Cholera dzisiaj poniedziałek. Muszę iść do szkoły... co ja pierdole? Przecież ja nic nie muszę. Na tę myśl uśmiechnęłam się do siebie szyderczo. Czasami ( dobra u mnie bardzo często ) lubiłam nie chodzić do szkoły. Może to był pewnien rodzaj buntu ? Nie mam pojęcia ale wkurwialo mnie to ze wokół mnie było tyle idiotów. Może się po prostu bałam ze stanę się taka jak oni ? Poukładane , zaplanowane życie. Dobra praca , duży dom i rodzina. Tak pewnie większość ludzi wyobraża sobie przyszłość.Tak do mnie też to nie przemawia
Po moim monologu wewnętrznym wstałam i poszłam do kuchni. Wiedziałam ze moich rodziców już nie ma więc nie bałam się spokojnie zejść. W sumie nawet jakby byli nic by mi nie powiedzieli. Myślę ze już się przyzwyczaili.
Zjedzenie śniadania jest dużym wyzwaniem kiedy twoje zdolności kulinarne są zerowe , ale udało mi się zrobić spaloną jajecznicę. Kiedy tylko wzięłam kawałek do ust stwierdzialm ze nie jestem głodna i wrzuciłam ją do kosza.
Połowę dnia spedzialm leżąc na kanapie przed telewizorem oglądając The walking dead. Kochałam ten serial i trochę mi przypominał moje zycie. Nie mam pojęcia czemu pewnie to tylko moje fanaberie , ale niezwykle trafne.
Mój telefon nagle zadzwonił. Spojrzałam zaspana i zmęczona ( nawet nie wiem czym) na wyświetlać i resztkami sił przeciagnelam palcem zieloną słuchawkę.
-Halo ? - wymamrotałam.
- Hej Mag. Dzisiaj , Ty i ja , Starbucks ?
- Tani podryw Panie Devriesie.- zadrwiłam. - Okey o 16 w Starbucksie.- Może i tani ale za to jaki skuteczny.
*rozlaczylam się *
Po rozmowie spojrzałam na zegarek 15:30. Bez zastanowienia poszłam się ubrać. Załóżmy na siebie czarne jeansy z dziurami , bluzę vansa i vansy. Tak bardzo lubię vansy i chyba to widać no nie ?
Stwierdziłam ze nie mam na co czekać i wyszłam z domu żeby pójść już na umowione spotkanie. Prawdopodobnie będę trochę przed czasem ale trudno. Kiedy weszłam do środka odbyły się znowu rutynowe reczy . Uderzył we mnie zapach mielonej kawy , zajelam miejsce na końcu tak aby ludzie się na mnie nie patrzyli , ale też miejsce przy oknie aby móc patrzeć się na nich.
- Hej Mag ! - zauważyłam chłopaka w niebsikich pasemkach i zrozumiałam ze to Leondre więc odpowiedziałam mu uśmiechem.
-Cześć. Jak tam było w szkole ? - spytalam zbytnio nie ciekawa odpowiedzi.
- Woow ! Chyba ja raczej Cię powinienem zapytać jak nie było w szkole ? - parsknełam.
- Przestań. - odpowiedziałam próbując być stanowczo - poważna.
- Powiedz mi tylko czemu ? Czemu tak postepujesz ?
- ,, Przeżywaj każdy dzień , jakby to był ostatni dzień Twojego życia " - to często używany frazes, lecz stosują się do niego tylko głupcy. Kto ma na to energię ? A jeśli akurat pada albo zlapałes przeziębienie? To nie jest praktyczne. Znacznie lepiej próbować być towarzyskim , odważnym i przebojowym , tak żeby coś po tobie zostało.
- Myślę ze rozumiem. - przytaknął a ja nie byłam pewna czy mowi prawdę. - Dobra idę nam zamówić kawę. Rozumiem ze chcesz to co wczoraj ? - puścił mi znaczące spojrzenie.
- Tak. - pokiwalam głową biorąc do ręki swój telefon. Zmarszczylam brwi widząc ze Luckass do mnie dzwoni. Po chwili odebrałam.
-Hej Luki. Czemu dzwonisz ? - spytalam próbując nie okazywać zdziwienia.
CZYTASZ
SINNER L.DEVRIES
Fanfiction- Wszystko rozumiem , ale powiedz mi jedno ... nigdy nie myslalas o ucieczce stąd ? Przecież zawsze możesz to zrobić w każdej chwili ?! - Nie rozumiesz , to wszytsko jest bardziej skomplikowane niż myslisz. - O czym ty mówisz ? - On ci nie pozwoli...