- Czemu tak się kryjesz za tym? - spytałem, dotykając ręką fragmentu czarnej szaty, która szczelnie zakrywała twarz mrocznego anioła.
Ten w odpowiedzi jedynie westchnął i chwycił mnie za nadgarstek, odsuwając od siebie moją dłoń.
- Równie dobrze mógłbym cię spytać o coś podobnego, Will - odparł po chwili. - Ciągle nosisz opaskę na oku - zauważył.
- Chcesz wiedzieć, czemu się z nią nie rozstaję? - spytałem, przerywając chwilę ciszy. Przelotnie zerknąłem na swojego nowego przyjaciela, zmieniając przy tym trochę pozycję. Przytaknął. - No dobra, powiem ci, ale pod jednym warunkiem! - uśmiechnąłem się szeroko, biorąc do ręki lewitującą filiżankę z herbatką.
- Jakim?
- Ściągniesz to.
- Nie ma opcji, mój drogi.
- Dlaczego?
- Takie mam zasady. Poza tym... Serio chciałbyś ujrzeć twarz żywej śmierci? Kogoś kto mógłby cię zabić bez większego problemu, demonku?
- Tak - odparłem ze spokojem, upijając parę łyków ziołowego naparu.
W oczach swojego rozmówcy dostrzegłem krótki błysk jasno - zielonego światła. Na jego ramieniu wylądował czarny, jak noc ptak o bardzo odznaczających się, złotych ślepiach, które zdawały się intensywnie błyszczeć na tle zachodzącego słońca. Do moich uszu doleciał dźwięczny śmiech anioła. Mimochodem rozejrzałem się po pustkowiu, na którym rosły jedynie wysokie trawy oraz pojedyncze, rozłożyste drzewa o masywnych korach. Mój wzrok z powrotem prześlizgnął się na Dana, który pogłaskał tamtego kruka. Po chwili sięgnął po jedno z wielu kruchych ciasteczek znajdujących się w lewitującej, porcelanowej misce. Ułamał niewielki kawałeczek i podał ptakowi. Kruk bez problemu go zjadł.
- A podobno to ja jestem szalony... - mruknął, przelotnie na mnie zerkając.
- Jak to twierdzi mój brat - tylko wariaci są coś warci... - westchnąłem - Chyba mimo wszystko to u nas "rodzinne".
Poczułem jak coś usiadło mi na ramieniu i lekko dziabnęło mnie w polik. Zerknąłem na kruka obok. Mimochodem się uśmiechnąłem i delikatnie pogłaskałem go po główce. Przeniosłem wzrok na anioła, który wystawił dłoń ku zwierzakowi. Ptak zakrakał, rozłożył skrzydła i do niego podleciał.
- A więc... masz brata, tak? - spytał, nie odrywając wzroku od kruka siedzącego na jego ręce.
- Tak, bliźniaka... Mimo to bardzo dużo nas różni - odparłem.
- Jak dużo?
Słysząc trzepot ptasich skrzydeł, spojrzałem w górę na gałęzie drzewa znajdującego się za mną. Wyszczerzyłem się na widok całkiem sporego stadka kruków, które siedziało na trochę ogołoconych z liści gałęziach. W pewnej chwili zakrakały praktycznie jednocześnie. Na moje ramię zleciało czarne pióro, które wziąłem do ręki, obracając je między palcami. Nim się obejrzałem wręcz rozpłynęło się w powietrzu. Lekko zaskoczony zerknąłem na Dandemonium.
Moje serce momentalnie zabiło szybciej na widok mężczyzny o kruczoczarnych, lekko falowanych włosach z białymi końcówkami. Niektóre z kosmyków nieznacznie opadały mu na czoło. Podniósł na mnie wzrok. Przez jego oko ciągnęła się ledwie widoczna blizna. Poza tym jednym szczegółem jego cera wydawała mi się być idealną, nieskazitelną. Miał troszkę ostre rysy twarzy.
- Will?
Z tego stanu wyrwał mnie jego głos. Poczułem lekkie wypieki na twarzy spowodowane zażenowaniem. Dla niepoznaki upiłem parę łyków herbaty, udając zamyślenie.
- Jeśli chodzi o mojego brata... Najbardziej różnimy się charakterami - westchnąłem cicho i odłożyłem filiżankę. - Nie dogadujemy się zbytnio, jesteśmy totalnymi przeciwieństwami. A ty... masz rodzinę?
- Nie. Jestem samotnikiem - mruknął ze spokojem. - Towarzyszą mi jedynie... - zamyślił się chwilę - kruki.
Mój wzrok prześlizgnął się na jednego z ptasich przedstawicieli. Ten przekrzywił łeb w bok i spojrzał mi w oko, siedząc potulnie na ramieniu Dana. Było w nim coś... dziwnego, mrocznego, ale nie potrafiłem konkretnie określić, czym to mogło być. Zerknąłem na swojego nowego kolegę, którego twarz zdobił szeroki, lekko obłąkany uśmiech skierowany do jednego z kruczych pupili. Całkiem... ładny uśmiech, nawet jeśli strasznie kojarzył mi się z moim bliźniakiem. Kto wie? Może ta dwójka by się polubiła?
- Rozumiem... - mruknąłem cicho w odpowiedzi.
- No to demonku spełniaj swoją część "umowy" - ponownie spojrzał na mnie, zmieniając temat.
- Już, już, chwilka.
Sięgnąłem rękami do supła z tyłu swojej głowy i ostrożnie zacząłem go rozplątywać. Opaska powolnie zsunęła się z mojej twarzy, by ukazać to wiecznie zasłonięte drugie oko tak bardzo podobne do gadziego ślepia.
Podniosłem wzrok na Dana. Ten podlewitował trochę bliżej i ręką dotknął mojego policzka, by bardziej się przyjrzeć mojej patrzałce.
- Ładne masz to oczko - stwierdził po chwili, dalej się mu przyglądając. - Nie powinieneś go tak ukrywać.
- Dzięki... Miło mi to słyszeć, chociaż osobiście nie przepadam za nim - westchnąłem.
Anioł zabrał swoją dłoń. Na jego palcach mogłem dostrzec parę srebrnych pierścieni, które połyskiwały w ostatnich promieniach zachodzącego słońca. Kruki zniknęły.
- Dam ci coś - mruknął po chwili, przeszywając mnie swoim wzrokiem.
- Co takiego? - zaciekawiony patrzyłem na Dana.
Ten na moich oczach zsunął ze swojego kciuka jakiś sygnet. Chwycił moją dłoń i ściągnął z niej rękawicę, jedynie po to by włożyć mi na palec ozdobę. Przyjrzałem się "podarunkowi". W oczy najbardziej rzucał się wyryty na sygnecie symbol - omega w połowie przecięta skrzyżowanymi kosami, których ostrza w ciekawy sposób pokrywały się z ramionami litery.
- Dzięki temu będziesz mógł mnie wezwać, bez względu na to w jakim wymiarze się znajdziesz - mruknął.
Skinąłem głową na znak zrozumienia.
- Co to za symbol? Co on znaczy? - spytałem po chwili, ciągle gapiąc się na
- "Cokolwiek życzysz wróci to do ciebie z potrójną siłą." Nie bez powodu wszyscy ci, którzy mnie spotkali przed tobą zamienili się w pył. Nie bez powodu zostałeś oszczędzony. Przemyśl to.
- Ale... - urwałem, słysząc śmiech należący do anioła.
Rozejrzałem się po okolicy, którą już spowił mrok. Zostałem sam. Zupełnie sam na pustkowiu. Teoretycznie. On gdzieś tam jeszcze był. Tylko gdzie? Śmiech... Ni to radosny, ni to szaleńczy, rozbrzmiewający z każdej strony. A może... istniejący tylko w mojej głowie?
CZYTASZ
Reverses
FanfictionDipper Pines i Dipper Gleeful to dwa, naturalne przeciwieństwa. Są rzeczy, które ich dzielą, ale są też rzeczy, które ich łączą. Bill Cipher i Will Cipher to bracia, o różnych osobowościach. Żyć bez siebie nie mogą i to bardzo dosłownie. Co się sta...