08.

516 21 8
                                    

(poprawiony)


Narrator


Kobieta po czterdziestce, o włosach w kolorze wypłowiałego brązu szła chodnikiem Venice, w lewej dłoni ściskając ciemnozieloną teczkę, wypchaną po brzegi papierami. Ubrana była w białą, idealnie wyprasowaną bluzkę, granatową spódnicę do kolan i tego samego koloru buty, na niewysokim obcasie. Jej brwi ściągnięte były w wyrazie niezadowolenia i frustracji.

Podskoczyła lekko, gdy w jej torebce zadzwonił telefon. Pośpiesznie go wyciągnęła, sprawdzając rozmówcę i odebrała.

- I jak?­ – spytał głęboki, męski głos po drugiej stronie słuchawki. – Dowiedziałaś się czegoś nowego?

­- Nie, wciąż to samo. Nic nie wiedzą.

- Powinnaś bardziej naciskać i więcej pytać. W takim układzie nigdy niczego się nie dowiemy!

- Może raz to ty pojechałbyś na tę rozmowę? – rzuciła kobieta z nieskrytym rozżaleniem w głosie, przechodząc przez ulicę. – W końcu jesteś ojcem!

- Nie. – zaprzeczył twardo mężczyzna po drugiej stronie. – To twoja robota, dobrze o tym wiesz. Nie wyrzekaj się teraz swoich słów, Christina. Dobrze pamiętam, co mówiłaś.

Później po prostu się rozłączył, a zrezygnowana kobieta stanęła na środku chodnika i zaczęła szukać kluczyków do samochodu, przy okazji przeklinając męża w myślach. To prawda, podjęła się rozwiązania sprawy śmierci Candy razem z detektywami, ale nigdy nie przypuszczała, że zostanie w tym zupełnie sama. W końcu Daniel był jej ojcem! Również powinien się włączyć w całą akcję, spotkać z detektywami; może wspólnie by coś ustalili.

Christina wsiadła do samochodu, rzucając torebkę i teczkę na tylne siedzenia, po czym oparła głowę na kierownicy, głęboko wzdychając. Trzy lata. Od trzech lat nie rozwiązano sprawy śmierci jej córki – ba! nawet nie wiadomo, kto to zrobił! Wszystkie dowody wskazują na przedawkowanie środków nasennych, pomieszanych z alkoholem. Ale jak jej, jedenastoletnia wówczas, córka miałaby zrobić coś takiego?! To było niemożliwe, nie do pomyślenia. Ponadto, na jej rękach znaleziono ślady skrępowania przez liny, więc tak naprawdę oczywistym było, że osoby trzecie brały udział w zabójstwie (nie samobójstwie, jak wpisane było w akcie zgonu). Nikogo jednak nie złapano.

Trzy lata.

Trzy lata niepewności.

Trzy lata dochodzenia.

Trzy lata tułania się po sądach i czarnych urzędach, aby dowiedzieć się czegokolwiek.

Trzy lata, od kiedy Candy nie ma.

*

- Odbierz. Odbierz, cholera, ten telefon!

Brunet chodził zdenerwowany po mieszkaniu, klnąc pod nosem i rzucając obelgi w stronę rozmówcy po drugiej stronie telefonu, który po raz kolejny nie raczył odebrać. W końcu chłopak odsunął komórkę od ucha, wziął zamach i roztrzaskał urządzenie na przeciwległej ścianie. W tym samym momencie, do mieszkania wszedł wysoki blondyn. Ściągnął kurtkę, nucąc pod nosem sobie tylko znaną melodię; zapewne piosenkę, która chwilę wcześniej leciała w samochodzie.

- Jakieś wieści? Masz go? – spytał brunet, wygrzebując spomiędzy kawałków telefonu kartę SIM.

- Nie, nie pojawił się tam. Dobrze się ukrywa. – rzucił jego przyjaciel, wchodząc do kuchni. – Mamy mleko?

Scary blood | c.h ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz