Luke
Po otwarciu powiek zauważyłem, że czyjaś głowa leży na moim torsie. Piękne, średniej długości włosy łaskotały mnie w szyję. Nagle z oczu tej pięknej dziewczyny zaczęły lecieć łzy. Trochę się wystraszyłem bo nie codziennością jest to, że osoba na której Ci zależy najbardziej na świecie płacze.
- Julka? Błagam Cię nie płacz. Obudź się kochanie.
- Błagam zostaw mnie zasrany pedofilu! - Julka zaczęła krzyczeć. - Nie nawidzę Cię!
- Spokojnie słońce. Jestem tutaj. Błagam nie płacz. - przytuliłem ją mocno do siebie. Trochę zmartwiło mnie jej zachowanie.
Nagle Julka się obudziła. Zaczęła płakać.
- Luke.. - zaczęła. - on mi się śnił.. chciał mnie zgw... - i się jeszcze bardziej rozpłakała. - jak to się działo byłam silna, a raczej udawałam silną. W środku byłam załamana. Teraz jak to wszystko sobie przypominam to się rozklejam. Luke ja nie daję rady, to jest zbyt ciężkie..
- Hey skarbie, pamiętaj że ja jestem z Tobą pamiętasz.. " Zawsze będę Cię wspierał nie nieważne w jakiej sytuacji będziesz, będę przy Tobie na dobre i na złe i nigdy Cię nie opuszczę.. "? Masz mnie, chłopaków, rodzinę. Jesteś dla nas wszystkich bardzo ważna. Słońce nawet nie myśl o tym co było kiedyś. Liczy się to co jest teraz. Kocham Cię i ZAWSZE będę kochał.
- Luke dziękuję. Dziękuję że jesteś. Inny chłopak by odemnie odszedł a ty tak nie zrobiłeś. Jesteś inny. Jesteś cudowny. Dziękuję Ci.
- Nie ma za co skarbie, kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - i przytuliłem miłość mojego życia.
Była naprawdę roztrzęsiona. Jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim stanie. A pozatym dzisiaj wieczorem mamy lot do Ameryki.. mam nadzieję że będzie wszystko w porządku z nią bo jeśli nie pojedziemy do LA to będę miał kłopoty z menagerem a tego chcę uniknąć.
- Julka?
- Tak?
- No bo.. dzisiaj mamy lot do Ameryki. Wiesz.. trasa.
- Wiem Lukey. Spokojnie jestem w stanie lecieć. Jest dobrze.
- Jestem z Ciebie dumny słońce. - i przytuliłem moją dziewczynę.
Było dosyć późno bo była godzina 12.00 po południu. Praktycznie to tylko ja i Julka nie śpimy, oprócz rodziny Julki. A właśnie, ciekawe gdzie są rodzice Julki...
- Ej Julcia, ja idę zrobić nam coś do jedzenia, zaraz przyjdę.
- Okey.
Szybkim krokiem poszłem do kuchni. Na stole leżała kartka a na niej napis:
" Kochani, my jesteśmy za zakupach, będziemy około 14.00. Zrobiłam wam naleśniki, najedzcie się! Buziaki, mama! "
Rzeczywiście na stole leżało około 15 naleśników. Już uwielbiam Julki mamę!
Wzięłem je i zaniosłem do Julki i chłopaków.
- Słońce, twoi rodzice pojechali na zakupy i twoja mama zrobiła nam naleśniki! - zwróciłem się do Julki.
- Oo no to super!...
Julia
No więc dzisiaj jedziemy do Ameryki. Jestem trochę roztrzęsiona po tym co sobie przypomniałam, ale mam duże wsparcie. Jestem bardzo wdzięczna mojej rodzinie i chłopakom za to że są przy mnie w trudnych sytuacjiach. Bez nich nie poradziłabym sobie.
Lot mamy dokładnie za 4 godziny, czyli o 22.00. Na lotnisku musimy być o 21.00 bo trzeba te bagaże przenieść itp, więc mam 3 godziny na spakowanie się. Mam nadzieję że jakoś się ogarne w tym czasie.
* Dwie i pół godziny później *
- Walizka spakowana, torba podróżna spakowana, Luke'a walizka spakowana i reszty też, więc wszystko jest gotowe. - powiedziałam sama do siebie.
A tak wogule to byłam ubrana w bordową koszulkę, czarne legginsy, czarną bluzę i czarne Roshe Runy. Włosy spięłam w luźnego koka. Gdy się gdzieś leci samolotem, trzeba pamiętać o tym żeby się wygodnie ubrać, bo przeżyć 8 godzin w samolocie w jeansach to jest męka. Dosłownie. - Skarbie, jesteś gotowa? - zapytał się mnie Luke podchodząc do mnie.
- Tak, jestem gotowa. Możemy lecieć!
...Na lotnisku byliśmy po 30 minutach bo jechaliśmy do niego pociągiem.
Po ogarnięciu wszelkich spraw na lotnisku, mogliśmy już wsiadać do samolotu, i tak zrobiliśmy. Ja usiadłam od okna, obok mnie Luke, obok Luke'a Ash, za mną usiadł Mike, a obok niego Calum. No super, teraz będę co chwile kopana w "fotel" i proszona o to abym dała mu coś słodkiego. Norma.
Nagle samolot wzniósł się w górę. Nie nawidze tego uczucia. Po chwili czuję że ktoś mnie kopie od tyłu i coś gada..
- Ejj? Julcia? - zaczął Mike. - Masz coś słodkiego? Pisss dasz mi? - i zrobił minę szczeniaczka. Ja dosłownie wiedziałam że on będzie chciał coś ode mnie więc się przygotowałam..
- Proszę, masz tutaj 2 paczki żelków, 3 czekolady i cukierki. Gdy Ci to dam, masz mi nie zawracać główy przez cały lot, okey?
- Oki oki oki doki doki doki!!!!...
Lot minął w miarę przyjemnie. W Los Angeles byliśmy około 06.00 rano. Taksówką z lotniska pojechaliśmy do domu Luke'a, a raczej do domu chłopaków.
15 minut później dojechaliśmy na miejsce. Ten dom był ogromny. Miał może z 200 m"(mert kwadratowy). Byłam pod wrażeniem, tym bardziej że z balkonu było widok na cały LA. Wow.
Chłopaki (Mike, Cal i Ash) powiedzieli, że są wolne pokoje więc mogę sobie jakiś wybrać, jednak Luke zaprzeczył.
- O nie nie nie nie nie! - zaczął. - My będziemy w osobnym pokoju daleko od was, bo nie wiadomo do czego jesteście zdolni!
- No Luke okey okey.
Po ich "rozmowie" poszłam poszukać łazienki. Po chwili ją znalazłam. Była dosyć duża ale bardzo przytulna. Dominował kolor " kremowy " i brązowy.
Po obejrzeniu łazienki poszłam z Luke'm do pokoju w którym mieliśmy spać. Położyłam walizkę obok łóżka i wyjęłam z niej ręcznik, szczoteczke do zębów, pastę, czystą bieliznę i piżamy. Potem poszłam wziąść szybki prysznic. Byłam serio zmęczona i nie miałam na nic siły.
Po ogólnym umyciu, ogarnięciu się itp poszłam się położyć. Luke w tym czasie leżał i patrzył coś na telefonie.
- Lukey, możesz iść się umyć, łazienka jest wolna.
- Słońce ja się już umyłem, wiesz mamy 2 łazienki.
- Ahaa no ok ok.
Szybko poszłam do niego, położyłam się i przykryłam kołdrą. Wtuliłam się w miłość mojego życia, usłyszałam słowa " Kocham Cię " i odpłynęłam w krainę morfeusza...
CZYTASZ
My Birthday ( Luke Hemmings )
FanfictionJest to opowieść, która praktycznie jest na faktach...to znaczy prawie bo może i to jest sen ale jednak...