39 rozdział - Perses i jego zagrywki

1.3K 128 10
                                    

-Czyli uważasz że jestem głupszy i słabszy niż ty? -zachichotał

-Tak z grubsza. -zaszarżowałam z mieczem Demeter.

-Jakoś nie pamiętam abyś lubiła szermierkę.

Wziął miecz Hadesa. Odparował mój cios. Potem znów zaczęłam ciąć za ciekle lecz on bez problemu blokował je.

-Robi się to nudne. -ziewnął.

Zaczął mnie atakować. Ledwo co odparowywałam jego ciosy. Zranił mnie w ramię. Ichor rozlewa się.

-Mówiłem że szermierka to nie twoja bajka.

Zobaczyłam różdżkę obok zdziecinniałego Hermesa.

-Hermesiku dasz mi ten patyczek?

-Nie to moje! -wziął i zaczął uciekać.

Ta. Dzięki Fata. Nie ma co.

-Chyba Hermes znalazł nową zabawkę. -zachichotał.

Nagle Ares uderzył Hermesa. Zaczął płakać. Lecz on bał się podejść aby dać moją własność.

-Odważny Ares zaraz zrobi w pieluszki. -zachichotał.

Uciekł za tron Posejdona nie daleko mnie. Wysunął rączkę z różdżką. Podbiegłam.

-Wielki z ciebie wojownik. -uśmiechnęłam się do niego

Uśmiechnął się i zaczał biegać wokół krzycząc.

-Jestem wojownikiem. Bójcie się.

Nie wierzyłabym ale Ares wyglądał jak rozkoszny dzieciak.

Wzięłam w obie ręce różdżkę. Gęsta mgła zaczęła z niej wypływać.

-I to mnie zniszczy? -zaśmiał się.

Gęsta mgła owijała się wokół niego. Strząsnął ją z siebie jakby nic.

A ja już straciłam tyle siły.

-Kronosa pokonali Olimpijczycy Chaosa też. Gaję również. I myślisz nadal że mnie pokonasz?

Ostatnimi siłami zrobiłam coś nie możliwego.

-Wzywam was smoki! To ja wasza pani!

Pojawiły się różne. Wraz z znaną mi Sophii zakon powietrza potężne masywne smoki z wielkimi skrzydłami. Gdzie indziej zakon ziemii. Ociężałe z wielką paszczą bez skrzydeł. W sadzawce zakon wody. Przypominały węgorze. Smukłe bez skrzydeł z łapami połączone błoną pławną. Przy paszczy miały wąs. Niczym chińskie smoki. I najpotężniejsze. Zakon ognia. Najwyższe i największe smoki. Skrzydła prawie tak wielkie jak u powietrznych. Masywne nogi. Z nozdrzy unosił się dym.

-Ale ja... ja wszystkie wybiłem. -wybuknął.

-Ty?! -buzował we mnie gniew.

Nie odezwał się. Pobladł. Przysunęłam mu miecz pod gardło.

-Jak?! -krzyknęłam.

-Ludzi łatwo zmanipulować. Wystarczy pokazać że coś jest niebezpieczne złe. Wtedy ludzie w obronie zabijają. Średniowiecze. To były czasy. Rycerze w imię obrony kraju zabijający bestie. -uśmiechnął się hamsko.

Podcięłam gardło. Ichor poleciał na mnie.

-Powinieneś zginąć za to.

-Oj nie sądzę. -pokazał Biancę zwisającą nad otchłanią Tartaru.

-Nie zrobisz tego. -zagroziłam

-A jak myślisz? -zachichotał.

Smoki pilnujcie go.

Po powiedzeniu tego telepatycznie znikłam w mgle.

Zapomnienie jest wśród nasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz