44.

3K 196 31
                                    

Mercy opadła na łóżko, a ja zawisłem nad nią z uśmiechem.

- Obiecuję, że już nigdy więcej tego nie zrobię. - powiedziałem. - Dziękuję. - cmoknąłem ją w usta.

- Niall, chyba muszę Ci coś powiedzieć. - odparła.

- Coś się stało? - spytałem zmartwiony. Położyłem dłoń na jej policzku i pogładziłem jej skórę.

- Ostatnio źle się czuję. - powiedziała.

- Jesteś chora? - spytałem, bojąc się najgorszego.

- Nie. - zaprzeczyła szybko. - Jestem w ciąży.

- Naprawdę? - spytałem.

- Tak. Nasz sylwestrowa noc pamiętasz? - spytała, a ja się zaśmiałem.

- Mały Niall.

- Lub mała Mercy. - uśmiechnąłem się.

- A Ty nie chciałaś nowego domu. Teraz już nigdzie nie zmieścili naszego maluszka.

- Nie wiedziałam, że masz zamiar robić dzieci do końca życia. - powiedziała, a ja się zaśmiałem. - A tak w ogóle to gdzie są dzieci? - spytała.

- Emily i Teddy zabrali Julie i Eddie'ego do Louis'a. - powiedziałem. - Powinni zaraz wrócić. - dodałem i odsunąłem się od brunetki. Usiadłem na łóżku, a ona usiadła obok mnie. Usłyszałem trzask drzwiami co oznaczało, że dzieci wróciły do domu. Wyszliłmy razem ze sypialni i zeszliśmy na dół. Zobaczyliśmy tam Emily i Teddy'ego, którzy byli cali zapłakani. - Co się stało? Gdzie Julia i Eddie? - spytałem.

- J-julia jest w salonie, a Eddie...on...ktoś go porwał. - powiedziała Emily. Wracaliłmy do domu i nagle podejchało jakieś auto. Wzięli Eddie'ego i...i próbowali zabrać Julie, ale ktoś ich zobaczył. Ja nie chciałam...my nie chcieliśmy. - wybuchnęła większym płaczem.

- Emily spokojnie. - powiedziałem i złapałem ją za ramiona. - Znajdzieny go, tylko nie płacz, bo to nie wasza wina. - dodałem i przytuliłem ją.

Wiedziałem czyja to sprawka.

***

- Proszę jechać do Lilly Moon! - krzyknąłem.

- Panie Horan, proszę się uspokoić. - powiedział policjant. Mercy złapała mnie za rękę, ponieważ wiedziała, że zaraz nie wytrzymam. - Dlaczego oskarża pan Lilly Moon?

- Jest nienormalna. Próbowała rozbić moje małżeństwo i wmówić mi, że mam z nią dziecko. - odpowiedziałem.

- Spotkał ją pan wcześniej?

- Nie, ale sama przyznała się do tego, że mnie śledziła. - odparłem.

- Czy komuś z pana rodziny zdarzył się jakikolwiek wypadek w ostatnich trzech latach? - zadał pytanie, a ja zamknąłem oczy by sobie coś przypomnieć.

- Moja żona. Moja żona miała wypadek. Wyszła do sklepu i potrąciło ją auto. - powiedziałem.

- Przespał się pan z panną Moon? - spytał, a ja spojrzałem na Mercy, która spuściła wzrok na swoje buty.

- Tak. - westchnąłem. - Ale co to ma do sprawy?

- Możliwe, że zaginięcie państwa syna może mieć powiązanie ze zdradą pana żony. - wyjaśnił. - Groziła państwu kiedyś?

- Powiedziała, że to jeszcze nie koniec. - mruknąłem. - Proszę do niej jechać, albo sam to zrobię.

- Panie Horan, policja już działa. Niedługo odzyskają państwo syna. - powiedział policjant i zamknął swój notes. - Jeżeli będzie coś wiadomo, od razu do państwa zadzwonimy. - pożegnał się z nami, a my wyszliśmu z jego gabinetu. Wyszliśmy z komisariatu, a Mercy rozpłakała się. Przytuliłem ją do siebie i gładziłem jen plecy.

- Wszystko będzie dobrze, Mers.

On musi się znaleźć.

XXXX

I kolejny :)

Co dzieciom karzą robić w tej szkole?!

Co dzieciom karzą robić w tej szkole?!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Dla mnie to głupota 😂😂😂

Marcelina x

Horan Family||n.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz