ROZDZIAŁ III

184 30 7
                                    

Gonią za mną zazdrośni ludzie i fałszywi chcący wbić mi nóż w plecy...
Na długo przed tym  jak dorosłem,  mama powiedziała mi :
" Musisz być prawdziwy,  rób swoje, nie zmieniaj się nigdy
i miej pod kontrolą tę grę nazywaną życiem... "

***

Klub Piwnica mieści się na obrzeżach naszego miasta Coldwater. Łatwo jest tu dojechać, bo już od kilometra ciągną się sznury zaparkowanych samochodów po obu stronach. Trudniej już było z zaparkowaniem. Mia odkąd tylko zdała prawo jazdy nie rozstaje się ze swoim starym garbusem, który o dziwo jeździ choć jest starszy od nas.

Klub jest nowo otwarty. Nad drzwiami widnieje duży szyld z nazwą klubu, który święci się na czerwono. Wewnątrz pomieszczenia dominują czarne i czerwone kolory. Jest strasznie tłoczno, aż brakuje tlenu. Na scenie pogrywa jakaś miejscowa kapela, która gra rocka, pop a czasami i metal. W powietrzu unosi się zapach tytoniu, alkoholu i potu. Ciała zakochanych par ocierają się o siebie. Wygląda to tak, jakby zaczynali swoją gre wstępną, która skończy się w damskiej toalecie. Typowe myślę.

- Gdzieś ty mnie przyprowadziła? - krzyczę. Przez ten hałas nie słyszę własnych myśli.

- Ej mała wyluzuj. - przyjaciółka uśmiecha się i klepie mnie po plecach.

Spróbowałabym się wyluzować, gdyby nie fakt, że co chwila ociera się o mnie jakiś pijany gość po trzydziestce. Ohyda.

- Mia, co ty się tak rozglądasz? - zaskakuję tym pytaniem przyjaciółkę.

- Yy, szukam kogoś. - rozgląda się wokoło ignorując mnie.

- Znalazłaś go już? - pytam, tylko dlatego, że mam ochotę usiąść i odsunąć się od tych ludzi.

- Nie, jeszcze nie. - odpowiada ze smutkiem w głosie.

- W takim razie chodźmy. Spójrz tam jest wolny fotel w rogu - wskazuję i już łapię przyjaciółkę za rękę, żeby ją tam podprowadzić, gdy ta mnie ignoruje i ciągnie w drugą stronę.

- O tam jest - przyjaciółka kieruje nas w przeciwny kierunek niż jej wskazałam.

Czuję się jak piąte koło i tak mnie nie słucha myślę.
Podchodzimy do stolika, gdzie siedzi dwóch chłopaków.

- Chciałam Ci kogoś przedstawić. - powiedziała głośno, krzycząc mi do ucha.

Nagle jeden z chłopaków widzi nas i pochodzi.

- Cześć skarbie - Wita się z moją przyjaciółką.

- Hey - Mia całuje go w usta - Nickola, to jest mój chłopak Scott. - przedstawia mi chłopaka.

- Cześć - Scott podaje mi rękę do przywitania - a to mój kumpel Jev.

Jev jest przystojnym blondynem. Wysoki, dobrze zbudowany. Ma na sobie czarną skórzaną kurtkę i czarne spodnie. Wygląda raczej na mroczną postać występująca w powieściach paranormalnych niż zwykłego nastolatka.

- Cześć Nicki - szepcze mi do ucha

- Hej - mój uśmiech jest wymuszony. Moja przyjaciółka znika gdzieś ze Scottem a ja stoję z nieznajomym.

- Chodź, zostawmy te gołąbeczki same - pokazuje palcem na siedzących w kącie Mię i Scotta, którzy całują się w dobre nie przejmując się nami.

- Noo, yy, okey. - podchodzę z nim do baru.

Przy barze nie ma wolnego miejsca. Barman biega od jednego klienta do drugiego nalewajac mu alkohol, nie patrząc na to czy jest pełnoletni.

- Chcesz coś do picia? Cole, piwo, drinka? - Proponuje mi Jev.

- Hmm. Może cole - odpowiadam.

- Cola i piwo proszę - mówi do barmana przepychając się w kolejce.

Po chwili w ręku trzyma nasze napoje.

- Dzięki - dukam.

- Spoko, nie ma za co - uśmiecha się.

Odwzajemniam uśmiech i upijam łyk.

Milczymy. Nikt z nas nie zaczyna tematu. Mogłabym zagadać, ale nie mam ochoty zawierać nowych znajomości, a tym bardziej z płcią przeciwną.

- Chodź ze mną - Jev ciągnie mnie za rękę i wyciąga mnie z klubu.

Nie podoba mi się ten pomysł, ale nie mam siły wyszarpnąć dłoni.

- Ej, Jev, co robisz? - zaczynam odczuwać niepokój, a do tego moja głowa zaczyna dziwnie pulsować bólem.

- Cicho mała - odpowiada chłopak, nie przejmując się moim stanem.
- Jev, trochę mi niedobrze. - i to wcale nie jest kłamstwo. Naprawdę jest mi słabo, w mojej głowie obrazy zaczynają się mieszać, a przedmioty widzę podwójnie.

- Skarbie nic ci nie będzie - popycha mnie za budynek.

- Co ty mi robisz? - czuję się jak w transie. W głowie dudni mi bólem.

- Po prostu się fajnie zabawimy? Chcesz? Tylko ty i ja - zaczyna całować mi szyję.

Ostatnią chwilą zdrowego rozsądku uświadamiam sobie, że w tej coli musiało coś być. Ten chłopak musiał mi coś dosypać. Zdaję sobie sprawę do czego on zmierza. Jego dłonie wędrują mi po udach pod moją sukienkę. Próbuję się wyszarpać, ale on jest silniejszy.

- Ratunku! - tylko na tyle mnie stać.

- Cicho mała. Nikt cię nie usłyszy. Jestem tylko ja. - szepcze mi do ucha i przejeźdza mi językiem po szyi. Żołądek na ten gest robi we nnie podwójne salto.

Jego ręce coraz głębiej wchodzą mi pod sukienkę.

- Nie chcę - mówię szlochając, moje policzki zalewa fala łez, które spływają mi po szyi aż po dekolt.

Zamieram ze strachu. Lecz dotyk chłopaka ustaje. Nie czuję żadnej ręki czy języka na moim ciele. Zaskakuje mnie to.

Otwieram oczy i widzę jak jakaś postać odciąga gwałciciela. Jestem uratowana myślę.

Czuję się coraz gorzej. W oddali słyszę krzyki bólu i przekleństwa.

Zsuwam się po szorstkiej ścianie kalecząc tym samym plecy. Siadam na mokrej ziemi i obserwuję walkę w oddali.

Dużo mnie kosztuje to, żeby utrzymać oczy otwarte i pozostać w jasności umysłu. Lecz przegrywam walkę. Ostatnie co pamiętam z horroru rozgrywającego się przed moimi oczami to to, jak mój wybawca powala na ziemie Jev'a.

Odpływam w sen. Myśląc o tym, że mój anioł stróż mnie uratował. Że mam super bohatera...

***

Na górze macie zdjęcie Jeva.
I będę się starać dodawać jakiegoś bohatera do każdego rozdziału. ;)

Znalazłam Swoje SzczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz