Julia
Tak właściwie to na dzisiaj nie mamy żadnych planów. Chociaż coś chłopaki rano gadali (teraz jest godzina 17.00 czyli tak prawie wieczór) że mamy iść do wesołego miasteczka. Jak dla mnie to super!
Akurat teraz oglądamy jakiś nudny serial. Ja prawie zasypiam, Mike i Cal śpią, Ash udaje (lub nie) że to jest ciekawe a Luke siedzi znudzony tym całym dzisiejszym dniem.
Dobra, czas przerwać tą atmosferę..
- No, chłopaki, coś rano mówiliście że mamy iść do tego wesołego miasteczka czy coś ten deseń! - oznajmiłam z uśmiechem.
- Aa no tak to idziemy! - zaczął Mikey. - Dosyć tego bezsensownego siedzenia w domu! Za 10 minut widzimy się przed domem! - my na to odpowiedzieliśmy szybkim " dobra, okay, no spoko itp ". Ja pobiegłam do pokoju wziąść jakieś inne ciuchy, umyć zęby i takie tam czynności zrobić.
A więc ubrałam czarne jeansy, czarną koszulkę z białym napisem, koszulę w zielono-czarną kratkę którą zawiązałam w pasie i do tego czapke pierdolke. Z włosów zrobiłam luźnego koka i lekko pomalowałam rzęsy.
Punktualnie po 10-iu minutach wyszłam przed dom chłopców.
- No to lecimy!Udaliśmy się w nieznanym mi kierunku. Już z daleka było słychać muzykę dobiegającą z różnych atrakcji.
Ja szłam tak jakby po środku, po mojej lewej szedł trzymający mnie za rękę Luke, po mojej prawej był Ashton, obok niego szedł Mike a obok Luke'a, Cal.Doszliśmy na miejsce po około 15-stu minutach. Atrakcji było pełno. Na początek chciałam coś takiego nie dużego żeby się przyzwyczaić, jednak Luke wybrał inną opcję.. chłopak momentalnie złapał mnie za rękę i poprowadził w kierunku budki z różnymi miśkami.
Trzeba było trafić piłką w 10 butelek naraz aby wygrać największego pluszaka do wyboru.
Luke wziął piłkę i ręce i za pierwszym razem wybił wszystkie butelki! Matko, ale on ma cela!
Chłopak wybrał nagrodę, a był nią.. wielki pluszowy biały pingwin. Nie no ale on dobrze trafił!
- Skarbie, też pingwin będzie mi przypominał o Tobie! - oznajmiłam cała w skowronkach.
- No właśnie specjalnie Ci go wybrałem, mój ty mały pingwinku! - i dostałam lekkie muśnięcie ustami mojego nosa.Byliśmy chyba na każdej z atrakcji. Niektóre były trochę przerażające, a niektóre takie w których można się wyżyć, serio! A więc została jeszcze jedna rzecz do zaliczenia... tzw. Karuzela Strachu.....!
Spojrzałam się na nią. Była ogromna. Chłopaki zauważyli że się jej przyglądam i..
- Julka, wchodzimy? - zapytał się z podekscytowaniem Mike.
- Nikt ani nic mi nie zabroni na to wejść. - i uśmiechnęłam się cwaniacko.
Gdy szliśmy Luke złapał mnie za rękę i zatrzymał.
- Słońce na pewno chcesz na to wejść? Wiesz że to jest jedna z największych atrakcji, można zwrócić żarcie, zemdleć lub gorzej... - ja przetrwałam jego monolog pocałunkiem.
- Kochanie wszystko będzie dobrze! Trzeba szaleć! - puściłam mu oczko, a on na to nie pewnie się uśmiechnął.
A więc poszliśmy na tą karuzele. Były po dwa miejsca. Ja z Mike'em byliśmy najodważniejsi więc usiedliśmy w pierwszym "przedziale". Za nami siedział Ash z jakimś znajomym (oni spotkali się w tedy gdy mieliśmy wejść na tą atrakcje) a Luke z Cal'em siedzieli za nimi.Karuzela ruszyła.
Momentalnie opętał mnie strach. To był dosłowny haos, ale po chwili to stawało się być coraz fajniejsze i coraz lepiej się bawiłam.
Gdy już byliśmy prawie przy końcu kolejki, w ciągu ułamku sekundy usłyszałam głośny huk, czułam jakbym spadała i ujżawszy białe światło, prawdopodobnie zemdlałam.
CZYTASZ
My Birthday ( Luke Hemmings )
FanfictionJest to opowieść, która praktycznie jest na faktach...to znaczy prawie bo może i to jest sen ale jednak...