*2.3*

1.9K 142 75
                                    

Tak ogólnie to weekend minął ci bardzo dobrze.

Jesteś właśnie w drodze do kuchni. Od razu słyszysz krzyki rodziców.

- Nie rozumiesz, że nie powinniśmy wydawać tyle pieniędzy?

- Elizabeth. Mamy dziesiątki milionów na koncie i kwota cały czas wzrasta. Po cholerę mamy się ograniczać!

- PRZESTAŃCIE SIĘ TYLE KŁÓCIĆ!- przerwałaś im kłótnie (z resztą jak zawsze).

- Przepraszamy córeczko.- powiedzieli równo.

- Na co znowu wydałeś tyle pieniędzy tato?- spytałaś, a mężczyzna wyjął z za pleców małe czarne pudełeczko z złotą wstążką.

Otworzyłaś pudełko, w którym był naszyjnik z szczerego złota.

Podziękowałaś i poszłaś w kierunku auta.

***

Trwa właśnie lekcja biologii. Głową zaczęła ciebie niemiłosiernie boleć.

- Tak Rose?- spytała ciebie nauczycielka jest podniosłaś rękę.

- Czy mogę iść do pielęgniarki? Głowa mnie boli.- odpowiedziałaś.

- Dobrze. Niech Lloyd z tobą pójdzie.

- Dobrze proszę pani.

Idziesz w kierunku gabinetu pielęgniarki podpierając się jednocześnie o blondyna.

W pewnym momencie zaczęło robić ci się słabo, a po chwili zemndlałaś.

- Już nie długo znowu się zobaczymy...

***

Obudziłaś się w jakimś pokoju. Był on zwykły i futurystyczny. Obok ciebie siedział blondyn.

- Gdzie ja jestem ?

- U mnie. Zemndlałaś. Twoich rodziców nie ma w domu więc przywiozłem ciebie do mnie.

- To się zalicza do porwania.

- Może jeszcze molestowania ?- oboje się zaśmialiście.

- Dzięki.

- Nie ma sprawy. Jesteś głodna ?- chłopak zaczął kierować się w.stronę drzwi.

- Nie. Dzięki.

- Posłuchaj. Był tu lekarz kiedy spałaś.- podszedł do ciebie.

- I co ?- powiedziałaś obojętnie.

- Masz potwierdzoną anemie.

- Żartujesz.- prychnęłaś.

- A wyglądam jak bym żartował ?

- Kto jeszcze o tym wie ?- spoważniałaś.

- Tylko ja.

- I niech tak zostanie.

Wykazujesz z torebki telefon i szukasz numeru do Luke'a.

- Halo?- usłyszałaś głos po drugiej stronie słuchawki.

- Hej. Mam sprawę.

- Jaką.

- Przyjedzie po mnie ?

- A gdzie jesteś ?- spojrzałaś znacząco na Lloyda.

- Wood Street 62.- powiedział zielono oki.

- Jesteś tam z nim ?! Będę za pięć minut!- i rozłączył się.

- Mogłaś powiedzieć to bym ciebie odwiózł.

- Nie trzeba. Ją już lecę.- pośpiesznie wstałaś i zaczęłaś kierować się w stronę drzwi.

- Poczekaj!- szybko podszedł do ciebie.

Chłopak odwrócił sobie ciebie, tak że staliście teraz twarzą w twarz. Dzieliły was zaledwie milimetry.


________________
Dziś krótszy rozdziałem, ale mam nadzieję że się wam spodobał :)


Ninjago (x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz