Ace pozwolił się obsłużyć, chociaż służące bały się go, a widok jedzącego Wekota napawał je także niesmakiem, lecz zwiadowca nic nie robił sobie ze spojrzeń z posługujących kobiet i wielkimi kęsami pochłaniał posiłek: dostał duże kawałki mięsa, które zjadł w mgnieniu oka. Był głody i spragniony, więc w żelaznej misie otrzymał także wodę. Wychłeptał ją z rozkoszą.
Kiedy również odpoczął, kapłanka zaprosiła go do swych komnat i wraz z Desem, Sillą i Asarlaiem, postanowili go wysłuchać.
Wekot usiadł na ogonie i zaczął zdawać relację.
Ragrem znalazł nas, gdy skończyliśmy bitwę z Podrzegaczami. Była to krwawa, krótka walka, w której poległo kilku naszych wojowników. Pomógł nam dobić kilku rannych i przesłuchać dwóch dowódców. Potem, kiedy już dowiedzieliśmy się wszystkiego, udaliśmy się w stronę Horalu.
- Horal? Tam żyją wygnańcy z wszystkich krain. Czego tam szukaliście? - zapytała zaskoczona Bean Rialta.
No właśnie, Ragrem pomyślał, że jeśli obieca im w imieniu Desomrana Khalam'Mhlen ojczyznę, w której będą mogli czuć się jak w swoim kraju, to zdobędzie sojuszników dla ciebie. Przystali wszyscy. Ale nie jest pewien, co ty o tym myślisz, panie. Wasza Łaskawość?
- Bardzo dobrze zrobił. Cieszę się, że tak powiedział. Lavtarlia pustoszeje, ludzie uciekają z tej krainy z powodu mojego chciwego brata, więc każdy człowiek, który zechce dołączyć do mojej armii znajdzie też dach nad głową i ciepły posiłek. Ile było wygnańców?
Bardzo wielu. Ale zdolnych do walki jest dwadzieścia tysięcy. Nas, Wekotów jest zaledwie dwustu. To niewiele, w porównaniu do tego, co było kiedyś. Było nas setki, tysiące. Mogliśmy podbijać krainy z lepiej wyszkolonymi rycerzami.
Wszyscy się zgodzili, na chwilę zatapiając się we własnych myślach. Tylko Silla czekała na ciąg dalszy. Chciała wiedzieć jak najwięcej.
Ragrem postawił ich w stan gotowości. Są pod twoje rozkazy. Czekam więc na to, co rozkażesz.
- Bardzo wam dziękuję za pomoc. Obiecuję, iż postaram się pomóc wam w odrodzeniu waszej rasy, abyście znów wyrośli na potężny lud – przyrzekł solennie Des i poklepał Wekota po boku.
Dziękujemy ci za to.
Ace skinął mu głową, przybierając postawę pełną szacunku i pokory.
- A co z Podrzegaczami? Widzieliście lub słyszeliście coś o nich?
Tak, oczywiście. Wciąż są niegotowi, ale podobno przewodzić ma nimi Czarnoksiężnik z Dorham. Kenobar podobno chce wzmocnić wojowników czarami... Ich armia może nawet liczyć sto tysięcy albo i więcej.
- Litościwy Akamo... Czyli Kenobar naprawdę che podporządkować sobie cały świat? - zakrzyknęła zrozpaczona Bean Rialta.
Des w milczeniu skinął głową, rozumiejąc że sytuacja z każdą chwilą staje się coraz groźniejsza. Że tak naprawdę z niewielką ilością armii nie wygra tej bitwy, chyba że pokona Czarnoksiężnika.
- Asarlairze, czy jeśli Czarnoksiężnik rzuci zaklęcia na wojsko nie zostanie z nim w jakiś sposób połączony? Magia będzie płynęła od niego, prawda?
- Jeśli będzie musiał ich kontrolować, to tak. Samo rzucenie czaru nic nie da, ale zabicie takiego Czarnoksiężnika wymaga użycia nie tylko siły, ale także magii. Jeśli dobrze myślę, to będzie to Uqrax, jeden z potężniejszych czarodziejów. Chyba tylko on może mieć taką władzę.
CZYTASZ
Mroczny Władca ✔
FantasyHISTORIA WYMAGA KOREKTY. Żył w ukryciu, codziennie zmagając się z bólem po stracie duszy. Najważniejsza część każdej żyjącej istoty przyprawiała go o niewyobrażalne cierpienie. W końcu jednak bogowie upominają się o niego i stawiają na jego drodze p...