Luke (7 dni później )
Wczoraj rozmawiałem z lekarzem. On oznajmił, że Julii stan zdrowia się polepsza, więc dzisiaj ona może wyjść ze szpitala, tylko trzeba będzie jeździć na kontrolę, ale o to się nie martwmy. Ważne że z nią jest wszystko w porządku.
Jest 14.00 a ja właśnie jestem w drodze do szpitala. Jestem bardzo szczęśliwy, z resztą nie tylko ja. Postanowiliśmy z chłopakami, ze zrobimy pewną niespodziankę Julce, ale nie będę zdradzał co to takiego.
Julia
Dzisiaj czuję się świetnie! No troszkę bolą żebra ale da się przeżyć. Dzisiaj wychodzę ze szpitala. Strasznie się cieszę bo nienawidzę przebywać w szpitalu czy nawet u lekarza.
- Hey mała! - zawitał Luke. - spakowałaś się?
- Tak, tak. Już możemy jechać.
- Dobrze. - i mój chłopak wziął moją torbę z ciuchami.
Po chwili byliśmy w samochodzie a po 15-stu minutach przed domem. Moje nieogarnięcie to było poziom hard, dosłownie. Nie chciałam żeby reszta widziała mnie w takim stanie, więc postanowiłam że szybko wślizgnę się do domu, przebiore się i dopiero pokarze chłopakom. Gdy otworzyłam drzwi, doznałam szoku.
Na środku korytarza na górze wsiał duży " plakat " (nie wiem jak to inaczej ująć xd) z napisem " Witaj w domu słońce ". Przed nim stali uśmiechnięci od ucha do ucha chłopaki. Mieli na sobie takie czapki jakie dzieci zakładają na urodziny. Było mnóstwo balonów, serpentyn i różnych cudów.
Wow, chłopaki się postarali.
Z szeroko otwartymi oczami podeszłam do nich i zrobiliśmy wspólnego przytulasa. Luke oczywiście też się dołączył.
Po chwili oderwaliśmy się od siebie a ja oznajmiłam.
- Wow, ale się postaraliście!- Dla Ciebie wszystko skarbie. - odezwał się Luke i pocałował mnie w usta.
- Dobra gołębeczki dosyć tego! - zaraz po słowach Asha usłyszeliśmy jakiś huk. Jakby ktoś potłukł szklankę. - Właśnie miałem powiedzieć.. ktoś czeka na Ciebie w salonie!
Weszliśmy do niego, a nim także było pełno balonów i.. Hey Violet!!
- HEEEEEY NASZA PSIAPSIUŁKO! - przywitała mnie mocnym przytulasem Nia z Mirandą.
- Hey. - powiedziała Rena.
Boss, ta to jak zwykle naburmuszona.
- SIEMANKO JULKA! - z kuchni usłyszałam głos Caseya. Haha to on chyba coś potłukł.
- I jak tam kochaniutka się czujesz? Wszystko gites? Bolą Cię żebra? Masz jakieś rany? - i zostałam opsypana tysiącami pytań przez Nie ( nie wiem jak się jej imię odmienia ale jakby co to Nie-Nia).
- Wogule to przepraszamy że nie odwiedziliśmy się w szpitalu, ale mieliśmy dużo pracy bo nagrywamy nową piosenkę i po prostu nie mieliśmy czasu.. - powiedziała Miranda.
- Ależ spoko przecież nie będę się na was za to gniewać! - rzekłam z szerokim uśmiechem.
Potem siedząc na łóżku i jedząc różne przekąski, rozmawiałam z dziewczynami. Ahh no tak, oczywiste oprócz Reny bo ona cały czas gapiła się w telefon jakby był w nim jakiś kurde nagi chłopak trzymający kartkę z napisem " I LOVE YOU RENA! ". To było troche żenujące ale ok. Szkoda że nie domyśliłam się co ona później zrobi...
CZYTASZ
My Birthday ( Luke Hemmings )
FanfictionJest to opowieść, która praktycznie jest na faktach...to znaczy prawie bo może i to jest sen ale jednak...