ROZDZIAŁ XXVI

36 8 0
                                    


Nothing happens without a reason.

***

- Pa kochanie - mówię do Mii, gdy ta zamyka mnie w niedźwiedzim uścisku. W jej oczach widzę zbierające się łzy.

- Będziemy za Tobą tęsknić - dodaje Alli i dołącza się do nas. Tak we trzy tkwimy w ciszy tuląc się nawzajem na środku salonu u państwa Smithów.

- Dziewczyny, nie chcę wam przerywać sielanki, ale czas na nas. - W drzwiach pojawia się Scott z ostatnią walizką dziewczyny. On jako jedyny zaproponował chęć wynoszenia toreb z pokoju Mii. Dziewczyna zapewne sama by mu je wcisnęła, ale chłopak o tym nie wiedział.

- Dziękuje kochane, że przyszłyście mnie pożegnać - mówi a w jej spojrzeniu widać smutek. Cała jej twarz wyraża ból i tęsknotę.

- Mia, nie to, że my coś insynuuje, ale jedziesz zaledwie na trzy dni - mówię trochę zmieszana tą uwagą, nie chcę kłócić się z przyjaciółką przez mój niewyparzony język. Wbrew moim oczekiwaniom ta odsuwa się od nas i zaczyna się głośno śmiać.

- Wiem dziewczyny, chciałam wzbudzić trochę emocji w takich sztywniarach jak wy - odpowiada, a jej uśmiech rozpromienia całą jej twarz. Zaczyna parskać ze śmiechu, gdy wraz z Allison dajemy jej kuksańca w żebra. - Dobra laski, zbieram się - dodaje, gdy widzi jak jej chłopak patrzy z niecierpliwością w oczach. - Kocham was. - całuje nas w policzek i wychodzi z domu razem ze Scottem, a my we dwie idziemy za nimi. Jeszcze przez chwilę obserwujemy jak się wykłócają o bagaż dziewczyny, który dziwnym trafem nie chce się zmieścić w bagażniku. Cała Mia, trzy walizki na trzy dni. Myślę. Jednak już po chwili bagaż zostaje włożony, a dwójka podróżników siedzi w samochodzie, a nam zostaje jedynie machać na pożegnanie.

- O siódmej u mnie mam wolną chatę, więc musisz być - mówi Alli, która nadal macha za oddalającym się mercedesem. Wzrok ma jednak skupiony na mnie.

- Wiesz, że nie jestem w nastroju, ale jak obiecałam to będę - gderam pod nosem nie zważając na to, jak moja przyjaciółka to odbierze. Przestałam machać już jakiś czas temu w porównaniu do dziewczyny.

- Super, więc czekam. Na razie mała. - Allison całuje mnie na pożegnanie i idzie w stronę swojego domu.

Ja niestety przysłowiowe cztery ściany mam w przeciwnym kierunku niż ona. Z kieszeni moich przetartych jeansów wyjmuję słuchawki i wkładam je w uszy. Telefon puszcza jakieś smutasy, co świetnie oddaje mój nastrój. Ostatnio nie mam ochoty na nic. Ciągle jestem zamyślona, nieobecna, nie jestem tą wesołą dziewczyną sprzed kilku miesięcy.

W domu nikogo nie ma. Mam jeszcze kilka godzin wolnego, więc postanowiam zdrzemnąć się kilka minut, tak abym nie była senna u Alli, która zapewne nie pozwoli nam spać całą noc.

Wstaję o szóstej. Biegiem kieruje się do łazienki. Od razu biorę prysznic. Po paru minutach jestem gotowa do wyjścia. Jeszcze pakuję do torby na ramię ostatnie rzeczy i mogę wychodzić.

Docieram do domu przyjaciółki przed siódmą, co jest dziwne zważając na to, że zaspałam w domu. Na parkingu zastaje czarne BMW, ale nie przejmuję się tym. Pukam do drzwi.

Otwiera je zaskoczona Allison.

- Nicki? Tak wcześnie? - pyta, w jej oczach widnieje zaskoczenie, zapewne moją obecnością, co mnie trochę niepokoi.

- A co? Przeszkadzam? Masz gościa? - zadaje pytania chcąc ukryć swoje zakłopotanie.

- Nie, no coś ty. Po prostu jestem zaskoczona, że jesteś pół godziny przed czasem. Wchodź. - Na twarzy widnieje szeroki uśmiech, odwzajemniam jej gest i wchodzę do środka.

Dziewczyna prowadzi mnie w stronę dużego salonu. Na środku stoi zestaw skórzanych kanap z fotelami oraz plazma. Wnętrze jest nowoczesne i przestronne. Po prawej stronie znajduje się kominek, na którym stoją rodzinne fotografie.

Nie miałam okazji być w domu państwa Monroe, jakoś nigdy nie było na to czasu. Na ścianach są duże, przestronne okna, taki akcent z Miami. Okno rzuca widok na basen za domem. Nie mogę przestać zachwycać się widokiem basenu i czystego nieba nad nim.

- Wow, nieźle się urządziliście - mówię, jednak nie patrzę się na przyjaciółkę, ale na bezchmurne niebo.

- Też tak myślę. - Dziewczyna chichocze. - Chodź się czegoś napić - po chwili dodaje i prowadzi nas do kuchni. Tak jak reszta domu jest duża i nowoczesna. Meble są czarno czerwone. Dużo oświetlenia. Na środku stoi wyspa z dołączonymi do niej krzesłami barowymi.

Monroe podchodzi do lodówki i wyjmuje sok pomarańczowy.
- Chcesz? - pyta podnosząc w tym samym momencie karton soku, tak żebym mogła go zobaczyć.

Kiwam głową na znak, że chcę.
- To co będziemy robić? - pytam i upijam łyk soku.

- Mam lody, więc możemy zrobić mały maraton telewizyjny. Albo jakaś impreza. Wybór należy do ciebie. - Alli podnosi szklankę z sokiem do góry, tak jakby chciała znieść toast. Robię to samo i stukamy się naczyniem. - Za dzisiejszą zabawę - mówi i upija sok.
Obydwie ze śmiechem wracamy do salonu.

- Allison, gdzie moje kluczyki od auta? - drże się chłopak stojący na schodach w salonie.

- Skąd ja to mogę wiedzieć? Trzeba było wczoraj nie wracać w stanie upojenia alkoholowego z jakąś laską. - Dziewczyna krzyczy na chłopaka.

- O, masz gościa? - pyta zaskoczony

- Taa... Nicki pamiętasz go? - Przyjaciółka zwraca uwagę na mnie. Kiwam przecząco głową.

Chłopak podchodzi do nas i wyciąga rękę.
- Lukas Monroe, dla przyjaciół Luk. - Przedstawia się.

- Ten Lukas?! - pytam zaskoczona swoją przyjaciółkę. Ta szczerzy zęby i kiwa głową na znak potwierdzenia.

- Dlatego się pytałam czy go pamiętasz - mówi z uśmiechem.

- O co wam biega, laski? - brunet pyta zaskoczony naszym zachowaniem.

- Oj bracie, ty też jej nie poznajesz? - pyta Alli.

- A powinienem? - odpowiada pytaniem siostrze.

- To może ja się przedstawię - proponuję. Przyjaciółka puszcza mi oczko. - Nickola Grey, dla przyjaciół po prostu Nicki.

- Nicki! - krzyczy chłopak i podnosi mnie i obkręcamy się wokoło.

- Też się cieszę, że cie widzę - mówię ściskając go.

- No, kope lat. Ależ ty się zmieniłaś, wyładniałaś. - Puszcza mi oczko, na co wybucham nieudawanym śmiechem.

- Dzięki. O tobie mogę powiedzieć to samo. Zmężniałeś. - Odpowiadam mu zgodnie z prawdą.

- Widzę, że teraz się nie pozbędę brata z domu - chichocze Alii.

- Nie ma szans - odpowiada jej Luk - chodź, usiądziemy i wszystko mi opowiesz - dodaje i ciągnie mnie w stronę wielkiej kanapy. Trzyma moją rękę, więc nie mam jak się uwolnić. Posyłam przyjaciółce spojrzenie wołające pomocy, jednak ta je ignoruje i śmieje się jak wariatka. Cała nasza trójka zajęła czarną kanapę.

- A więc, słucham? - mówi chłopak. Po jego spojrzeniu wnioskuję, że nie mam szans się z tego wykręcić.

***

Takim sposobem mamy kolejny rozdział. Kto się cieszy? :D
Mam do Was prośbę, moglibyście zostawić coś po sobie?
Zastanawiam się nad przestniem pisać tej książki. Więc oczekuje od Was tego co o tym myślicie, dobry pomysł?

Znalazłam Swoje SzczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz