R O Z D Z I A Ł 1
🖤Tris🖤
Nie polecam chodzić do Julii Christensen w niedziele, zawsze kończy się to poniedziałkowym kacem.
Budząc się na podłodze, poczułam znajomy zapach, perfumy Doris, podniosłam głowę i zobaczyłam wtulającą się we mnie przyjaciółkę, niby taka chudziutka, a ciężka jak sto słoni.-Dziewczyny..-wyszeptałam pod nosem unosząc się do pozycji siedzącej.
-Która jest godzi...-nie zdążyłam dokończyć bo zaczęłam ziewać.
-Nie wiem, jakoś wcześnie- odpowiedziała Julka, przeciągając się.
Po setnym przetarciu oczu, zorientowałam się jak wyglądała sytuacja, za pięć minut odjeżdżał nasz autobus, a my nadal byłyśmy w piżamach, Doris, która była nie do obudzenia i Julka, nadal lekko pijana, kac totalny i nic nie pamiętałam z poprzedniego dnia.
-O kurwa! -krzyknęłam gdy już wróciłam do żywych.
-Dorka, wstawaj!- uderzyłam ją z całej siły w twarz, a ona nadal spała jak miś w zimę, z resztą trochę go przypominała przez to jej chrapanie. Julia też się najwyraźniej ocknęła, bo w ciągu sekundy zdążyła założyć swoje różowe stringi i stanik do kompletu z dołem, ja równie szybko wsunęłam swoją tysiąc razy bardziej seksowniejszą bieliznę;) W trakcie szykowania się, Julka i ja próbowałyśmy obudzić misia na wszystkie możliwe sposoby które przychodziły nam do głowy.
-Chyba naprawdę zapadła w sen zimowy- powiedziała Julia patrząc się na chrapiącą śnieżynkę.
-Latem iks de- zaśmiałam się wychodząc z łazienki.
-Doris! Jeśli zaraz się nie obudzisz, to pójde do pokoju mojego brata i wezme jego bieliznę, a uwierz mi, że nie minie nawet pięć sekund zanim ona znajdzie się w twojej buzi!- krzyknęła zdenerwowana brunetka.
-Nie rób tak Julka, ona pewnie o tym marzy- mówiąc to posłałam jej uśmiech.
-Tris, jesteś obrzydliwa- warknęła zirytowana koleżanka, która najwyraźniej nie miała ochoty sobie pożartować.
Wziełam kubek pełen zimnej wody i wylałam na śpiącego misia. Doris natychmiast się podniosła, a minę miała jakby zobaczyła ducha.
-Boże Tris!- krzyknęła Dori -Co to było?-zapytała przerażona.
-Sperma Jacka- odpowiedziałam uśmiechając się jednocześnie do szatynki i śnieżynki.
Przyznam, że miny ich obu były bezcenne, Julka wyglądała jakby zaraz miała zwymiotować, a Dori jeszcze gorzej, bo chyba w to uwierzyła.
-Spokojnie, żartuje, to była tylko woda, nie bądź już taka naiwna- zaśmiałam się - A teraz zbieraj się, bo zaraz szkoła i znowu się spóźnimy- podałam jej ręke.Tak właśnie minął nam poranek. Na szczęście się nie spóźniłyśmy, brat Julki, Jack, nas podwiózł.
Lekcja na dziś, w niedziele nie pijemy.