💙Doris💙
Moje lustro- jedyny przedmiot, który stoi w moim pokoju odkąd tylko pamiętam. Taki sam jak zawsze, nic się w nim nie zmieniło, oprócz człowieka, który wpatrywał się w swoje odbicie. Kiedyś był mały, wystraszony i głupi, teraz jest duży i głupi.
Patrzyłam na swoje ciało, było obrzydliwe. Podniosłam T-shirt i przejechałam dłonią po swojej klatce piersiowej.
-Pożyczysz mi to coś do brwi? -zapytał stojący w drzwiach Tommen, mój kochany młodszy brat.
-Co?! -zapytałam zasłaniając z powrotem swoje okrągłości.
-No takie małe co wyrywa włosy -mruknął wchodząc do mojej łazienki.
-Wynocha! -krzyknęłam.
-Proszę! Pilnie potrzebuje -błagał bezskutecznie.
-Nie! Tommen, jesteś nastoletnim chłopcem, nie będziesz regulował sobie brwi!- wrzasnęłam wypychając go z pokoju.
-Dobra, wezmę mamy -warknął trzaskając za sobą drzwi.
-Nie wytrzymam z nim -powiedziałam pod nosem z powrotem patrząc się na swoje odbicie.
-Panienko, koleżanka już jest -szepnęła przerażona gospodyni za lekko uchylonymi drzwiami.
-Zaraz zejdę -powiedziałam oschle wpatrzona w swoje karmelowe oczy. Włożyłam soczewki i zeszłam na dół.-Rozchmurz się -powiedziała Julka parkując samochód przy wejściu do więzienia.
-Mam gorszy dzień -mruknęłam rozpinając pas.
Pierwszą osobą jaką oczywiście musiałam spotkać po wejściu do szkoły był Jack.
-Hej -mruknął pod nosem przechodząc obok mnie. Pomachałam mu, ale chyba nie zauważył, bo szedł podejrzanie szybko. Julka weszła już do sali, a ja jeszcze zahaczyłam o łazienkę.
Wchodząc do sali zatrzymałam się i spojrzałam na swoje przyjaciółki. Obie szczęśliwe i
wpatrzone w oczy swoich przystojnych chłopaków.
Kiedy uzyskałam kontakt wzrokowy z Tris, ona uściskała mnie na powitanie, niestety chyba trochę za mocno, ponieważ, gdy ta się odsunęła łzy poleciały mi po policzku i gwałtownie zwinęłam się z bólu.
-Ojej! Wszystko w porządku? -zapytała zaniepokojona przyjaciółka.
Przytaknęłam, wytłumaczyłam, że to może przez zbliżający się okres. Wyprostowałam się i zaczęłam kierować się w stronę ławek.
-Siadać!- powiedziała donośnym głosem pani Seanboor wchodząc do klasy.
Tris szarpnęła przystojnego blondyna i zwolniła dla mnie miejsce.
-Ej!- krzyknął gdy rzuciła mu plecak na pierwszą ławkę.
-Nie widzisz, że moja przyjaciółka cierpi?!- powiedziała blondynka zdecydowanie za głośno.
-Chill.. Już się posuwam- warknął.Lekcja minęła dosyć szybko, patrząc na zegar nadal wspominałam wyjazd i tamten niesamowity wieczór, który mogłam uznać za jeden z lepszych w moim życiu. Na następnej godzinie miałam zajęcia z wychowania fizycznego, przerwa była jedną z krótszych, więc szybko pobiegłam zmienić strój. Normalne dziewczyny przebierały się w szatni, ja natomiast czułam się niekomfortowo i nie lubiłam, w odróżnieniu od Tris, chwalić się swoim ciałem. Nie byłam gruba, choć ciągle to sobie wmawiałam, ale miałam problemy z samoakceptacją.
-Zagoiło ci się?- zapytała Julka patrząc na moje uda.
-Tak, ale jest jeszcze ślad- szepnęłam łapiąc się za udo- A tobie?
-Tak samo -odpowiedziała lekko zmartwiona- Ale nadal się cholernie boje- westchnęła.
-Dobrze dziewczyny, Julka i Hannah wybieracie drużyny- powiedział profesor Humber.
Nie zdziwił mnie wybór kapitanek, one były najlepsze z naszej grupy. Mimo, że się przyjaźniłyśmy i tak Julka zawsze wybierała mnie na końcu.Atakuj! Skacz! Boże nie ociągaj się!- takie okrzyki dobiegały z naszego boiska, głównie wydobywane przez Julie.
-Doris! Błagam cię, biegaj, stojąc nie pomożesz- powiedziała cała czerwona i spocona dziewczyna.
Miała racje, ale mój okres był zbyt bolesny bym mogła być w jakikolwiek sposób aktywna fizycznie.
-Wszystko w porządku? Może chcesz iść do pielęgniarki?- zapytała Tris opierając swoją dłonią o moje ramie.
-Nie, dam ra..- nie dokończyłam gdyż zagłuszył mnie gwizdek.Usiadłam na ławce w damskiej szatni i zapatrzyłam się na szafkę przede mną. Nienawidziłam w-fu, koszmar, bezsensowne bieganie w jedną i drugą stronę. Kto to wymyślił? Starożytni rzymianie? Idioci.
-Hej biała! Jak się trzymasz?- zapytała Tris siadając przy mnie.
-Jakoś- warknęłam.
-Martwię się o ciebie- powiedziała obejmując mnie- jesteś coraz bledsza, jesz znowu jakieś dziwactwa i bywasz często w toalecie..
Odepchnęłam dziewczynę.
-Nie musisz się o mnie martwić- powiedziałam oschle podnosząc torbę.
-Jestem twoją przyjaciółką, więc trochę muszę, z resztą, jeśli to znowu buli..-przerwałam jej wypowiedź piorunując ją wzrokiem.
-Zamknij się i daj mi spokój!- krzyknęłam wychodząc z szatni.
Zaczęłam biec, żeby zdążyć przed dzwonkiem, miałam dosyć ludzi i nie chciałam na nikogo wpaść. Niestety los chciał inaczej, fortuna mnie nie lubi.
-Uważaj!- krzyknął chłopak na którego wpadłam.
-Przepraszam- powiedziałam unosząc wzrok.
-O sorki- chłopak się zaczerwienił- Cześć Doris- przywitał się odsuwając się.
-Cześć Rick- dziwna fala ciepła przeszła przez moje ciało.
-Zapytałbym się co tam u ciebie, ale bardzo się spieszę. Widzimy się na przerwie obiadowej?- zapytał uśmiechając się.
Nie odpowiedziałam mu, uśmiech i kiwnięcie wystarczyło.
Patrzyłam jak chłopak biegł w kierunku swojej sali, nie kłamał, ewidentnie się gdzieś spieszył.
Zastanawiałam się, czy może nie miał tego dnia lekcji z Jackiem i czy może nie opowie mu o mnie i jak to na mnie wpadł, a potem zacznie się rozmowa na mój temat, przypomni Jackowi o mnie, a kiedy to zrobi to ten podejdzie do mnie na przerwie i zagada, zapyta się co tam, zaprosi mnie na kawę, powie, że Vanessa to przeszłość, że liczę się tylko ja, pójdziemy do mnie, lub do niego, dokończymy to co zaczęliśmy wtedy na plaży, wypijemy wino, może świece, albo netflix i czekolada, wyzna mi miłość i wtedy..Głupia, mała Doris.