Rozdział 14

2K 123 3
                                    

Już dwa razy w moim życiu w ciągu paru sekund straciłam najważniejszą dla mnie osobę. Strach i smutek ogarniał mnie całą. Nie miałam pojęcia co teraz zrobie i czy pozbieram się po stracie mamy.
Obudziłam się nad ranem, Chris nadal leżał obok mnie, ale nie spał.

-Clary, jak sie czujesz?- Chris spojrzał na mnie i odgarnął włosy z mojej twarzy.

-Boje się...- Chris usiadł, zrobiłam to samo.

-Czego się boisz?

-Chris zostałam sama, nie mam już nikogo, co się teraz ze mną stanie?- Chris przyciągnął mnie do siebie i przytulił.

-Wiem jak się czujesz, przeżyłem to samo, ale nie martw się, ja cię nie zostawię- Chris był teraz dla mnie wszystkim co miałam.

-Nie wiem jak teraz ma wyglądać moje życie.

-Nie martw się, masz Ricka- zapomniałam o Ricku. Przecież u niego mieszkam i był partnerem mojej mamy, przecież musiał się mną zająć.

Leżeliśmy tak jeszcze jakiś czas, nie mogłam przestać płakać. Kiedy Chris zdołał mnie uspokoić poszliśmy do kuchni. Rick siedział z kubkiem kawy i patrzył się w ścianę, był tak samo załamany jak ja.

-Clary, musimy jechać na komendę- w jego głosie można było usłyszeć strach.

-Po co na komendę? Nie do szpitala?- Rick patrzył na mnie ze łzami w oczach, Chris usiadł obok mnie, miał dziwną minę po czym się odezwał

-Clary, przykro mi ale twoją mamę znalazła policja.

-Tak właściwie to...co się stało- wiedziałam tylko tyle że mama nie żyje ale byłam tak załamana że nie zapytałam jak umarła.

-Wracając z pracy ktoś ją zaatakował.

-Morderca?- Rick popatrzył na mnie i zdołał coś z siebie wydusić.

-Nie wiadomo, dlatego jedziemy na komendę.

Zjedliśmy w ciszy śniadanie a potem pojechaliśmy na policję. Chris prowadził auto, Rick nie był w stanie. Na komendzie podszedł do nas jakiś starszy policjant i zaprowadził nas do swojego gabinetu.

-Pan jest partnerem Anny?- Rick pokiwał głową- A pani jej córką?

-Tak.

-Jest pani pełnoletnia?

-Tak.

-Dobrze więc przejdźmy do rzeczy. Pani matkę znaleźliśmy parę mil od jej pracy, przy lesie. Ktoś...a raczej coś ją zaatakowało, wykrwawiła się.

-Chwileczke...jak to "COŚ"?

-Rany nie były zadane nożem ani żadnym ostrym przedmiotem.

-Więc?

-Zęby...pazury, to prawdopodobnie wilk, i to jakiś spory.

-Jeden?

-DNA które pobraliśmy pochodzi od jednego osobnika.

-Czy możemy ją zobaczyć?

-Przykro mi to mówić panienko ale...obawiam się że nie ma na co patrzeć- łzy popłyneły po moich policzkach. Miałam dość słuchania tego wszystkiego. Wybiegłam z komendy, Chris ruszył za mną.

-Clary zaczekaj!- staliśmy na parkingu, płakałam jak dziecko.

-Ktoś z nas ją zabił! Ktoś z watahy!

-Clary to nie możliwe- Chris mówił to tak jakby był pewny na sto procent.

-Skąd wiesz?! Przecież normalny wilk by jej tak nie rozszarpał!

-Cary ale ja nie mam pewności że w mieście nie ma innych ugryzionych.

-Przecież mówiłeś że wszyscy wyjechali na Alaskę.

-Ci których szkoliliśmy to tak- wszystko staneło na głowie. Czyli w mieście są inni, niewyszkoleni i przez to jeszcze bardziej niebezpieczni.

-Musze się dowiedzieć kto to był!

-Clary spokojnie wiem co czujesz!

-Musze!- rozpierała mnie złość. Zabije tego kto to zrobił.

-Dobrze, pomogę ci- Chris podszedł do mnie i mnie przytulił. Byłam wściekła i smutna. Nie wiedziałam jak i od czego zaczne poszukiwania ale musiałam to zrobić...dla mamy.

____________________________________

Witam :) teraz postaram się pisać częściej ale mniej, ale postaram się też aby coś działo się w tych rozdziałach. Komentujcie i głosujcie :) miłego czytania.

ClaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz