaną spódniczkę, która rozpoczyna się u mnie od wcięcia w tali. Sięga przed kolana, dzięki czemu podkreśla to moje długie nogi. Na górę zakładam luźną bokserkę, której końce chowam pod sukienkę. Do tego zakładam czarne koturny z odkrytymi palcami. Na wierz zakładam skórzaną kurtkę.

Schodzę na dół, by móc się przejrzeć w lustrze.
Tam doznaję szoku. Ze zwykłej szarej myszki zrobiłam z siebie laskę. Brzuch, który jest moim przeklęciem schowałam pod sukienką, dzięki czemu go nie widać. Wyglądam na szczuplejszą i ładniejszą. Makijaż działa cuda. - mówię na głos. Nawet mój głos się zmienił. Jakby dojrzał pod wpływem mojego wyglądu.

Słyszę warkot silnika. A po chwili dzwonek do drzwi. Otwieram je i widzę mojego chłopaka. Ubrany jest w czarne spodnie, markową koszulkę, skórzaną kurtkę i czarne converse. Wyglądem przypomina mi upadłego anioła, który przyszedł na świecie, żeby wyrządzić mi ogromne cierpienie. Ale w myślach kręcę przecząco głową. To niemożliwe. Nie Patch. On jest inny. - powtarzam słowa jak mantrę, która ma mi pomóc.

- Hey piękna. No no, nieźle. - wchodzi do domu i całuje mnie w usta - Wyglądasz przepięknie.

- Cześć Patch. Muszę powiedzieć, że ty też nie wyglądasz najgorzej. Chociaż dopracowałabym co nieco - mówię, chcąc wzbudzić w nim ciekawość, choć nic nie można w nim zmienić. Wygląda idealnie. Stukam się palcem w policzek, udając, że się zastanawiam.

- O tak. A co takiego? - pyta się Patch, wprawia mnie w zakłopotanie.

- No wiesz, coś - pstrykam palcami chcąc zaakceptować ostanie słowo.

- Oj no co takiego? - drąży temat chłopak. Zbliża się do mnie powoli, patrząc głęboko w oczy. Instynkt podpowiada, żebym się cofnęła, ale ciało odmawia mi posłuszeństwa.

- Nie mogę mówić. Tajemnica stylistki - mówię drżącym głosem. Jak on to robi. Chłopak, z którym jestem od kilku tygodni budzi we mnie poczucie niebezpieczeństwa dopiero teraz.

- Dobrze skarbie. Nie pytam o szczegóły - jego usta są tuż przy moich. Dzieli je jedynie kilka centymetrów.
Pocałuj mnie - błagam w myślach. Choć pocałunki są dość często, to i tak każdy z nich sprawia, że unoszę się kilka metrów nad ziemią. Jakbym była w niebie.
I tak się staje. Nasze usta stykają się po raz kolejny od kilku tygodni. Jak przypuszczałam, ten pocałunek był niezwykły. Patch obejmuje mnie w tali i przyciska do siebie, co mnie zaskakuje. Na ten gest mam ochotę powiedzieć O, ale pocałunek stłumił mi głos, ale usta się rozchyliły, co brunet doskonale wykorzystał. Patch pogłębił całus włożeniem do moich ust swojego języka. Zaczął powolną męczarnię w moich ustach. W moim podbrzuszu zaczęło roić się od stada motyli. Moje nogi dotychczas stojące stabilnie, teraz zaczęły się chwiać. Kolana nie wytrzymywały wrażeń i miękły pod wpływem mojego ciała. Jedyne co potrzymywało mnie przed upadkiem to mocny uścisk bruneta.

Pocałunek jest długi i namiętny, ale nie trwa wiecznie. Patch podgryza mi dolną wargę i ciągnie ją. Nie czuję bólu ale porządnie.

- Pora się zbierać - mówi Patch odrywając swoje usta od moich.

- Dobrze - mówię łapiąc oddech. Pod wpływem podniecenia brakuje mi tlenu i nieracjonalnie myślę. - Tylko zabiorę torbę - dodaję, gdy dochodzę już do wcześniejszego stanu.
Cofam się do kuchni po leżąca na wyspie czarną kopertówkę.

- Możemy iść - mówię, gdy jestem już przy nim przy drzwiach.

- Okey - mówi Patch i otwiera mi drzwi. Przysuwa się do ściany, by zrobić mi miejsce. - Proszę księżniczko - dodaje i przepuszcza mnie w drzwiach.

- Och, ależ ty szarmancki. Prawdziwy rycerz - cmokam go w policzek i wychodzę a za mną idzie Patch.

- Rycerz z czarnym BMW zamiast rumaka - mówi i śmieje się.

- Czasy się zmieniają. Nie żyjemy w średniowieczu - mówię, zamykając drzwi na klucz.

- Cieszę się, że mamy już XXI wiek. Inaczej musiałbym walczyć o względy pięknej księżniczki. A tak zaoszczędzono mi tego wyzwania. - mówi i bierze mnie za rękę.

- Och. Nie wątpię, żebyś miał z tym jakieś problemy. Z pewnością poradziłbyś sobie z tym doskonale - uśmiecham się zalotnie.

- No jasne. Nikt nawet nie ośmieliłby się wyzwać mnie na pojedynek - mówi i się śmieje. Na jego policzkach pojawiają się dołeczki, które wyglądają przepięknie.

- Tak, każdy się boi na ciebie spojrzeć, a mowa przeciwstawić. Wystarczy spojrzeć na te mięśnie - mówię z uśmiechem na twarzy i ściskam jego bicepsy.

- Oj kochanie, lubię się z tobą droczyć ale teraz nie mamy czasu. Spóźnimy się. - otwiera mi drzwi od samochodu. Wsiadam na wygodnym, skórzanym fotelu. Patch zamyka za mną drzwi a po chwili siada na fotelu kierowcy.

Chłopak delikatnie rusza i jedziemy w ciszy w stronę klubu. Jedyne co słychać to cichy dźwięk radia.

***

Znalazłam Swoje SzczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz