Chapter 24

3.1K 237 17
                                    

Camila's POV

Do szpitala zawiozła mnie druga karetka. Zaczęli mnie uspakajać, a potem opatrzyli moje rany.
Pytałam o Lauren, ale nie dostawałam żadnej odpowiedzi, co doprowadzało mnie do szaleństwa.
Okazało się, że mam złamanych kilka żeber i konieczne było założenie mi opaski wokół złamań, pózniej położyli na łożku szpitalnym.
Dodatkowo zrobili mi prześwietlenie głowy, by upewnić się, że po pobiciu nie ma żadnych krwiaków itp.

Policja pytała mnie o nazwisko Lauren, by móc powiadomić jej rodzinę. Pytałam ich, czy coś wiedza o jej stanie, ale wiedzieli tyle co ja, czyli tak naprawdę, to nic. Zapytali rownież, czy mam jeszcze kogoś bliskiego, kto mógłby się zająć mną i moją siostrą. Powiadomiłam ich, że mam dziadków za miastem, których nie widziałam kilka lat i podałam im adres, pod którym ostatnio mieszkali. Zapewnili, że ich znajdą i zawiadomią o naszej sytuacji.

Leże w pomieszczeniu szpitalnym już ponad godzinę i nie potrafię się uspokoić. Z moich oczu wciąż lecą łzy.
Nie wiedziałam, co z moją Lauren. Czy żyje czy... umarła.

Pielęgniarki zabroniły mi poruszania się, chyba że koniecznie muszę iść do łazienki. Zignorowałam je. Nie mogłam siedzieć tu bezczynnie. Musiałam wiedzieć, co z moją ukochaną.

Powoli wstałam i poczułam kłucie pod opatrunkami.
Ręką złapałam się za bolące miejsce i skierowałam się do drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam pusty korytarz.
Skierowałam się na inny oddział, gdzie spotkałam mamę Lauren idąca w stronę bloku operacyjnego.

- Proszę Pani! - krzyknęłam i powoli podeszłam do niej, a ona mnie przytuliła.
- Co z Lauren? - zapytałam i odsunęłyśmy się od siebie. Oczy kobiety były zaczerwienione a po policzkach spływały łzy.
- Nie wiem... Dopiero przyszłam - powiadomiła - Pielęgniarka powiedziała, że została postrzelona i operują ją od ponad godziny.
- To moja ciotka ją postrzeliła... - jęknęłam chowając twarz w rękach i rozpłakując się - Nie wybaczę sobie, jeśli ona... umrze - ponownie poczułam uścisk Clary.
- To nie twoja wina...
- Ja powinnam tam leżeć, nie ona. Uratowała mi życie. Nie chce jej stracić - dodałam zalewając się łzami.
- Żadna z was nie powinna się tam znajdować. Bądźmy dobrej myśli - powiedziała załamującym się głosem

Odsunęłam się od Clary i usiadłyśmy na krzesłach w korytarzu w całkowitej ciszy. Pielęgniarka kilka razy upierała się bym wróciła odpoczywać, ale odmawiałam i w końcu już nie nalegała.

Myśli mnie zabijały. Czas mijał, a my wciąż nie miałyśmy żadnej informacji od lekarzy. Ojczym Lauren przyszedł do żony i zaczął ją pocieszać, a pielęgniarka ponownie się zjawiła, ale tym razem z policją.

- Mamy dobrą wiadomość - zaczął jeden z policjantów - Znaleźliśmy Twoich dziadków. Babcia czeka na dole przy recepcji.
- Jeśli będzie jakaś wieść o Lauren, proszę mnie powiadomić. Postaram się przyjść, jak najszybciej - poinformowałam Clarę i Mike'a, na co kiwnęli głową

Zeszłam na dół i skierowałam się do recepcji.
Dawno ich nie widziałam. Rodzice pokłócili się z nimi 3 lata przed wypadkiem i od tamtej pory już ich nie zobaczyłam.
Minęło 6 lat... Cieszyłam się, że mam szansę odnowić z nimi relacje, ale dzisiaj nie potrafiłam tego okazać.

- Camila? - usłyszałam ciepły głos mojej babci - Ale... wyrosłaś - dodała z uśmiechem
- Ummm... Dzień dobry - przywitałam się wymuszonym uśmiechem, ale naprawdę bardzo się cieszyłam, że ich zobaczyłam.
- Dowiedziałam się, co robiła Ci Carol i naprawdę jest mi bardzo przykro. Gdybyśmy wiedzieli, gdzie się znajdujecie to byśmy was zabrali... - powiedziała smutno
- Już po wszystkim... Gdzie jest Sofi? - zapytałam
- Z dziadkiem w domu. Czekają na Ciebie - poinformowała - Jak się czujesz? Mogę Cię już zabrać?
- Dobrze, ale nie mogę wrócić do domu.
- Dlaczego? - zapytała
- Lekarze chcą przetrzymać mnie dobę, a poza tym, to Laur... Umm... moja dziewczyna została postrzelona ratując mnie - powiedziałam niepewnie czekając, jak zareaguje.
- Um... Dobrze, zostać z Tobą? - zapytała
- Nie trzeba.
- To ja teraz pójdę i pozałatwiam papiery u lekarzy - uśmiechnęła się delikatnie i odeszła w kierunku recepcji
- Babciu? - zawołałam na co odwróciła się, a ją przytuliłam - Tęskniłam...
- Ja też - odpowiedziała, a po chwili odsunęła się uśmiechnięta i podeszła do recepcji.

Hear The Silence || Camren [PL] 🌈Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz