Proste, niespodziewane gesty potrafią zaskoczyć i ucieszyć bardziej niż najdroższy prezent.
***
NICKI'S POV
Patch zjawia się kilka minut po osiemnastej. Wychodzę przed dom, żeby się z nim przywitać.
- Hej - mówię - chcesz wejść czy od razu jedziemy? - uśmiecham się widząc jego spojrzenie.
Jego wzrok pochłania mnie. Czuję, że ogląda mnie od zewnątrz jak i wewnątrz, że przenika do mojej duszy. Lustruję mnie.
- Siemka, nie. Jedźmy od razu inaczej twoja mama zacznie mnie wypytywać o życie - śmieje się.
Patch wygląda nieźle. Ma na sobie koszulę i ciemne jeansy. Grzywka ułożona zapewne za pomocą wosku. Jest ogolony.
- No tak, chodźmy. - wsiadam do samochodu. Oczywiście Patch otworzył mi drzwi i zaczekał z ich zamknięciem do momentu aż wygodnie siedzę.
Jedziemy stałą prędkością. Brunet nie pędzi jak wariat.
- To gdzie lecimy? - pytam
- Niespodzianka - tylko się uśmiecha, nic dodając.
- Okey, czyli mam rozumieć, że mnie gdzieś wywieziesz i nie znajdę drogi powrotnej? - pytam wystraszona mając nadzieję, że mój głos nie zdradzi tak naprawdę, że się z niego śmieję.
- Nosz kurde. Skąd wiesz? Czyli cały mój misterny plan się nie powiedzie. A tak bardzo chciałem cie porwać do swojego domu - mówi wzdychająć
- Hmm.. Nie masz po co mnie kraść. Okupu i tak nie dostaniesz za mnie.
- Wcale go nie chcę. Wolę ciebie. - uśmiecha się zalotnie.
Na te słowa nic nie odpowiadam. Na początku tej wymiany myślałam, że się tylko droczy, więc sama to ciągnęłam. Ale teraz jak powiedział, że woli mnie od kasy to poczułam, że nie kłamie. Poczułam, że jego uczucia są szczere.
Zerka co chwila to na mnie to na drogę i widać po nim że jest lekko zestresowany. Czułam, że chce mi coś powiedzieć ale nie mogę rozgryźć czy mam się czego obawiać czy nie.
Bardzo dużo rozmawiamy. W słowach Patcha wyczuwam, że mu sie podobam. Jest bardzo miły, kulturalny, słyszę wiele komplementów, które bardzo mi się podobają i sprawiają, że moje serce staje się być miękkie.
Patch wiezie mnie w jakieś nieznane miejsce. Jeszcze nigdy nie byłam w tej okolicy. Na szczęście nie jest aż tak straszna jak Delphic Park ale mam takie dziwne uczucia. Czuję lekki strach, ogromną ciekawość i podekscytowanie. Nie mogę się doczekać dotarcia na miejsce, krajobrazy wyglądają pięknie i jeszcze w tle zachodzi słońce.
Parkujemy auto na parkingu przy drodze.
- Jesteśmy już na miejscu? - pytam zaskoczona.
- Nie, ale tam nie da się dojechać samochodem. Musimy trochę przejść. Dasz radę? - pyta zamykając drzwi od samochodu.
- Tak, spokojnie. Nic mi nie będzie. - odpowiadam mu z uśmiechem
- To chodźmy - i Patch bierze mnie za rękę. To nasz pierwszy kontakt od wydarzenia po akcji w Piwnicy. Nasze palce splatają się ze sobą. Dłonie idealnie do siebie pasują. Dotyk sprawia, że ciarki przechodzą po moim całym ciele.
- Zimno ci - pyta zaniepokojony brunet, który najwidoczniej musiał zauważyć, że się trzęsę. Chce zdjąć z siebie kurtkę ale go powstrzymuję
- Nie nie. Jest ciepło. Nie potrzebuję. - uśmiecham się i kiwam przecząco głową. Nie może zdjąć kurtki. Jeśli to zrobi, to będzie musiał puścić moją rękę, a tego nie chce.
- Dobrze, ale jeśli będziesz potrzebować kurtki to mów - mówi i ściska moją dłoń
- Okey - mówię.
Kierujemy się wzdłuż wydeptanej ścieżki. Idziemy po stromych zboczach jakieś drogi. Chodź podążam za chłopakiem to ani na chwilę nie puścił mojej ręki. Jest ciemno, nie widzę ścieżki, słońce, które wcześniej oświetlało mi drogę teraz skryło się za górą. Co kilka kroków potykam się o wystające kamienie, modląc się, żeby brunet tego nie zauważył. Nie chcę narobić sobie wstydu tym, że nie potrafię chodzić. Patchowi to wychodzi lepiej. Ani razu nie zauważyłam, żeby się potknął. Zdaję sobie sprawę, że chłopak musiał być już tu kilkakrotnie inaczej tak płynnie by nie chodził.
- Jesteśmy juz prawie na miejscu - mówi brunet, patrząc na mnie. Musiał się zatrzymać i odwrócić, żeby ustać na przeciwko mnie.
- Super, bo jeszcze kilka kroków więcej a zgubiłabym buty - mówię ze złością w głosie.
Patcha to rozśmiesza. Nie wiem co w tym takiego śmiesznego.
- Co cie tak bawi? - pytam. Jestem już zmęczona i obolała
- Nic. Słodko wyglądasz jak się złościsz - mówi, przez co ja łapie buraka. Moje policzki palą się, na szczęście jest ciemno i chłopak tego nie zauważa - chodźmy. Już niedaleko.
- Oby to co mówisz było prawdą, bo moje nogi odmawiają posłuszeństwa - mówię zrezygnowana
- No to ci pomogę - podnosi mnie i zarzuca na ramię
- Ej. Co ty robisz?! Postaw mnie! - krzyczę
- Nie ma mowy. - mówi i niesie dalej
- Patch bo będę krzyczeć - mówię ze złością.
- Krzycz ile chcesz. I tak cię nie puszczę - odpowiada. Mój szantaż nic nie wskurał, ale warto spróbować.
- Ratunku ! Pomocy! Zostałam porwana. Niech mi ktoś pomoże. Ten chłopak chce mnie uprowadzić - krzyczę jak najgłośniej potrafię.
Z ust Patcha słychać tylko śmiech. Brzmi on jak najpiękniejsza melodia. Niestety, jego głos porywa wiatr i niesie dalej.
- Mała, nie krzycz tak. Nikt cię nie usłyszy. Chcę ci tylko pomóc, a ty jak mnie traktujesz? Nazywasz mnie od porywaczy. Nie ładnie tak - słowa brzmią poważnie, ale jego ton dalej jest rozbawiony.
Nagle brunet się zatrzymuje.
- Jesteśmy na miejscu - mówi i stawia mnie na podłodze
Stoimy razem przed jaskinią...
***
CZYTASZ
Znalazłam Swoje Szczęście
Fiksi Remaja" [...] Nocami, gdy nie mogę zasnąc powracam w wspomnieniach do chwil, w których jesteśmy my. On i ja. Szczęśliwi, zakochani, gdy nie kieruje nami nic. Żadna złość czy kłótnia nie ma u nas miejsca. Jesteśmy cudowną parą, wszyscy nas podziwiają...