Ważna notka pod koniec rozdziału!
_________________________
PoV. Will Cipher
Już od dobrych kilku godzin siedziałem na schodach Tajemniczej Chaty, podziwiając wszelkie konstelacje gwiazd, jakie się malowały na bezchmurnym niebie.
Bill wyszedł gdzieś pod wieczór. Mówił, że "idzie się przejść". Zgadywałem, że poszedł na miasto. Był środek nocy, więc mało kto by go zobaczył, panoszącego się po Wodogrzmotach.
Mój wzrok prześlizgnął się na pobliski las. Kilka metrów ode mnie, przy sosnowym drzewie zobaczyłem parę złotych oczu. Przez moment na nie patrzyłem, aż postanowiłem wstać z miejsca.
- No już Bill! Nie czaj się tak!- krzyknąłem, a na moją twarz wpłynął lekki uśmiech.
Przez moment tak stałem w miejscu. Zrobiłem kilka kroków do przodu w kierunku lasu. Złote ślepia zniknęły, a ja przystanąłem zdziwiony. Przez moment wpatrywałem się w tamten punkt. Mój wzrok prześlizgnął się po okolicznych drzewach. Znowu zobaczyłem parę złotych oczu, które były wlepione w moją osobę.
Kolejny raz chciał się ze mną drażnić? To było całkiem w jego stylu.
Mój uśmiech się poszerzył. Powoli zaczynało świtać. Już miałem podejść bliżej ogrodzenia, jednak do moich uszu doleciał krzyk Dippera. Szybkim krokiem ruszyłem do Chaty.
Wleciałem do środka i na górę po schodach. Stanąłem przed lekko uchylonymi drzwiami do pokoju Sosenki.
Na moje usta wkradł się mały uśmiech, mimo że w powietrzu wręcz unosił się strach, jaki odczuwał Dipper. Dyskretnie się wycofałem, myśląc intensywnie nad powodem jego lęku. Czyżby miał koszmar?
Coś mi tutaj nie pasowało.
Wpadłem do salonu i zatrzymałem się w miejscu, osłupiały patrząc na Billa, który kiwał się na boki i wymachiwał swoją laską na prawo i lewo. Oczywiście był tyłem do mnie.
- Oł, yeah! W końcu! Tak! Nareszcie! Aha!
- Co ty tak wywijasz tyłkiem?- odezwałem się po chwili, podchodząc bliżej.
Bill obrócił się w moją stronę troszeczkę zdziwiony.
Mimo to znowu zaczął tańczyć ten swój taniec zwycięstwa. Skoczył pod sufit i... zawisnął w powietrzu.
- Widzisz to?- wyszczerzył się.- W końcu moja ciężka praca przynosi pożądane efekty!
- Bill?- uniosłem podejrzliwie brew.
- No co?
- Co mu zrobiłeś?- zmierzyłem go piorunującym wzrokiem.
Mówiłem mu, że ma nie przesadzać! Lubiłem Dippera i to bardzo, a on co? Mógłby sobie upatrzyć jakąś inną ofiarę, a nie straszyć biedaka...
- Właśnie najlepsze jest to, że nie zrobiłem nic!- oświadczył z jeszcze szerszym uśmiechem.
Podleciał do mnie i chwycił za rękę. Po chwili również i ja zacząłem lewitować nad ziemią.
- Nie kłam.- skarciłem go.
- Ależ to jest prawda. Nie zrobiłem nic, a tu proszę- tak się wystraszył nie wiadomo czego, że w końcu są jakieś efekty.
- Powiedzmy, że ci wierzę.
- Przecież wiesz, że jesteś jedyną istotą we wszechświecie, której bym nie okłamał.- spoważniał.
- Tak, tak... Mówiłeś to już setki razy. Powiedz mi lepiej, co robiłeś w lesie i co takiego planowałeś, siedząc na drzewie i gapiąc się na mnie?
Bill zmarszczył brwi.
- Kiedy niby?
- No... jakieś pięć minut temu?
- Ale ja od dłuższego czasu jestem tutaj, w Chacie.
Wzruszyłem ramionami. Może mi się coś przywidziało, może nie. W sumie zawsze to mogło być jakieś dziwne zwierzę, których w tym miasteczku było od groma.
Bill niespodziewanie znowu się uśmiechnął. Rzucił swoją laskę na kanapę, oczywiście trafiając do celu. Chwilę potem chwycił mnie za ręce, przyciągając trochę bliżej.
- Jak tak dalej pójdzie, niedługo wrócimy do domu, Błękitku.
Przez moją głowę przeleciały setki myśli. Troszeczkę posmutniałem. Z pewnej strony cieszyła mnie wizja powrotu do Świata Snów po tych dziesięciu latach, zaś z drugiej dołowała mnie.
Mimo tego całego bólu, trudu i wszelkich upokorzeń przywiązałem się do mojego pana. Myśl, że miałbym go opuścić wydawała mi się trochę dziwna. Choć może to nie było przywiązanie, a bardziej przyzwyczajenie do służby?
- Nie cieszysz się?- mój bliźniak spojrzał na mnie z troską.- Wszystko wróci do normy. Jestem pewien, że Alex za nami tęskni. Poza tym, trzeba przypomnieć poddanym, kto tak naprawdę rządzi.
- Masz rację.- westchnąłem i uśmiechnąłem się lekko.
To przywiązanie do Dippera Gleefula i tak minie. W końcu, jakby nie było to śmiertelnik.
Mogłem tylko trzymać kciuki, że ułoży sobie resztę życia z Sosenką. Pasowali do siebie. Nie powiedziałem tego Dipperowi na początku naszej znajomości, bo w końcu sam to musi odkryć. Co z tego, że równie dobrze mogli by być braćmi? Wystarczyło spojrzeć na mnie i na Billa.
Moje przeczucia powoli zaczynały się sprawdzać, tym bardziej, że mój pan zrobił te parę kroków naprzód.
Co do naszego powrotu magii... całkiem duża jej część do nas wróciła. Całkiem duża w porównaniu do tego, co było jeszcze niedawno.
Bill cieszył się, jak dziecko z tego powodu. W jego oczach widziałem iskierki szczęścia.
- Czas to oblać!
Niespodziewanie mój brat puścił mnie, poleciał do kuchni, grzebiąc po szafkach i lodówce, a po upływie dosłownie chwili wrócił z zimnym szampanem i kieliszkami, które ustawił na stole. Wziął swoją laskę do ręki i oparł ją z boku. Następnie zajął miejsca na kanapie, a ja poszedłem w jego ślady.
- Wiesz, że nie powinniśmy?- wywróciłem oczami.
Raz, że to była własność Sosenki, to dwa istniała pewna wada naszego demonicznego bytu- mieliśmy bardzo słabe głowy do alkoholu.
- Słuchaj, Will, ty się nie przejmuj. Kilka łyków szampana na pewno ci nie zaszkodzi. Zresztą mamy świetny powód.- rzekł z uśmiechem, odkorkowując butelkę.- To co? Powrotu magii?- podał mi napełniony kieliszek.
Skinąłem głową, by po chwili upić trochę. Nie miałem zamiaru jakoś szaleć, choć sam fakt, że mogłem znowu wisieć w powietrzu cieszył mnie. Bill wypił od razu całość i odstawił na bok.
Odchyliłem głowę do tyłu i przymknąłem oczy.
Jeszcze chwila i zacznie się do mnie dobierać... Zawsze tak jest, gdy troszeczkę przedobrzy z alkoholem, a u nas o to "przedobrzenie" bardzo łatwo.
- Bill? Ja ciebie proszę... Nie zachowuj się, jak pijawka.- mruknąłem pod nosem, gdy przyczepił się do mojej szyi.
Wstałem z miejsca, wyrywając się z jego objęć. Troszeczkę mi się zakręciło w głowie, ale nie było tak źle.
- Will! Wracaj tu!- zaśmiałem się pod nosem na ten jego ton.
Stałem już na schodach.
A co? Niech se troszeczkę powalczy o swoje. To, że się nie widzieliśmy tak długi czas nie oznacza, że stałem się łatwy.
- Jak dasz radę wejść po tych schodach, nie zabijając się po drodze, to możesz robić, co ci się żywnie podoba.- stwierdziłem, siadając na ostatnim, górnym schodku.
Bill wstał z miejsca. Złapał równowagę i ruszył powolnym krokiem w moim kierunku. Wkurzony stanął w miejscu przed schodami. Był uroczy, jak się złościł z byle powodu. Rzecz jasna do czasu.
Zmierzył mnie swoim nic nie mówiącym spojrzeniem i pstryknął palcami.
- Już zapomniałeś, że nie masz mocy?- spytałem ze śmiechem.
On w odpowiedzi burknął coś pod nosem i chwiejnie zaczął wchodzić na górę. Prawie się wywalił, ale w ostatniej chwili złapał się poręczy.
- Jak uda mi się wspiąć na ten szczyt, to nie będzie ci tak do śmiechu!
To z pewnością będzie długa noc.
CZYTASZ
Reverses
FanfictionDipper Pines i Dipper Gleeful to dwa, naturalne przeciwieństwa. Są rzeczy, które ich dzielą, ale są też rzeczy, które ich łączą. Bill Cipher i Will Cipher to bracia, o różnych osobowościach. Żyć bez siebie nie mogą i to bardzo dosłownie. Co się sta...