25. To był błąd

374 41 7
                                    

Oczekując na Jennifer w salonie nie mogłem sie skupić na żadnej innej rzeczy oprócz na Mag. Czuje sie winny temu wszystkiemu. Niewinna dziewczyna ucierpi na uczuciu do mnie. Ucierpi przeze mnie.
Dziwni mnie tylko to jak moze jej zależeć na takim kimś jakim jestem ja. Nawet moja matka nie potrafiła mnie darzyć jakimkolwiek uczuciem a co dopiero dziewczyna ktorą znam od niedawna i którą niestety traktowałem jak szmatę.

Drzwi wejściowe sie otworzyły i przede mną stanęła Jennifer. Po jej minie mogłem wywnioskować ze rzuciła wszystko co robiła żeby szybko tutaj przyjechać.
Dziękuje jej za to...

- To jaki masz plan ? - spytała.

- Nie mam planu. - przyznałem.

- Jak to ? - spytała zdziwiona moją postawą a ja jedynie wzruszyłem od niechcenia ramionami.

- Co sie z tobą dzieje ?! - krzyknęła. - Nigdy nie widziałam cie tak zrezygnowanego jak teraz.

Popatrzyłem na nią ozięble ze jakby byka inna sytuacja to za taki ton do mnie mogłaby nieźle oberwać.

- Jen czy ty wiedziałaś o tym ,ze Mag cos do mnie czuje ? - spytałem podnosząc na nia lekko wzrok.

- Nie. - na jej twarzy pojawiło sie zmartwienie. Pewnie dziwi sie jakbym cudem mogła poczuć cos do mnie. - I co z tym zrobisz ?

- Ja..nie wiem.

Po raz pierwszy do cholery nie wiem co mam zrobić ?!

- Spokojnie. - usiadła obok mnie na kanapie. Tak blisko ze aż mogłem poczuć jej odurzające perfumy.

- Ja Jen sam nie wiem. Z jednej strony chce ją ratować bo cos mnie ciągnie do tej dziewczyny ,ale z drugiej...- westchnąlem. - wiem ,ze to bardzo ryzykowne iść do Lenehana bo może być to prawdopodnie pułapka i chce ją tam zostawić.

- Leondre znam cie juz długo i szczerze mówiąc zawsze wiedziałam ze jestes dupkiem bez uczuć ,ale gdy uratowałeś Mag od tego napaleńca Deryla cos mnie tknęło. Nigdy nie widziałam żebyś bronił którejś z nas przed tak ważnym klientem a co dopiero przytulał którąś z nas.
Ona była inna dla ciebie ,traktowałes ją jakos inaczej. Nad żadnym porwaniem przez Lenehana nie zastanawiałeś sie czy odbić tą dziewczynę a nagle tutaj nie masz pojęcia co zrobić. Devries zadaj sobie podstawowe pytanie. Jest sens ją ratować ?

Czy jest sens ją ratować ?
Oczywiście ze jest. Musi być. Nie zostawię jej tam samej. Nie w rękach tego pieprzonego zboczeńca.
Nie zrezygnuje z jedynej osoby której zalezy na mnie i mi zalezy na niej...
Kurwa.

- Ja jej potrzebuje. - przyznałem kryjąc twarz w rękach.

- Tak myślałam. - przyznała radośnie sie uśmiechając. -To jaki plan ? - spytała po raz kolejny.

- Jeszcze dzisiaj umówię sie z Lenehanem na ,,rozmowę '' o tym jeśli odda ją po dobroci to nie trzeba będzie wprowadzać drastycznych metod a jeśli nie będzie chciał jej oddać to wkroczymy do akcji.

- Co masz na myśli pod hasłem ,,wkroczymy do akcji '' ?

- Zadzwonię po starych dobrych przyajciół. - uśmiechnąłem sie.

- Justin ? - spytała. Myślałem ze sie ucieszy lecz na jej twarzy zobaczyłem lekkie zmartwienie.

Obecność Justina i jego ekipy da nam znaczna przewagę wiec trzeba sie tylko cieszyć. Moge sie założyć ze Lenehan gdy tylko zobaczy mnie i Justina łączących siły odpuści i ją odda.

Przynajmniej mam taką nadzieje.

Martwi mnie jedynie zakłopotanie Jen. Powinna sie cieszyć ze będzie Juss , bo dzięki niemu role sie odwrócą i to my będziemy mieli przewagę nad Lenehanem. Powinna sie cieszyć ze odzyskamy jej przyjaciółkę. Czyż nie ?

- Ja juz lepiej pojde. - przyznała po czym wzięła swoją torbę i szybko wyszła z domu.

- Pa - krzyknąłem ale założę sie ze tego nie usłyszała bo juz jej prawdopodobnie nie było.

Po jej wyjściu wykonałem telefonii Justina. Chłopak zgodził sie bez większych przeszkód. Nie musiałem go nawet zbytnio namawiać. Wystarczylo ze usłyszał słowa pomożesz mi zajebac Lenehana ?
Obydwoje nieprzepadalismy za tym chujem. Mi on przeszkadzał w interesach i był jak wrzód na dupie a Justin ma z nim prywatne porachunki.

Moze nie widac tego po Lenehanie ale jest idealnym zabójca. Zabił cała rodzine Jussa po ten wszedł mu w jakiś sposób w drogę.

Zemsta będzie słodka.

Teraz została ta gorsza rozmowa. Z tym pierdolonym sukinsynem. Wykręciłem jego numer i przyłożyłem telefon do ucha.
Dwa sygnały nadal nikt nie odebrał. Za trzecim sygnałem usłyszałem dźwięki podnoszącej sie słuchawki.

- Witaj Lenehan. - powiedziałem z przekonaniem w głosie.

- No witam , widzę , ze filmik dotarł. -miałem ochotę strzelić mu kulkę w łeb.

- Chyba masz cos co należy do mnie. - przyznałem. W odpowiedzi usłyszałem głuchy śmiech.

- Do ciebie ? Przecież tego nie chciałeś. Wyrzuciłeś. - miał poerdoloną racje.

- To był błąd.

- Oj Devries ,bardzo mi przykro ,ale według mnie człowiek powinien uczyć sie na błędach wiec nie oddam ci jej.

- Moze zmienisz zdanie jak spotykamy sie na żywo ? Twarzą w twarz ? - musi sie zgodzić.

- Dobrze ,ale na moich warunkach.

- Yhymm - powiedziałem tchórzliwie żeby pomyślał ze sie go boje. Debil

- Jutro u mnie w burdelu o 17. Masz przyjść sam ,bo inaczej twoja lalunia ucierpi. Jak jej tam...Mag ?

- O to sie nie bój. Nic sie jej nie stanie.

Ale tobie za to wręcz przeciwnie.

-----------------
Hejcia ❤️
Rozdział sie podobał ?
Mi tak 2/10 zawsze mógłby byc lepszy
Zachęcam do komentowania 🐼
Mamy juz 7,92 K ❤️

SINNER L.DEVRIESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz