Następnego dnia, gdy wstałam to szybko się brałam i zeszłam na dół na śniadanie. Rodzice nie mieli zbyt dobrego humoru. Pewnie przez moje wczorajsze zachowanie podczas wizyty Banksów w naszym w domu. Wiedziałam, że rodzic będę mnie namawiali, abym ich przeprosiła, ale tego nie zrobię. Ostrzegałam ich, że ta wizyta może źle się skończyć, że oni źle na mnie wpływają ale rodzice mnie nie posłuchali. Z resztą jak zawsze.
Po śniadaniu od razu pojechałam do szpitala, w którym miałam mieć praktyki. Było jeszcze dużo czasy zanim nasz lekarz miał przyjść, więc mogłam na spokojnie porozmawiać z Molly. Do dziewczyny podeszłam w świetnym humorze.
- Cześć Molly
- No cześć Jane. Co ty masz taki świetny humor?
- Wczoraj byli u nas Banksowie
- I to jest powód do twojego świetnego humoru?
- Starałam się cały czas siedzieć cicho, no ale mama Michaela zaczęła mnie się wypytywać o studia i takie tam. No i potem odezwał się Michael
- I co mówił?
- Zaczął rozmowę o tego, że kolekcjonuje motyle- nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem
Molly słysząc te zdanie również zaczęła się śmiać. Sama nie wiem, dlaczego to nas tak śmieszyło. Każdy ma prawo do swoich zainteresowań, każdy ma prawo mieć własne hobby. Może dlatego, że Michael jest specyficzną osobą i nigdy bym nie pomyślała, że ma takie zainteresowania.
- Ale to jeszcze nie koniec- powiedziałam, gdy obie skończyłyśmy się śmiać
- Co jeszcze mówił?
- Że chce napisać książkę o motylach
- O mój boże. On naprawdę uwielbia motyle
- Powiedziałam mu, że tą książkę na pewno starsi ludzie przeczytają
- Od kiedy jesteś taka nie miła?
- Nie wiem. Ostrzegałam rodziców, że tak będzie więc niech nie mają pretensji
- A co z Louisem?
- Widziałam się z nim wczoraj. Wytłumaczył, że z tą dziewczyną to nic poważnego no i nasze spotkanie jest nadal aktualne
- Podoba ci się, co?
- No jest przystojny i dobrze i się z nim rozmawia
- Mi się wydaję czy ty robisz sobie teraz nadzieję?
- Wydaję ci się
Po chwili przyszedł lekarz, który opiekował się praktykantami. Razem z lekarzem chodziliśmy do chorych i próbowaliśmy już sami zająć się chorymi. Oczywiście pod okiem doktora.
Po praktykach pojechałam do Starbucksa. Wychodząc z kawiarni spotkałam Louisa, który akurat wchodził do środka. Chłopak kazał mi na siebie poczekać i szybko kupił sobie kawę po czym oboje wyszliśmy z kawiarni.
- Co u ciebie?- zaczął chłopak
- Po staremu. Od wczoraj nic się nie zmieniło
- No tak
- A u ciebie?
- Tez po staremu. Spieszysz się do domu?
- Nie za bardzo Czemu?
- Może byśmy poszli na plaże?
- Z chęcią
Oboje uśmiechnęliśmy się do siebie po czym poszliśmy na plaże, która była nie daleko. Przez całą drogę nie zamieniliśmy ze sobą słowa. Szliśmy w milczeniu i raz po raz na siebie zerkaliśmy. Gdy byliśmy już na plaży to usiedliśmy na jednym dużym kamieniu i patrzeliśmy na dzieci, które budowały zamki z pisaku.
CZYTASZ
Fool For You // Louis Tomlinson
Fanfiction"Zaufanie jest jak zapałka, drugi raz jej nie odpalisz"