- Uciekaj! Wujku! Co tak stoisz?- krzyczałem, dotykając ramienia mojego wuja Forda, który stał, jak posąg.
Patrzył się w korytarz, który właśnie przed chwilą przebiegłem.
Chciałem uciec, jak najdalej stąd. Błądziłem po korytarzach, a coś szło za mną.
Gdy do moich uszu dotarł przedziwny śmiech, pociągnąłem wujka mocniej za ramię, jednak to przyniosło tyle, że sam się wywróciłem. Szybko się pobierałem, chcąc biec dalej, ale nie mogłem.
Słyszałem kroki, ale nie potrafiłem drgnąć mimo, że bardzo chciałem spieprzać stąd, jak najdalej się da. Nawet nie umiałem zidentyfikować, z którego miejsca one dochodzą.
Kątem oka patrzyłem, co jakiś czas na "skamieniałego" wujka, który nawet nie drgnął. Wciąż patrzył się na korytarz zamku, oświetlony pochodniami. Wziąłem głęboki wdech, chcąc się obudzić, ale za nic nie mogłem.
Tym sposobem stałem w miejscu, blisko wujka Forda i modliłem o pobudkę w realnym świecie. Przymknąłem powieki. Może to coś da?
Poczułem zimny dotyk na policzku. Niepewnie podniosłem wzrok.
- Dipper?
W ciemności dostrzegłem bladą twarz mojej siostry, która teraz była nadzwyczaj poważna, a może i nawet smutna.
- Mabel?
Mierzyła mnie nieodgadnionym wzrokiem swoich piwnych oczu. Skąd ona się tu wzięła? Wzdrygnąłem się słysząc kroki. Mabel przystawiła mi palec do ust, szepcąc "Ciii..." i wskazując głową na źródło dźwięku, który roznosił się za mną.
Na jej twarzyczce wykwitł prosty uśmiech skierowany do osoby, która przystanęła za moimi plecami. Mabel cofnęła się o parę kroków dalej szczerząc się, jak głupia.
Błagam! Ja chcę stąd uciec... Wracać już do świata, gdzie mam zupełną kontrolę nad tym, co robię.
- Nie tak prędko, moja zabaweczko. Tak szybko sobie stąd nie pójdziesz.- wzdrygnąłem się, słysząc szept przy swoim uchu.
Kątem oka próbowałem dostrzec osobę za mną, ale nie mogłem.
- Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz? Co tutaj robi moja siostra?- zacząłem zadawać pytania na jednym wydechu.
- Ona? To tylko dowód na to, że JA wróciłem. Resztę... Resztę poznasz w swoim czasie.- mówił dalej szeptem. Bał się, że go tak szybko zdemaskuję? Że poznam jego tożsamość? A może to po prostu miało wywołać we mnie jeszcze większy lęk?
Moje myśli były zaćmione przez strach. Nie miałem więcej pytań. Nie odważyłem się ich zadać. Wciąż wpatrywałem się w oczy swoje siostry, której uśmiech dodawał mi swego rodzaju otuchy... Do czasu.
Usłyszałem pstryknięcie palcami. Mabel skrzywiła się. Na jej twarzy pojawił się grymas bólu, a po policzkach zaczęły płynąć łzy. Ze zdziwieniem spojrzała na swój brzuch. Skuliła się, zastawiając go rękami. Zaczęła kaszleć. Podniosła na mnie zapłakany wzrok. Z jej nosa ciekła krew.
- M-Mabel!- krzyknąłem.
Nie mogłem drgnąć, ani nic. Chwilę potem poczułem, że obcy znika. W tej samej chwili moja siostra upadła na posadzkę.***
Obudziłem się. W końcu!
Zmęczony swoim koszmarem zwlokłem się z łóżka. Za oknem szalała burza. Raz po raz słyszałem grzmoty i pioruny.
Nogi miałem, jak z waty po tym śnie.
Najpierw Wendy, Jacob, Gleeful... A teraz moja siostra mordowana we śnie. Musiałem być twardy. Wziąłem kilka wdechów, które jakoś pomogły mi wrócić do siebie.
Miałem dziwne uczucie niepokoju, który brał się tak na dobrą sprawę nie wiadomo skąd.
Powoli ruszyłem się z miejsca. Wiedziałem, że jak raz już się obudzę, to i tak nie usnę.
Moje myśli przeleciały na tor tamtego znaku... Znaku omegi, przeciętej kosami, który widziałem na obrazach, gdy biegłem przez korytarze tamtego zamku. Już drugi raz widziałem ten symbol, choć przelotnie, ale jednak.
Znałem tylko jedną osobę, która umiała kontrolować sny. Jednak Bill... Był teraz bez mocy, nie? A może ja czegoś nie wiem? Chociaż Gleeful chyba by to wyczuł, gdyby jego moc wróciła... A może... Ech! Sam nie wiem. Nie miałem sił myśleć nad tą dwójką.
Otwarłem laptopa. Czas coś poszukać! Niepewnie wstukałem hasło w google. Nic. Brak czegokolwiek na ten temat. Jednak omega zawsze symbolizowała "koniec", a kosa... śmierć. Idąc tym tokiem rozumowania i tak za wiele mi to nie pomagało. Próbowałem przypomnieć sobie jeszcze jakieś szczegóły dotyczące tamtego snu, jednak nie wpadłem na nic, co było warte uwagi, chyba, że członkowie mojej rodziny, którzy zachowywali się dziwnie.
Z tego wszystkiego zacząłem przeglądać wiadomości. Nie miałem, co robić, a nie chciałem zbyt wcześnie wychodzić z łóżka.
Mój wzrok trafił na czołowy artykuł, który głosił "Klątwa miasta Salem powraca?"
- O tym nawet słyszałem w telewizji...- mruknąłem pod nosem, otwierając stronę.
Zacząłem czytać niezbyt długi tekst informacyjny.
" Miasto Salem- stolica Oregonu, która od zawsze naznaczona była nutką tajemnicy, ale i swego rodzaju przekleństwem. To tutaj powstała legenda o czarownicach i ich zlotach.
Czyżby miasto znów było przeklęte?
Od zawsze występowały tam pojedyncze przypadki morderstw, kradzieży lub oszustw, jednak dokładnie tego lata, czyli 22 lipca 2022r nastąpił masowy mord zupełnie przypadkowych osób. Zginęło aż 10 osób, w tym dwa młode małżeństwa. Mordercy jednak nie poprzestali tylko na zabójstwie. Zaginęła również trójka dzieci, których fotografie zamieszczamy na naszej stronie. Wszystko to stało się dokładnie w godzinach od północy do godziny 1AM.
Śladów zbrodni nie znaleziono. Wszczęto śledztwo oraz poszukiwania zaginionych. Policja prosi o kontakt wszelkich, możliwych świadków."
Niepewnie spojrzałem na zdjęcia. Dziesięcioletnia Emily Clarton, pięcioletni Patric Higher oraz ośmioletnia Tina Higher.
Przez dłuższy czas wpatrywałem się w rudowłose rodzeństwo oraz szatynkę, która przytulała misia.
Z westchnięciem przeleciałem na główną stronę. Co się na tym świecie działo?
Prześledziłem dalsze artykuły. Wpadłem też i na inną stronkę. Obok artykułu podobnego do tego o Salem widniał jeszcze inny. Wytrzeszczyłem oczy, czytając jego treść. W Roseburg* zginęło dokładnie tej nocy 30 osób. Też w godzinach między północą, a pierwszą. W Newport** wybuch gazu w wieżowcu, co zabiło siedemnastu mieszkańców.
Przełknąłem nerwowo ślinę. Bardziej martwił mnie ten pierwszy artykuł. Moja siostra miała jechać na wakacje wraz ze swoim chłopakiem. Z tego, co mi mówiła, gdy dzwoniła wieczorem zatrzymali się w Roseburg...
Eh, nie przesadzaj Dipper! Wmawiasz sobie... Oby.
Zamknąłem laptopa. Był już ranek. Powoli postanowiłem się wygrzebać. Kiedyś trzeba było.
Szybko załatwiłem ranną toaletę, odświeżyłem się i ubrałem nowe ciuchy. Przydało by się wywęszyć coś na temat tego znaku... Choć może popadałem w histerię? Ten znak omegi mógł być jakimś moim urojeniem tak w zasadzie.
Sny nic nie znaczą! To tylko iluzja.
Mimo to stanąłem przed automatem i wstukałem kod, do jego drzwi. Dawno tam nie byłem... Może wujek coś wiedział na ten temat? Wolałem się upewnić.
Zjechałem windą na dół. Większość rzeczy była na miejscu, jednak mogłem coś przeoczyć. Jakąś notatkę, czy coś.
Spojrzałem na stare już i zniszczone obrazy przedstawiające Billa w jego trójkątnej formie. Zacząłem grzebać po szafkach. Może coś się znajdzie?
W pewnej chwili, gdy już siedziałem z notatkami rozsypanymi na ziemi usłyszałem chrząknięcie. Obróciłem się za siebie.
- Co ty tu robisz?- spytałem oschle.
- Przyszedłem zobaczyć, jak to się moja Sosenka miewa. Cierpisz na bezsenność?- Bill usiadł obok mnie. Rzucił okiem na notatki.
- No... czasem.- powiedziałem, znowu grzebiąc po papierach, w których szczerze powiedziawszy nie znalazłem nic.
Demon nie musiał wiedzieć, że mam koszmary. Po co mu ta wiedza? Jeszcze by wypytywał, a ostatecznie by się to różnie mogło skończyć.
- A co szukasz?
- Raczej nie powinno cię to obchodzić.
- Ale obchodzi. Poza tym zawsze mogę ci pomóc.
- Nie przerażaj mnie.- mruknąłem i zacząłem sprzątać notatki.
W sumie Bill doprowadzający mnie do zawału przy każdej, możliwej okazji to normalka. Jednak Bill, który chce pomóc... Coś musi być na rzeczy!
Kątem oka rzuciłem na demona, który patrzył się na mnie.
- Wolę już, jak mnie straszysz, a nie.- westchnąłem, chowając pliki papierów do szuflad.- Ewentualnie zniknij z mojego życia. Przepadnij. Spłoń. Wtedy mi naprawdę pomożesz. A przy okazji mógłbyś zabrać ze sobą Gleefula. Najlepiej wszyscy zniknijcie. A nie... nie wszyscy... Bo Will, jakby chciał, to mógłby zostać. W końcu to jedyny normalny z waszej trójcy!
- Obawiam się, że tak łatwo się nas nie pozbędziesz, a przynajmniej nie mnie. Zaś Willa... No! Sosenko, ja tam ci go nie oddam. Nie ma tak!
Dałbym sobie łeb uciąć, że się szczerzy w tym momencie.
Z westchnięciem wsiadłem do windy, a Bill, niczym cień, pomaszerował za mną.
I wszystko było by pięknie...
Wręcz cudownie.
Wspaniale.
Zjadłbym śniadanko.
Poszedłbym na dwór.
Pokłóciłbym się z Gleefulem i wyjaśnił przy okazji całą sytuację z wczoraj, która była błędem.
Jednak zawsze przy tym demonie COŚ się MUSI stać.
Winda się zacięła...
Jestem sam na sam z Billem w zepsutej windzie... To mi się nawet w największym koszmarze nie śniło.
- No to, co teraz, Sosenko? Może się pobawimy?
CZYTASZ
Reverses
Fiksi PenggemarDipper Pines i Dipper Gleeful to dwa, naturalne przeciwieństwa. Są rzeczy, które ich dzielą, ale są też rzeczy, które ich łączą. Bill Cipher i Will Cipher to bracia, o różnych osobowościach. Żyć bez siebie nie mogą i to bardzo dosłownie. Co się sta...