(poprawiony)
Narrator
16 lat wcześniej...
Calum dumnie wkroczył do sali, zatrzymując się na moment w progu białych, dwuskrzydłowych drzwi. Podparł swoje niewielkie rączki na biodrach, rozglądając się wokół. Wszystko wydawało się takie idealne – masa dzieci i zabawek, kolorowe rysunki na każdej ścianie oraz dywan, przypominający tor wyścigowy, po którym można było jeździć autkami. Spełnienie marzeń.
Chłopiec szedł przez salę, rozglądając się na boki z wielkim uśmiechem na twarzy, nucąc pod nosem muzykę z reklamy Coca-Coli. Taksował wzrokiem wszystkie zebrane w jego grupie dzieci, chcąc znaleźć kogoś odpowiedniego do zabawy ze sobą. Jednak wszyscy bawili się już z innym dzieckiem, a kilka samotnych osób wydawało się niewartych zainteresowania czteroletniego Caluma Hooda.
Podszedł do stolika, przy którym siedział samotny blondyn z włoskami postawionymi na żelu i nieco zbyt dużą koszulką w czerwonym kolorze. Calum postukał go palcem w plecy, przerywając chłopczykowi w ten sposób rysowanie. Ten powoli odwrócił głowę w jego stronę, spoglądając pytającym wzrokiem.
- Jestem Calum. – wyciągnął rękę do nowego znajomego, jednak ten jej nie przyjął. – Myślę, że możemy być przyjaciółmi. Może nawet najlepszymi przyjaciółmi! Jak masz na imię?
- Luke. – odburknął chłopiec, po czym wrócił do rysowania. – I myślę, że jednak nie możemy.
Hood przysiadł się do stolika, po drugiej jego stronie, spoglądając przez dłuższą chwilę na rysunek Luke'a. Nie rozumiał, co on oznacza, ale były na nim zburzone ściany i czerwona róża pośrodku.
- No weź, każdy chce mieć przyjaciela. Będziemy mogli chodzić razem na plac zabaw, nocować u siebie. – wymieniał brunet, wystawiając kolejne paluszki do góry. – Zagramy razem w piłkę nożną! Proszę, powiedz, że lubisz piłkę nożną! Lucas...
- Jestem Luke. – blondyn zmiął swój rysunek, po czym rzucił go w róg stolika. – I nie chcę przyjaciół, nie potrzebuję ich. Wolę być sam.
Z tymi słowami wstał, odchodząc na drugi koniec sali, pozostawiając Caluma samego.
- Hej, Luke! Luke!! Lucaaas!!
Następnego dnia Calum gonił nowego kolegę/chłopca, który woli być sam, po całej szatni, chcąc nawiązać z nim przyjacielską rozmowę. Wczoraj Luke nie chciał więcej rozmawiać z brunetem, którego mama odebrała o 14, więc nie miał już czasu, aby przekonać drugiego chłopca do zawiązania przyjaźni.
- Jestem Luke. – wskazał na literki wypisane nad jego półką. – L u k e R o b e r t H e m m i n g s, Azjato.
Oczy Caluma zrobiły się wielkie jak spodki, brwi uniosły niemal do nieba, a małe piąstki zacisnęły.
- NIE jestem Azjatą, głupku!
- NIE jestem Lucas, głąbie!
- Chcesz się bić?! – wykrzyknął mały brunet, stając w bojowej pozycji i podskakując w miejscu.
Zanim się jednak obejrzał, leżał na ziemi powalony przez Hemmingsa, który szarpał go teraz za kręcone włoski. Ciemne oczy Caluma zaszły łzami, gdy nie mógł zrobić nic, poza waleniem rączkami i nóżkami o posadzkę, aby wydostać się spod blondyna, który siedział na nim, nie mając zamiaru puścić.
CZYTASZ
Scary blood | c.h ✔
Fanfiction"Ponieważ mam serce czarne jak smoła A pod nim huragan Próbujący nas rozdzielić" TW; przemoc, alkohol, narkotyki, samookaleczanie, niepełna rodzina, gwałt, różnorakie zaburzenia (elementy te mogą pojawić się w mniej lub bardziej oczywisty sposób w...