04.

627 29 7
                                    

(poprawiony) - musiałam zmienić KAŻDY czasownik z czasu teraźniejszego na przeszły. chyba jakaś klepka nie trzymała mi się głowy, jak to pisałam 5 lat temu.


Kilka tygodni wcześniej...

Narrator


- Będziecie tak stać nade mną i płakać, bo dostałem kulkę? – niebieskowłosy chłopak spróbował się zaśmiać, jednak na jego twarzy szybko pojawił się grymas bólu. – No dalej, chłopaki, nie bądźcie tacy! Przecież nie umarłem.

- Ale mogłeś. – odburknął jego ciemnowłosy przyjaciel, którego oczy płonęły żywym ogniem.

Razem z dwójką blondynów stał nad łóżkiem szpitalnym Michaela i starał się okazać choć trochę wdzięczności swojemu przyjacielowi za to, że uratował im wszystkim życie. Ostatecznie jednak nie wychodziło im to za dobrze, całej trójce, nie byli najlepsi w okazywaniu uczuć.

- Mike, mogłeś nie przeżyć. To było cholernie niebezpieczne! Co ci odbiło? – chłopak z piwnymi oczami oparł się rękoma o barierkę łóżka.

- Uratowałem Wam życie, to mi odbiło. – Michael rzucił w jego stronę nieco rozgniewane spojrzenie. – Dzięki za wsparcie, Ashton.

- To nie jest kwestia ratowania życia, tylko przyjmowania na siebie śmiertelnych ciosów! Nie możesz tak robić, nie dla żadnego z nas i nie kosztem siebie!

- Zamiast bycia mi jakkolwiek wdzięcznym, ty wolisz wrzeszczeć! Jesteś takim egoistą, nie martwisz się o to, że mogłem zginąć, tylko o to, że mogło być nas jeszcze mniej! Chyba jesteśmy przyjaciółmi, czy może jednak nie?!

Michael zaczął się podnosić z łóżka szpitalnego, mimo przeszywającego go na wskroś bólu. Buzowała w nim złość i żal do przyjaciela, który potraktował jego oddanie, jako coś kompletnie nieważnego, w kontekście śmierci, jakiej mógł... no cóż, doznać. Sapnął jednak ciężko i opadł z powrotem na poduszki, wykrzywiając twarz w grymasie bólu.

- Dosyć! – blondyn z czarnym kolczykiem w wardze stanął pomiędzy łóżkiem a drugim przyjacielem, unosząc ręce do góry. – Najlepiej się teraz pokłóćcie, chłopaki, proszę bardzo! Jesteśmy drużyną i wspieramy się nawzajem, Irwin. – spojrzał na zdenerwowanego ciemnego blondyna. – I nie ryzykujemy śmiercią, Clifford. – zerknął z ukosa na chłopaka z niebieskimi włosami. – Kto wie, ile jeszcze tu poleżysz? A ty, Hood, masz coś do powiedzenia?

W sali nastała nieprzenikniona cisza. Słychać było tylko dźwięk pikającej aparatury i niepewny, płytki oddech Michaela. Ten wybuch złości jednak nie był mu wcale potrzebny, już i tak był w kiepskim stanie. Mimo wszystko nie szykował się jeszcze do grobu.

- Znajdę go. – zaczął Calum, kierując się do drzwi. – Znajdę i zabiję.

- Nie sądzę, żeby to był dobry...

- Zamknij się, Hemmings! – wykrzyknął brunet. – On chciał nas zabić, prawie zabił mojego najlepszego przyjaciela.. Nie daruje mu tego. Nie tym razem.

Chłopak wyszedł z sali, pozostawiając Michaela, Ashtona i Luke'a w zupełnym zdezorientowaniu. Nie wiedzieli, co dokładnie planuje Hood – ale wiedzieli za to, że nie będzie to przyjemne. I że powinni go wspierać, ale on pewnie tego nie chce.

*

Scarlette


Od wtorku wróciłam do szkoły. Zaczęłam ćwiczyć na zajęciach wychowania fizycznego od czwartku. Przestałam zakrywać lewy policzek potrójną warstwą podkładu, korektora i pudru od następnego poniedziałku. Zaczęłam nosić sukienki i bluzki na ramiączkach od następnej środy. Zmniejszyłam opatrunki do minimum od następnej soboty.

Scary blood | c.h ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz