ROZDZIAŁ XXI

59 9 0
                                    

W prawdziwej przyjaźni nie chodzi o to, żeby być nierozłącznym,  ale o to  żeby rozłąka nic nie zmieniła.

***

- Nicki - woła mnie dziewczęcy głos za moimi plecami. Nie mogę poznać po głosie, więc odwracam się.

- Allison - krzyczę i rzucam się na moją dawną przyjaciółkę. - Co ty tu robisz? - Obydwie tkwimy w mocnym uścisku.

- No jak to co? Idę na rozpoczęcie roku - śmieje się i przestaje ściskać

- Ale jak? - pytam oniemiała.

- Przeprowadziliśmy się z powrotem do Coldwater - mówi szczerząc się w szerokim uśmiechu.

- Matko. Naprawdę? - rzucam się na jej szyję z radością.

- Ejj. Udusisz mnie zaraz - przyjaciółka klepie mnie w plecy.

To musi być naprawdę ciekawy widok dla przechodniów. Dwie dziewczyny przytulające się na parkingu przed szkołą. Zamiast smucić się z rozpoczęcia roku, to my się śmiejemy i płaczemy jednocześnie. Tak jest jak się spotka przyjaciółkę po latach.

Przyjaciółka wyrosła na zgrabną dziewczynę. Kiedyś niska, szczupła dziewczyna, która nie mieszała się w sprawy innych, wstydliwa. Teraz wysoka brunetka, pofalowane włosy z delikatnym makijażem. Ubrana w białą, koronkową sukienkę a do tego skórzana kurtka i czarne szpilki. Już nie wygląda tak niewinne jak kiedyś.

Allison w podstawówce przeniosła się wraz ze swoją rodziną do Miami, miasta oddalonego od naszego o ponad 1400 mil. To dużo licząc, że podróż zajmuje w jedną stronę ponad 20 godzin. Czasami przyjeżdżała do nas z powodu wizyt rodzinnych, lecz nie zdarzały się one za często. Raz na rok albo i rzadziej. Utrzymywaliśmy kontakt. Czasami dzwoniłyśmy do siebie i pisałyśmy. Ani razu nie wspomniała o jej zamiarach.

- Chodź na te piekielne rozpoczęcie. A po nim wszystko mi opowiesz. - mówię i kierujemy się we dwie w stronę potężnych, szklanych drzwi, które prowadzą do wnętrza naszego liceum.

Dziś zaczynamy drugi rok naszej edukacji. Jak na razie zapowiada się nieźle. Pogodziłam się z Mią i odzyskałam starą przyjaciółkę. Tylko serce jeszcze boli po zerwaniu, ale udaje mi się nie myśleć o nim.

Wchodzimy do wielkiej sali, w której odbywają się najważniejsze sprawy. Siadamy we dwie w przedostatnim rzędzie. Oczywiście, akademia jak zwykle okazuje się nudna. Zwykłe przywitanie i sprawy organizacyjne. Po pół godzinnej przemowie udajemy się do swoich klas. Okazuje się, że Allison wybrała niemalże takie same kierunki zajęć co i ja, co jakoś mnie uszczęśliwia, bo niestety Mia już rok temu zainteresowała się bardziej naukami ścisłym, a nie tak jak ja humanistyką. Nie widzę jej nigdzie co mnie w ogóle nie dziwi, nigdy nie lubiła takich przedstawień.

Wchodzimy z Allison na pierwsze piętro, gdzie znajduje się kafejka, w ktorej znajdują się moi znajomi. Bez chwili wahania zmierzam w ich kierunku i się z nimi witam. Nie zapominam o mojej towarzyszce i zapoznaje ją z kumplami.

- To co? Cukiernia, pizza czy kawiarnia? - pytam zamykając drzwi od szkoły.

- Pizza. Raz się żyje - śmieje się i udajemy się pieszo w stronę pizzerii.
Na miejscu zajmujemy stolik w kącie.
W pizzeri jest pełno młodzieży, dlatego też zajmujemy miejsca najbardziej odludnione.

- To co zamawiamy? - Allison pyta mnie przeglądając menu.

- Hmm. Pepperoni? - odpowiadam pytaniem na pytanie.

- Jasne - mówi i idzie złożyć zamówienie.

Po paru minutach mogłyśmy już zacząć rozmowę.

- No, opowiadaj - zachęcam.

- Rodzicom znudziło się mieszkanie w dużym mieście, nam zresztą też. Za dużo tłoku, ciągle coś się dzieje. Poza tym babcia zaczęła chorować, a jest sama więc sobie nie poradzi. Więc postanowiliśmy przeprowadzić się z powrotem do niej, tutaj do Coldwater. - mówi, a w jej oczach dostrzegam radość. Wiem jak bardzo jest zżyta z tym miejscem i z babcią.

- Czemu nie dałaś żadnego znaku? Przecież bym wam jakoś pomogła, poza tym siedziałaś pewnie w domu przez całe wakacje choć parę mil dalej miałaś przyjaciół.

- Niespodzianka - mówi - Przyjechaliśmy zaledwie kilka dni temu. Babcia na miejscu wszystko załatwiła, tak żebyśmy mieli szkołę. Meble sprzedaliśmy razem z domem więc nie było czego przewozić.

- No i udała ci się niespodzianka. - mówię gdy na naszym stoliku pojawia się pizza.

Jemy ją rozmawiają na różne tematy. O ludziach, starych znajomych, wspominamy dawne momenty.

- A co u Mii? - pyta. Wiem, że dziewczyny nie utrzymywały kontaktów. Więc się nie dziwię, że błysk w oczach Allison znikł a na jego miejsce pojawił się ból.

Opowiadam jej co słychać u przyjaciółki. Mówię o naszej kłótni, pogodzeniu się. O przemianie Mii.

- A ty masz chłopaka? - pyta się gdy wspominam o Scocie.

- Długa historia - mówię z nadzieją, że zmieni temat.

- Opowiadaj, trzeba nadrobić ten stracony czas. - zachęca.

- Nie dziś. Kiedy indziej. - mówię - A co u ciebie w tych sprawach - pytam.

- A weź, tam to nie ma w czym wybierać - mówi i śmieje się - żebyś widziała, to byś sama oceniła. Ale miałam kilka związków, nieudanych oczywiście, które trwały kilkanaście dni, ale nie ma o czym gadać.

Rozmawiamy jeszcze kilka minut. Około osiemnastej żegnam się z nią i wracam do domu.

Piszę jeszcze z Mią, której uświadamiam o powrocie Allison. Obydwie na pewno ucieszą się z powrotu i odbudują utracony kontakt.
Przygotowuję się jeszcze do następnego dnia.
I zmęczona zasypiam.

***

Znalazłam Swoje SzczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz