Rozdział 18

3K 290 45
                                    

Des i Silla stali spokojnie, chociaż serce dziewczyny biło niespokojnie. Nie miała pojęcia, co te runy miały robić ale gdy tak trwali w milczeniu, przyglądając się sobie nawzajem, wyszukując na twarzy oznak zniesmaczenia lub innych odczuć, nagle ich ciała rozpaliły się bladym światłem. Było ono ciepłe. Mrowiło w miejscu, gdzie lśniło.

Oboje poczuli magię przepływającą między nimi, liżącą delikatnie ich nagie ciała, wnikającą poprzez malowidła. Krążyła w krwi, rozbudzała serca i umysły.

Silla poczuła napierającą z wszystkich stron dziwną obecność. Miała wrażenie, że ktoś znajduje się w jej wnętrzu, że próbuje wydobyć się z niej, chociaż nie miała pojęcia, dlaczego to odczuwa.

Próbowała to zakończyć, bo uczucie było coraz mocniejsze i coraz bardziej czuła się z tym źle, jakby nagle zaczęła maleć i marnieć w porównaniu do tej drugiej istoty, czymkolwiek była.

Nagle przed oczami rozbłysło białe światło, aż ją oślepiło. Zakryła twarz dłońmi i próbowała nie dopuścić do rażącej jasności, ale na nic zdały się jej szaleńcze próby. Bała się, że zaraz straci wzrok.

Po chwili jednak wszystko się skończyło: jasność zmalała, a kiedy mogła już swobodnie patrzeć, zamarła dostrzegając przed sobą coś, co musiało być tronem. Ale nie wyglądało tak jak ozdobne siedzenie władcy; przypominało raczej krwawy ołtarz, zbudowany na ludzkich kościach i czaszkach.

Na tym okropnym tronie zasiadała najobrzydliwsza istota jaką do tej pory widziała, chociaż tarb czy otasu wywoływały w niej paraliżujący strach, tak samo było z potworami w jaskini, ale to, co miała przed sobą nie mogło się z niczym równać.

Istota miała posturę człowieka, chociaż była znacznie od niej większa: jego gabaryty raczej sugerowały, że to jakiś potwór, ale patrzył na nią w tak zrozumiały, ohydnie złośliwy sposób, iż rozumiała, że to coś jest stworzeniem bardzo rozumnym: władcą na tronie. Twarz tego czegoś przypominała ludzką, chociaż nie mogła przypomnieć sobie, gdzie ją już widziała. Skórę miał chorobliwie bladą, pokrytą czarnymi wybroczynami oraz żyłami, w których płynęła ciemna krew. Oczy miał głęboko osadzone, niemal mroczne, bardzo przeszywające. Widziała w nich palącą nienawiść oraz coś, co sprawiło, że Silla poczuła coś więcej niż strach. To była oślepiająca chęć ucieczki jak najdalej stąd.

Tors i ramiona miał nagie, ale pokryte gdzieniegdzie grubymi, czarnymi łuskami. Za plecami dostrzegała czarne skrzydła. Między kośćmi stanowiącymi szkielet, dostrzegała błonę. Natomiast nogi miał odziane w spodnie.

Ludzka bestia wstała z tronu i powolnymi krokami zbliżała się do niej, pokonując spokojnie dzielącą ich odległość.

Poruszał się w swobodny sposób.

- Gdzie ja jestem? Kim ty jesteś? - zapytała, odsuwając się od człeko-stwora. W odpowiedzi zaśmiał się krótko, patrząc na nią w sposób, jaki widziała u Raksa.

Widział w niej słabą istotę, zdolną do złamania, wykorzystania... Przełknęła gwałtownie ślinę i poczuła napierające zewsząd obrazy, których nie rozumiała. Próbowała je powstrzymać, ale nie wiedziała w jaki sposób to zrobić, ponieważ jej poprzednie życie mieszało się z koszmarami...

Wielką salą wstrząsnął śmiech... To ten potwór zaśmiał się donośnie, aż przeszły ją ciarki po plecach.

- Tak, tak, mała Sillo, to, co przewija ci się w główce to są twoje koszmary, które przyśniły ci się w ostatnich nocach. Wszystkie jakiekolwiek zakłóciły ci sen.

Patrzyła na niego przerażona, nie rozumiejąc sytuacji w jakiej się znalazła. Ilbista Alma specjalnie ją tu przysłała? Co tym razem chciała jej pokazać? Kim było to coś, co przemawiało do niej chrapliwym, rwanym głosem.

Mroczny Władca ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz