Las, który towarzyszył im od dłuższego czasu i wzbudzał ich niepokój, wreszcie zaczął się przerzedzać. Des rozluźnił się i już nie zerkał za siebie tak często. Konie również wydawały mu się spokojniejsze.
Nadal było cicho i nic nie zakłócało melancholii tego miejsca, ale wiedział, że to tylko pozory, że gdzieś tam czeka na nich niebezpieczeństwo, od którego nie mogą uciec.
Kiedy wojownik upewnił się, że nic im nie grozi, że okolica nie obfituje w szpiegów brata, ani żadne potworne bestie, pozwolił sobie wrócić myślami do Silli, która podczas pożegnania była taka cicha i pogodzona z losem. Gdyby sytuacja była inna, to wziąłby ją bez wahania, ale nie mógł prowadzić dziewczynę w sam środek krwawej jatki, jaka niewątpliwie rozegra się, gdy już wszyscy będą na swoich stanowiskach.
– Musimy ustalić ostateczny plan działania, Desie. – Bieg myśli przerwał mu spokojny głos druida. Odwrócił się w jego stronę i kiwnął na zgodę. Plan działania. Czas, aby machina wojenna ruszyła, niech wszystkie trybiki zaczną się poruszać, doprowadzając do zguby Kenobara.
– Powinniśmy zajechać do Horalu, żeby ludzie, którzy uwierzyli Ragremowi, mogli naocznie przekonać się o moim istnieniu.
– Desie, od dawna wszyscy szeptali o władcy Lavtarlii, o prawowitym królu, który chowa się przed swym bratem jako najemnik. Wiedziałem o tym o dawna, ale zastanawia mnie tylko, dlaczego twój brat nie chciał cię atakować wtedy, kiedy byłeś sam.
– Bo jest głupi i spodziewał się, że demon już dawno mnie zabił albo zrobili to ci, którzy mnie pojmali za te zbrodnie, które popełniłem. Myślał, że to tylko plotki. Jego arogancja jest wystarczającą dla niego karą, ale zamierzam być równie bezlitosny, co on. Nie wezmę żadnych jeńców.
Druid zerknął na wojownika jadącego obok niego i zrozumiał, że przeszedł on niezwykłą, lecz nieco niebezpieczną zmianę. Może następowało to od dnia, w którym demon opętał jego ciało, a może Des podjął nieodwracalną decyzją już wtedy, kiedy pokochał Sillę, chcąc ją chronić nawet za cenę wiecznego potępienia, ale w tej chwili wyglądał ponuro i groźnie. Lekko pochylona głowa, nieruchome spojrzenie utkwione gdzieś przed nimi w ciemności oraz ta dziwna aura emanująca z całej jego postaci, wzbudzała w Asarlairze dreszcze niepokoju.
Nie chciał, by demon przejął nad nim kontrolę akurat w tym momencie, bo nie byłby w stanie z nim wygrać, gdyby jego atak trwał znacznie dłużej niż ten ostatni. Mimo wszystko walka z istotą zrodzoną z ciemności była ciężka, a niewątpliwie owa istota miała znacznie większe zdolności i magiczne moce.
– Desie, musimy najpierw skupić się na oddziale w Horalu. Wygnańcy czekają na jakiś znak, wiesz o tym. Nie możemy pozwolić sobie na...
– Już podjąłem decyzję. Wiem, co muszę zrobić. Ty do nich jedź. Przekonasz ich, bo jesteś druidem, a ja zrobię to, co będę musiał.
– Chyba nie myślisz, że pokonasz Kenobara w pojedynkę? – zapytał zaskoczony i spróbował wyczytać coś z nieprzeniknionej twarzy wojownika, ale nie udało mu się tego zrobić.
– A kto powiedział, że będę sam? – mruknął zirytowany Des.
– Nie pozwól demonowi...!
– Przestań! Jak niby chcesz pokonać mojego brata, co? Z tej drogi nie mogę już zejść, obaj o tym dobrze wiemy, więc wypieranie się obecności demona jest niepotrzebne i niebezpieczne.
– A co z Sillą? Pomyślałeś o niej? – zagadnął Asaralai i natychmiast wyczuł zmianę zachowania. Des jakby złagodniał, przyjrzał mu się, przebijając się uważnym spojrzeniem przez ciemność. Uśmiechnął się do siebie, ale potem kiwnął ze smutkiem głową, gdy Des odpowiedział.
– Cały czas o niej myślę, ale wiesz przecież, że nie możemy być razem. Jeśli wygram z bratem i jakimś cudem uda mi się pokonać demona, to mam przed sobą jeszcze wiele wieków, a ona? Jest istotą ludzką – żyją najkrócej ze wszystkich ras zamieszkałych w tych krainach. Nawet ty, Asaraliarze, starzejesz się wolniej.
– Święci bogowie, ty nie zamierasz po nią wrócić, prawda? – zawołał zaskoczony druid, próbując zrozumieć coś z zachowania Desa.
– Nie i już nie wracajmy do tego tematu. Przyjdzie odpowiednia pora, aby to rozwiązać.
Druid pokiwał ze smutkiem głową, ale był w stanie zrozumieć przyjaciela.
Des to długowieczna istota, z wyglądu bardziej przypominająca elfa niż człowieka, dlatego wiedział, że kiedy Silla będzie się poddawała upływowi czasu, wojownik pozostanie niezmieniony. Silla umrze, a on zostanie sam i będzie cierpiał. Ale nie powinien tak całkiem izolować ją od siebie, w końcu dziewczyna zaufała im i naprawdę się do nich przywiązała, więc ten krok był zbyt brutalny dla złamanej dziewczyny.
Były różne wyjścia, ale każde wydawało się w tej chwili niewłaściwe, bo oboje będą cierpieć.
Druid wzniósł oczy ku niebu i zamyślił się przez chwilę, próbując zrozumieć, dlaczego bogowie pozwoli na to, by Des poznał Sille i obdarzył ją uczuciem. Nigdy nie robili czegoś dla kaprysu czy zabawy, każda sprawa miała sens, ale w tej chwili uczucie wojownika i dziewczyny wyglądało jak biesiada bogów, którzy ucztują i czekają na dramatyczny finał.
CZYTASZ
Mroczny Władca ✔
FantasyHISTORIA WYMAGA KOREKTY. Żył w ukryciu, codziennie zmagając się z bólem po stracie duszy. Najważniejsza część każdej żyjącej istoty przyprawiała go o niewyobrażalne cierpienie. W końcu jednak bogowie upominają się o niego i stawiają na jego drodze p...