Rozdział 20

1.7K 119 3
                                    

Ja i Chris już wyruszyliśmy w drogę. Ron i Luke zostali jeszcze w Portland aby załatwić szkołę dla niego.

Polecieliśmy samolotem aby było szybciej. Droga była przyjemna i nie było żadnych problemów. Po wylądowaniu było jednak gorzej. Zaczął mnie boleć brzuch i bardzo się stresowałam. Przyzwyczaiłam się do mieszkania z Chrisem ale teraz mieliśmy zamieszkać razem w domu. Bałam się tego wszystkiego. Byłam teraz sama, nie miałam do kogo zwrócić się w razie problemu bo mama była moją ostatnią rodziną jaką znałam. Była jeszcze ciocia Meg ale wolałam spać pod mostem niż z nią zamieszkać.

Jechaliśmy w ciszy autem kiedy Chris wkońcu sie odezwał.

-Clary mam do ciebie pytanie.

-Więc pytaj.

-To nie będzie zbyt przyjemne pytanie.

-Trudno, możesz zapytać o co tylko chcesz.

-Opowiedz mi o wypadku twojego taty.- troszeczke mnie zamurowało.

-Jechałam razem z tatą żeby odebrać mamę ze szkolenia. Było już późno i prawie nic nie było widać. Tata nagle stracił panowanie nad kierownicą i uderzyliśmy w innego kierowce. Leżałam trzy tygodnie w śpiączce. Kiedy się obudziłam jego już nie było.

-To przykre.

-Tak wiem. Czasami dostawałam listy od tego kierowcy. Pytał jak się czuje i co robie.

-Poczucie winy?

-Pewnie tak, ale mimo wszystko było to miłę.

Jechaliśmy dalej już nic nie mówiąc. Nadal bardzo stresowałam się przed nowym domem. Wiedziałam jednak że ten dom to szansa na to bym mogła być sobą. Daleko od ludzi mogłam spokojnie oswajać wilka.

Droga z lotniska była dość długa. Dojechanie do naszych domków trwało aż do zachodu. Mimo wszystko było warto. Okolica była piękna. Wszędzie las, spokój i żadnego człowieka w promieniu ośmiu kilometrów.
Domki były piękne, całe zrobione z drewna. Przypruszone śniegiem były bardzo urocze.

-No Clary, jesteśmy na miejscu.

-Matko Chris jak tu pięknie!

-Starałem się wybrać coś ładnego i daleko od miasta. No i znalazłem to!

-Oj udało ci się!

-Spokojnie, jeszcze nie widziałaś swojego pokoju a uwierz mi warto na niego czekać.

Weszliśmy do domu. W środku także był piękny. Przytulny i zadbany. Czułam że szybko się tu zadomowię.

-Clary twój pokój jest na górze, ostatnie drzwi na lewo.

-Okej, dzięki.

Poszłam na górę. Tak jak Chris powiedział weszłam do ostatnich drzwi na lewo. Kiedy byłam już w środku zatkało mnie. Pokój był cudowny.

Ściany miały bordowy kolor. Na podłodze leżał wielki czarny dywan. Na rogu pokoju były okna sięgające od podłogi aż po dach. Obok nich stał mały stolik i fotel. Na środku stało ogromne łóżko a obok niego szafka nocna. Na ścianie niedaleko drzwi wisiało wielkie lustro dzięki któremu pokój wydawał się większy. Po drugiej stronie stała szafa i biórko a nad nim szafka zapełniona książkami. Pokój był cudny, zawsze o takim marzyłam, ale moje i mamy problemy finansowe nie pozwalały nam na to.

Zbiegłam na dół, Chris ustawiał pudła z naszymi rzeczami w salonie. Podbiegłam do niego i go przytuliłam.

-Łoł! Clary! Co się stało?

-Chciałam ci za to wszystko...ten cały dom i za to że jesteś tu ze mną podziękować.

-Nie dziękuj, Clary gdyby nie ty chyba zostałbym tam do śmierci.

Nastała cisza, nadal w uścisku patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Czułam jego dłonie na moich biodrach, jego napięte mięśnie. Czułam się przy nim tak dobrze. Po chwili Chris zaczął przybliżać swoje usta do moich i...pocałował mnie.

ClaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz