Ten dzień zdecydowanie nie należał do udanych dla Theo.
Kiedy tylko zszedł na dół, przygotowany już do szkoły, w kuchni od razu natknął się na Lucasa. Czarnowłosy siedział nad miską płatków, ubrany jedynie w czarny podkoszulek i bokserki tego samego koloru. Słysząc, jak Theo otwiera lodówkę, podniósł wzrok z kpiącym uśmieszkiem.
- Po szkole masz zrobić zakupy - oznajmił mu chłodno.
Brunet popatrzył na Lucasa, unosząc brew w zdziwieniu.
- Przecież dzisiaj jest twoja kolej. Wtorek - napomknął.
- Od dnia dzisiejszego, ty robisz zakupy za mnie. No, chyba, że... - Wyciągnął telefon i pomachał nim przed chłopakiem. Dziewiętnastolatka niesamowicie bawiła cała sytuacja. - Aha, tak poza tym... Pamiętasz, dzisiaj wychodzimy.
- Nie mogę dzisiaj nigdzie wyjść - warknął, odpuszczając sprawę z zakupami. Uznał, że nie warto się o to kłócić z takim idiotą, jakim był przybrany brat. Zresztą i tak miał po drodze. - Mam dzisiaj trening, który znając życie wydłuży się o co najmniej pół godziny.
Lucas oblizał ozdobione piercingiem wargi. Theo znał ten odruch. Czarnowłosy robił tak, kiedy albo się nad czymś zastanawiał, albo gdy wiedział, że szala zwycięstwa przechyla się w jego stronę. W tej sytuacji jednak, pierwsza opcja była poprawnym zinterpretowaniem gestu.
- Dobra. - Odsunął krzesło i podszedł do chłopaka, zamykając mu lodówkę przed oczami, co natychmiast wywołało u Theo wzdrygnięcie. - A czy przypadkiem w przeciwnej drużynie gra Caleb Bolt? - zapytał ze złośliwym uśmiechem.
Milczenie i zaczerwienione policzki chłopaka były wystarczającą odpowiedzią na pytanie Lucasa. Uwielbiał doprowadzać Theo do takiego stanu. Jego złość, zawstydzenie i strach, sprawiały mu niesamowitą przyjemność. Postanowił dalej kontynuować denerwowanie nastolatka.
- Nie wiem, jak możecie grać przeciwko sobie. Na imprezie wydawało się, że jesteście...
- Byłem pijany i ty doskonale o tym wiesz. Sam dolewałeś mi tego świństwa. - Theo prawie natychmiast przerwał głupią gadkę chłopaka.
- Nie szukaj winnych w innych. Myślisz, że nikt by się nie dowiedział, że jesteś... Zresztą, sam sobie dokończ. Zapewne jest więcej określeń na całokształt tego, kim naprawdę jest Theo Paddock! Dobry uczeń, ukochany synalek! Kiedy się dowiedzą, to cię zniszczą. Doskonale o tym wiesz! - roześmiał się okropnie, patrząc jak Theo błyskawicznie łapie torbę oraz pozostawione pieniądze na zakupy, po czym wychodzi, trzaskając głośno drzwiami.
Złość roznosiła go od wewnątrz. Po raz kolejny miał ochotę krzyczeć. Założył słuchawki i włączył swoją ulubioną piosenkę, starając się z całych sił uspokoić. Zatrzymał się przed wejściem do szkoły i odliczył w myślach dziesięć sekund. Tyle czasu w zupełności wystarczyło, aby założyć odpowiednią maskę, wejść na snenę i odegrać kolejny spektakl.
Viper szła korytarzem, rozmawiając z Patricią, która już dawno zapomniała o wydarzeniach sprzed dwóch dni.
- I ty wiesz, co on do niej powiedział? - zapytała rozemocjonowana dziewczyna.
- Nie mam zielonego pojęcia. - Dziewczyna przewróciła oczami, nie bardzo zafascynowana rozmową. Wczoraj jej ojciec nie wrócił na noc do domu. Viper wiedziała, gdzie przebywał, jednak nie zadzwoniła po niego. Jej mama miała wrócić za niecały tydzień. Zdenerwowana dziewczyna wciąż zastanawiała się, czy powiedzieć jej prawdę o tym, że jej mąż ma kochankę, czy lepiej wszystko przemilczeć. Z zastanowienia wyrwało ją szturchnięcie.
CZYTASZ
Morfiniści
Teen FictionCo łączy bogacza bez matki, patykowatą żmiję, chorego chłopaka i rudowłosą artystkę? Projekt edukacyjny. Axel, Viper, Theo i Grace to cztery odmienne światy. Każdy ze swoim bagażem doświadczeń, zmartwień i kompleksów. Idą swoimi ścieżkami, jednak w...