Rozdział 8

546 29 0
                                    

Dzisiejszy dzień w szpitalu minął jak zawsze. Praktykanci pod okiem doktora Freemana podawali leki pacjentom. Mi jak zwykle dobrze szło. Doktor Freeman był ze mnie dumny. Te bycie "doktorem" coraz bardziej mi się podobało. Czułam się coraz pewniej w tym białym fartuchu i w roli lekarza. To było moje marzenie od dzieciństwa, ale teraz poczułam, że bycie to moje przeznaczenie. Na dzisiejszych praktykach byłam świadkiem śmierci pacjenta. Pan Duncan miał 60 lat i  był chory na nowotwór kości. Kiedy go poznałam to było mi go bardzo żal. Pan Duncan był kobieciarzem. Praktycznie od czasów studiów. Nigdy się nie ożenił. W wieku 20 lat poznał jedną dziewczynę, w której się zakochał. Po kilku miesiącach ich znajomości ta kobieta zaszła w ciąże. Pan Duncan zostawił tą kobietę z dzieckiem i wyjechał.  Przestraszył się tej odpowiedzialności. Nigdy nie interesował się swoim synem. Dopiero rok temu wrócił. Chciał poznać swojego syna, ale on nie chciał. Pan Duncan wrócił z powodu choroby. Przed śmiercią chciał naprawić swój błąd jakim było porzucenie dziecka. Jego syn dopiero wczoraj dowiedział się o chorobie. Dzisiaj przyjechał ze swoja mamą, żoną i córeczką. Pan Duncan zdążył powiedzieć tylko "przepraszam". Nigdy nie miałam dużego szacunku dla takich osób. Nigdy nie rozumiałam jak można porzucić swoje dziecko. Ale historia pana Duncana szczególnie mnie poruszała. Może dlatego, że sam pan Duncan został porzucony przez swojego ojca i myślał, że tak musi być? Może dlatego, że pan Duncan obawiał się, że będzie złym ojcem? Może dlatego, że pan Duncan bał się zawieś syna? On po prostu uznał, że jego syn będzie szczęśliwszy kiedy jakiś inny facet go wychowa. 

Wychodząc ze szpitala zauważyłam syna pana Duncana, który siedział sam w kawiarence. Uznał, że muszę do niego podejść i z nim porozmawiać. 

- Mogę?- spytałam podchodząc do szatyna

- Tak, proszę

Usiadłam na przeciwko mężczyzny i przez chwilę mu się przyglądałam. 

- Bardzo mi przykro z powodu pana ojca 

- Gdybym wcześniej wiedział, że on jest chory to bym spędzał z nim dużo czasu 

- Pana ojciec nie chciał, aby choroba była powodem do waszej zgody 

- Mój ojciec miał pewność, że jak się dowiem o jego chorobie to mu wybaczę? 

- Tak podejrzewał 

- Skąd w ogóle może pani o tym wiedzieć?

- Rozmawiałam z nim wiele razy 

- Jest pani lekarzem?

- Praktykantką 

- Co on pani mówił?

- Że bardzo żałuję tego jak postąpił. Bał się, że będzie złym ojcem. Bał się, że zawiedzie pana 

- Bzdura. Może i popełniał by jakieś błędy jak to młodzi ojcowie, ale był by świetnym tatą 

- On pana kochał 

- Wtedy kiedy sobie o mnie przypomniał 

- Nie prawda. Zawsze pana kochał, ale nie potrafił tego okazać. On sam nie wiedział, że to miłość 

- Żałuję, że mu nie wybaczyłem rok temu

- Był pan na niego zły. To normalne 

- Moja córka miała prawo poznać swojego prawdziwego dziadka. Chociaż dla niej to byłoby trudne. Zawsze na mojego ojczyma mówiła "dziadek". No w sumie nim był. Kiedy miałem 6 lat to mama poznała swojego obecnego męża. Był dla mnie jak ojciec. Nie przeszkadzało mi to, że nie jesteśmy spokrewnieni, ale i tak zawsze chciałem poznać swojego biologicznego ojca. A kiedy nadarzyła się taka okazja to ja stchórzyłem 

- To jet normalne. Gdybym była na pana miejscu też bym pewnie się tak zachowała 

- Co ja mam teraz zrobić?

- Nie pan wyprawi swojemu ojcu najlepszy pogrzeb. Tylko tyle może pan dla niego zrobić

- Niestety tylko tyle 

Przez chwilę siedzieliśmy cicho. Wyjęłam z torebki białą kopertę i dałam ją mojemu rozmówcy. 

- To jest dla pana od ojca

- Dziękuję 

- Ja już muszę iść

Pożegnałam się z mężczyzną i wyszłam ze szpitala. Zrobiło mi się strasznie żal tego syna. On już nigdy nie porozmawia ze swoim biologicznym ojcem. 

Po wyjściu ze szpitala pojechałam do Starbucksa. Kupiłam kawę i wyszłam z lokalu. Po chwili ktoś mnie zatrzymał. To był Louis.

- Cześć Jane 

- Cześć 

- Coś się stało?

- Nic po prostu w szpitalu zmarł jeden facet. Nie chce o tym gadać 

- Przykro mi, że musiałaś na to patrzeć

- Mi też 

- Przejedziemy się? Może spacer poprawi ci humor

- No dobrze 

Razem z Louisem poszliśmy na plażę. Usiedliśmy na kamieniu i rozmawialiśmy. Rozmowa z Louisem oraz bardziej poprawiała mi humor. 

- Czekałem na ciebie

- Długo czekałeś? 

- Z pół godziny 

- Bardzo cie przepraszam, ale zagadałam się z synem tego pacjenta 

- Spoko. Nie musisz przepraszać 

- Zupełnie zapomniałam, że mieliśmy się przez przypadek spotkać w Starbucksie 

- Naprawdę nic się nie stało. Myślałaś o naszej wczorajszej rozmowie? 

- O naszej rozmowie? 

- No, że powinnaś znaleźć sobie chłopaka 

- A tak. Myślałam

- No i?

- No i masz rację. Cały czas uciekałam przed miłością. Naprawdę muszę sobie kogoś znaleźć 

- Los Angeles to duże miasto. Na pewno kogoś sobie znajdziesz 

- Mam nadzieję 

Z Louisem rozmawiałam jeszcze przez godzinę, a potem wróciłam do domu. W domu czekał na mnie obiad. Rodzice jechali do szpitala na dyżur. Zjadłam obiad i włączyłam sobie w salonie telewizję. Jak zwykle nic ciekawego nie leciało. Cały czas myślałam o panu Duncanie. Poszłam do swojego pokoju, aby się pouczyć w nadziei, że to pomoże zapomnieć mi i dzisiejszym zdarzeniu. Niestety to na nic. Nie mogłam się na niczym skupić. To było straszne. Kiedy skończę studia i zacznę na serio pracować w szpitalu to takich zdarzeń będzie cała masa. Nie wiem ja sobie z tym poradzę. A co jeżeli nie dam rady i cała ta nauka pójdzie na marne? Już nawet nie chce myśleć co będę przeżywać, kiedy jakaś osobę umrze na stole operacyjnym, kiedy to ja będę przeprowadzać operacje. Do tego czasu będę musiała się jeszcze bardziej przygotować.   

Późnym wieczorem poszłam spać. Gdy rodzice wrócili ze szpitala to opowiedziałam im o panu Duncanie. Pocieszali mnie, ale też ostrzegli, że takich sytuacji będzie więcej. Mimo tego, że moi rodzice są lekarzami od wielu lat to nadal śmierć pacjenta ich porusza. Śmierć pacjenta to największa porażka lekarza. Do tego nie idzie się przyzwyczaić. 

Fool For You // Louis Tomlinson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz