Rozdział XVIII

68 13 2
                                    

  Strach przed ut­ratą ko­goś blis­kiego wzbudza w nas jeszcze większą miłość do niego i obawę przed ciszą , która zaw­sze jest początkiem burzy .

***

Czuję jak ktoś pochyla się do mnie od tyłu i dotyka po szyi.
Jestem pewna, że to Patch, więc się nie odwracam.
Dotyk jest delikatny i przyjemny, aż do momentu, gdy chłopak się odzywa.
- Cześć Piękna - mówi, a mi ustają funkcje życiowe.

Od razu moje płuca przestają pobierać tlen. Serce bije szybciej niż robi to zazwyczaj. W jednej chwili mój mózg analizuje w pamięci znany mi głos. Automatycznie wróciłam we wspomnieniach do chwili spod klubu. W momencie, gdy miałam zostać zgwałcona.
Odwracam się do tyłu, by upewnić się czy dobrze myślę. Moim oczom ukazuje się ten sam chłopak co kilka tygodni temu.
Twarz Jev'a rozpromienia szeroki uśmiech. Oczy wyrażają euforię.
Lecz jego radość mi się nie udziela. Jest wręcz przeciwnie.
Odruchowo wstaje, by uciec jak najszybciej i jak najdalej od niego, ale powstrzymuję mnie jego silny uścisk na moim ramieniu.

- Siadaj i nie próbuj wstać - mówi ze słyszalną złością w głosie. Jego uśmiech zniknął. Teraz jego mimika przedstawia pewność i zdecydowanie.

- Co tu robisz? - pytam, chcąc zyskać na czasie. Blondyn zajmuje miejsce tuż obok mnie, tam gdzie przed chwilą siedział mój chłopak.

- Bawie się nie widzisz? - odpowiada najprościej bawiąc się kosmykiem moich włosów

- To idz się baw ale mnie zostaw w spokoju - facet doprowadza mnie do szału. Wyrywam mu kosmyk z ręki. Na mojej twarzy wypływa grymas bólu po utracie paru włosów. Sądziłam, że mniej będzie boleć.

-Nie mała. Idziesz się bawić razem ze mną. Przecież mamy coś do dokończenia. - mówi szepcząc mi do ucha. Jego oddech kłuje mnie w szyję. Wyczuwam od niego alkohol.

-Nigdzie z tobą nie idę. - odsuwam się na największą odległość na jaką mnie tylko stać. To zaledwie kilkanaście centymetrów ale czuję ulgę.

-A chcesz sie założyć?

Jev chwyta mnie mocno za rękę i ciągnie mnie. Próbuję się wyrwać, ale ścisnął moją rękę w stalowym ucisku.

- Taka dziewczyna jak ty nie może się sama wałęsać po klubah. - mówi ze śmiechem.

- Nie jestem sama. - mówię i próbuję wyrwać się temu dupkowi.

- Och tak? To gdzie masz towarzysza? - przysuwa się do mnie i całuje w usta. Jak popażona odsuwam się od niego i uderzam go wewnętrzną stroną dłoni w policzek. Wkładam w nie całą swoją siłę oraz złość.

Chłopak z jękiem łapie się za policzek. Tym samym wypuszcza mnie z uścisku.

- Ty suko, pożałujesz tego - wrzeszczy. Uciekam jak najszybciej potrafię, choć na szpilkach to naprawdę trudne.

Jesteśmy na zewnątrz przez co ludzie nie widzą całego tego koszmaru albo jak kto woli cyrku.

Gdzie jest mój Patch?... Myślę.

~~~

Ja pierdolę, więcej ludzi nie było? Pytam się sam siebie. Stoję pod barem dobre dziesięć minut tylko po to żeby wreszcie złożyć te cholerne zamówienie. Kolejka maleje ale powoli.

Po paru minutach płacę barmanowi i biorę swoje zamówienie, dwie szklanki coli z cytryną i lodem. Na szczęście nikt nie utrudnia mi wydostanie się i płynnie odchodzę od baru.

Znalazłam Swoje SzczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz