Rozdział 4

6K 382 39
                                    

Silla chętnie zgodziła się na naukę. Szybko zrozumiała, że jest jej ona potrzebna do życia, że dzięki temu skupia się na tym, co jest, a nie na tym, co było. Pilnie trenowała, ale nie pozwalała Desowi przekraczać pewnych granic. Szybko jednak wojownik pokazał jej, że w ich treningach nie ma miejsca na wstyd, nawet jeśli wiązał się on z poważną traumą. Ciągle tłumaczył jej, że przeciwnika nie będzie obchodziło to, że się wstydzi, że się boi. Chwilę jej zawahania wykorzysta na swoją korzyść i zada jej śmiertelny cios. Silla musiała się bardzo starać, by nie drżeć z przerażenia za każdym razem, gdy Des dotknął ją lub złapał za ramię.

Jej dni zaczęły powoli wypełniać się okropnymi treningami, które wyciskały z niej siódme poty i prawie wszystkie siły. Bolał ją każdy mięsień, każda kostka, ale niemal z uwielbieniem przyjmowała ten ból. Padała na łóżko nim nastawał czas kolacji, a rano budził ją Des lub druid. Siłą zmuszali ją do wstawania. Zwykle rano zjadała porządne śniadanie, a potem człapała nad jezioro. Tam odzyskiwała nieco siły i chęci walki, dlatego często rozkoszowała się kąpielami.

Nie podejrzewała nawet, że z tak ogromnego wysiłku można czerpać tak wiele radości. Cieszyła się każdym nadchodzącym bólem. Po jakichś dwóch tygodniach zauważyła, że jej kondycja nieco się poprawiła, a Des kiwał głową z uśmiechem.

- Podoba mi się w tobie duch walki. Wiesz, kiedy masz uderzyć, ale jednocześnie nie robisz tego na oślep – pochwalił ją któregoś dnia, pod koniec treningu. Silla opadła wykończona na trawę i oddychała ciężko, starając się jednak nie robić tego zbyt gwałtownie. Bolały ją poobijane żebra, a łydki paliły od nieustannego wysiłku. Stopy miała niemal zarośnięte odciskami, podobnie zresztą dłonie, które nie nawykły do trzymania ciężkiego miecza.

- Nie jestem pewna, czy będę kiedykolwiek w stanie zabić człowieka – wydyszała ciężko i spoglądała na jasne niebo, po którym sunęły leniwie chmury. Puchate obłoczki wyglądały jak bita śmietana, którą dane było jej kiedyś skosztować. Aż oblizała się z apetytem, przypominając sobie ten cudowny smak.

- Ale ja nie uczę cię po to, byś stała się maszyną do zabijania, Sillo. Ja chcę przekazać ci jedynie wiedzę, którą sam posiadam. Sztuką w walce jest to, by wiedzieć, kiedy oszczędzić czyjeś życie. Nie jesteśmy bogami śmierci, by decydować o tym, kto w danej chwili zginie.

- Ale to nie brzmi zbyt poważnie w ustach człowieka, który był na wojnie. Bo byłeś na wojnie, prawda? Walczyłeś przeciwko Waratom – dodała niechętnie i spojrzała na niego. Usiadł obok niej, zachowując jednak odpowiedni dystans. Nie znosiła męskiego dotyku i ograniczała wszelkie fizyczne kontakty do minimum. Na podkulonych nogach wsparł łokcie i spojrzał na nią spod grzywy czarnych włosów. Te jego oczy zdecydowanie wprawiały ją w niepokój. Nie lubiła, gdy patrzył na nią w ten sposób, jakby próbował dosięgnąć jej duszy i ją zabrać.

Długi czas nie odpowiadał, a kiedy to zrobił, Silla usłyszała w jego głosie ból. Nawet nie starał się go ukryć.

- Żyję z tego. Wojaczka to mój sposób na życie. Gdybym miał możliwość zmiany profesji, zrobiłbym to, ale urodziłem się wojownikiem. Nie nadaję się na rzemieślnika czy kowala, dlatego muszę robić to, co umiem najlepiej, ale to nie oznacza, że zabijanie jest dla mnie przyjemnością.

Silla zamyśliła się na chwilę. Ten człowiek żył tak, jak umiał najlepiej, ale niekoniecznie musiał się z tym zgadzać. Nie rozumiała tylko, dlaczego tkwi w tym jakby rzeczywiście jedynie do tego miał ręce. Ale nie była tą, która mogłaby decydować o jego życiu. Cieszyła się z tego, że chociaż ma wpływ na swoje.

Zebrała się w końcu z polanki i pomogła Desowi z przedmiotami. Kiedy udało im się dotrzeć do jaskini, szybko umknęła do kamiennej sali, którą zajmowała. Zebrała ubranie, które dostała od druida i pognała nad jezioro, by tam zażyć cudownej kąpieli. Jak zwykle towarzyszyły jej zwierzęta, które nie odstępowały jej na krok.

Mroczny Władca ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz