Czasami życie kocha nas zaskakiwać. Czasami życie również musi nam nakopać do dupy i pokazać, że kiedy myślimy iż wszystko jest cacy, to tak na prawdę tylko cisza przed burzą.
Widzisz tego mężczyznę pod drzewem kasztanowca? Tego, który trzyma w ręce jakąś książkę i długopis raz za razem pisząc coś? Tego, którego włosy wydają się mieć własne życie?
Ten 23-letni ktosiek o piwnych oczach, drobnej posturze i średnim wzroście to dokładnie ja- Dipper Pines. Przeciętny chłopak, o przeciętnym życiu. Miejsce gdzie się znajdujemy to rzekomo zwykły las w powiedzmy zwykłej mieścinie w Oregonie, o której wie znikoma ilość osób. Każdy każdego tutaj zna, jednak to miasteczko ma swoją magię. Chociażby te krasnale o tam, w krzakach, które zbierają jeżyny to taki idealny przykład.
Wodogrzmoty Małe od czasów Dziwnogedonu nie zmieniły się praktycznie ani trochę. Wszyscy zapomnieli o tzw. "trójkątnej apokalipsie" i teraz każdy żyje swoim życiem.
Kiedyś mieszkałem wraz z wujkami w Tajemniczej Chacie, gdzie Stanek prowadził własny interes, oprowadzając turystów i opowiadając im mniej wiarygodne lub bardziej historie o Wodogrzmotach. Jednak obydwaj bracia zniknęli jakieś 3 lata temu, zostawiając mi wszystko.
Od dokładnie 14 roku życia mieszkam tutaj. Moi rodzice najwzwyczajniej w świecie chcieli się mnie pozbyć, a gdy tylko usłyszeli o propozycji wujka Forda to natychmiast mnie tu odesłali. Tak wraz z Mabel- moją bliźniaczką- zostaliśmy rozdzieleni. Mimo wszystko obecnie często się odwiedzamy. Telefonujemy do siebie, rozmawiamy przez Skype. Dalej jest tą moją kochaną siostrzyczką o pokręconym poczuciu humoru i pomysłach, która mimo swojego wieku wciąż kocha nosić sweterki, a to z gwiazdką, kotkiem, tęczą, słońcem... Można by wymieniać i wymieniać. Ostatecznie została fryzjerką.
A co do mnie... cóż... w przeciwieństwie do Mabel jestem typowym introwertykiem... który kocha przygody i który często buja w obłokach. Po zaginięciu wujków na pewnej wyprawie stwierdziłem, że zajmę się Tajemniczą Chatą, a w wolnych chwilach będę kontynuował dzieło wujka Forda. Prowadzę obserwacje, czasem nawet i badania, tworząc notatki, które kiedyś zbiorę w jedną kupę i stworzę Dziennik nr.4.
Od czego zacząłem swoją pracę? Od napisania od nowa wszystkich trzech Dzienników, w których opisane były magiczne stworzenia. W trakcie Dziwnogedonu zapiski wuja Forda zostały dosłownie spalone przez Billa Ciphera- złego, trójkątnego demona, który wręcz przypominał oko opatrzności. Teraz to tylko nieszkodliwy kamień obrośnięty mchem i grzybem, który leży praktycznie w środku tego lasu. Oto co dla przykładu stało się z tymi, którzy niegdyś zadarli z "Mystery Twins"- czyli mną i Mabel.
Siedząc pod tamtym kasztanowcem, uzupełniałem notatkę o trójkątnym demonie. Dzienniki jeszcze przed Dziwnogedonem przestudiowałem na tyle dokładnie, że większość zapisków znałem praktycznie na pamięć.
Na mojej bladej twarzy pojawił się mały uśmieszek. W końcu trzeba było dopisać jedną rzecz- jak można pokonać tego, póki co skamieniałego, demona. Szczerze? Wątpiłem, albo raczej chciałem wątpić, aby Bill kiedykolwiek powrócił. Jednak przezorny zawsze ubezpieczony, co nie?
Zatrzasnąłem Dziennik i odetchnąłem. Słońce zaczynało powoli zachodzić. Szybko wstałem i się rozprostowałem. Spędziłem tutaj cały dzień, a jutro trzeba było oprowadzić kilka wycieczek. Tak, tak biznes się kręcił.
Wolnym i spokojnym krokiem ruszyłem przed siebie, wesoło pogwizdując jakąś bliżej nieokreśloną melodię i po drodze kopiąc pojedyncze kamyki przetartymi już czarnym trampkami.
Nagle usłyszałem huk, jakby gdzieś w pobliskie drzewo trafił piorun. Spojrzałem na niebo- ani jednej chmurki. Obróciłem się do tyłu i stanąłem w miejscu, chcąc wypatrzeć coś między trawą i drzewami. Ciągnęło mnie, żeby iść sprawdzić, co się właściwie dzieje. I pewnie stałbym tak w miejscu, jak słup soli, gdyby coś drugi raz nie huknęło. Zobaczyłem tylko, jak ptaki i zwierzęta leśne uciekają w popłochu. Ciekawość odkrywcy wzięła nade mną górę i praktycznie biegiem ruszyłem przed siebie przez las. Miałem złe przeczucia. Ale kto by się tam przejmował przeczuciami?
Gwałtownie zahamowałem, ledwo łapiąc równowagę i Dziennik, który prawie by mi wypadł z rąk. Przede mną była ogromna dziura w ziemi, która mogłabym dorównać wielkości zapadni jaką utworzyłby dla przykładu meteor. W mojej głowie już powstawały rozmaite teorie. Spojrzałem dalej. Tam między krzakami w trawie widziałem coś czarnego i błyszczącego w słońcu.
Ostrożnie wyminąłem wyrwę i przeskoczyłem przez powalone obok drzewo, by dotrzeć do celu. Podniosłem z ziemi potarganą, pradwopodobnie przez krzaki, czarną pelerynę, którą przewiesiłem przez ramię. Zdziwiony zrobiłem parę kroków przed siebie, szukając dalszych "śladów". Może ktoś był ranny i potrzebował pomocy? To byłby chyba zbyt piękny i prosty scenariusz. Zatrzymałem się w miejscu. Wiedziałem, że za tymi krzakami przede mną jest ten cholerny, kamienny pomnik demona. Gorzej jeśli on sam miał z tym coś wspólnego... a istniała taka możliwość.
Przełknąłem nerwowo ślinę. Dobra Dipper... Raz się żyje!
Przeszedłem przez krzaki i znalazłem się na tej małej polance. Stanąłem w miejscu zbity z tropu. Parę metrów dalej, tuż przy kamiennym pomniku, klęczał tyłem do mnie jakiś chłopak.
- Emm... Przepraszam! Wszystko w porządku?- ostrożnie zbliżyłem się do nieznajomego. Chyba płakał... Tak. Płakał i rękami praktycznie wyrywał trawę. Co jakiś czas zrozpaczony powtarzał jedno imię- "Bill".
Delikatnie dotknąłem jego ramienia, na co ten się wzdrygnął, ale dalej ryczał, jak dziecko, tym razem usilnie zasłaniając twarz. Spojrzałem na kamienny pomnik, który lśnił w słońcu. Nie za bardzo rozumiałem o co chodzi i czemu ten ktoś tak rozpaczał... Znał Ciphera, czy jak? Ale w takim razie skąd on się urwał?
- Proszę pana? Co się stało? Może potrzebuje pan pomocy?- pytałem spokojnie, delikatnie trzymając rękę na ramieniu obcego, co chyba nie było najrozsądniejsze. Bo co jeśli on na przykład jest chory psychicznie? Ale w tym układzie nie znałby chyba tożsamości tego trójkąta...
- Bill... Co oni ci zrobili?- dalej płakał i zupełnie na mnie nie reagował.
Mężczyzna nagle gwałtownie się obrócił w moją stronę. Zamarłem, widząc te rysy twarzy... Jakbym widział swoje lustrzane odbicie. Ale nie... To niemożliwe... Nawet nie zdążyłem przyjrzeć się temu komuś, bo w sekundę zostałem powalony na ziemię. Mężczyzna wbił mi kolano w brzuch. Jego ręce, na które nasunięte miał czarne rękawice, zacisnęły się na mojej szyi. Był znacznie silniejszy niż ja. Czułem, jak tracę powoli oddech. Przerażony wpatrywałem się w niebieskie, jak niebo tęczówki i zupełnie proste źrenice. Z tych oczu dalej płynęły łzy wściekłości i rozpaczy. Próbowałem go odepchnąć, ale byłem słaby.
- Ty mu to zrobiłeś!- warknął wściekły.
Nagle uchwyt na mojej szyi się poluźnił, a ja zakaszlałem, łapiąc powietrze. Wystraszony patrzyłem na nieznajomego, który teraz mierzył mnie chłodnym spojrzeniem.
CZYTASZ
Reverses
FanfictionDipper Pines i Dipper Gleeful to dwa, naturalne przeciwieństwa. Są rzeczy, które ich dzielą, ale są też rzeczy, które ich łączą. Bill Cipher i Will Cipher to bracia, o różnych osobowościach. Żyć bez siebie nie mogą i to bardzo dosłownie. Co się sta...