24.

158 20 4
                                    

     - Czy ty jesteś normalny? - zapytała Viper, popychając Axela na jedną ze szkolnych szafek. Dźwięk zderzenia się pleców chłopaka z metalowymi drzwiczkami rozszedł się po pustym korytarzu.
Frey syknął, zaraz po tym obrzucając dziewczynę spojrzeniem pełnym pretensji, które najwyraźniej zrozumiała bardzo dobrze; zadziałało bowiem na nią niczym płachta na byka, ponieważ bez żadnego ostrzeżenia palnęła rówieśnika w jasną czuprynę.
- Czy ty jesteś normalna? - odpowiedział pytaniem na pytanie Axel, sięgając ręką do miejsca, w które uderzyła go Vipes, aby rozmasować skórę głowy i może jakoś magicznie przyspieszyć proces stopniowego zaniku bólu.
- Powinieneś dostać jeszcze raz, ale nie chcę hałasować na korytarzu jeszcze bardziej – warknęła, marszcząc ciemne brwi. - Co ty powiedziałeś Theo?
Chłopak westchnął głośno – no tak, mógł spodziewać się, że właśnie dlatego obrywa. Że obrywa za swoje dziecinne zachowanie i odrzucenie osoby, którą de facto traktował jak przyjaciela. Osoby, która nigdy nie potraktowałaby go w taki sam sposób; tego był niemalże stuprocentowo pewny.
- Co powiedział wam Theo? - Chwycił Viper delikatnie za nadgarstek w ostatniej chwili, gdyż ta zmieniła ona zdanie co do poprawienia mu z drugiej strony głowy. Puścił jej nadgarstek dopiero wtedy, kiedy upewnił się, że ta nie zamierza na razie ponowić swojej próby. - I przestań mnie bić, to mnie boli.
- Nic nie powiedział. Nic, z wyjątkiem „Axel nie chce mieć ze mną kontaktu" - powiedziała tonem, którym oskarża się ludzi o zbrodnie. – Co ty sobie myślisz, do cholery?
Frey milczał przez dłuższą chwilę, zaciskając usta w wąską kreskę.
Szczerze? Nie wiedział, co takiego sobie myślał. Nie wiedział, co takiego myśli sobie teraz. Przez chwilę chciał to powiedzieć na głos, jednak zamiast tego z jego ust wyszły słowa całkiem inne, o niezwykle ostrym wydźwięku:
- Od kiedy jesteś taką obrończynią uciśnionych, co? - wycedził przez zęby. Zauważył, że najwyraźniej zdziwił swoją rozmówczynię. Viper cofnęła się o krok, mierząc go wzrokiem. Wydawało się mu, że już otwierała usta, żeby coś mu powiedzieć, ale nie zamierzał jeszcze dopuścić jej do głosu. – A co ty sobie myślisz? Nagle odezwała się w tobie jakaś Matka Teresa, wielka święta? Zapomniałaś już jak zgrabnie obsmarowywałaś innych? Jak rozsyłałaś dalej informacje na ich temat, obserwując jak to się wszystko potoczy? Jesteś hipokrytką, Clark. Próbujesz wykorzystać sytuację z Theo, żeby jakoś zadośćuczynić samej sobie zniszczenie samooceny i reputacji tylu wcześniejszym osobom? A może brałaś udział również w sytuacji Paddocka, no i rozsyłałaś to wszystkim jak leci, hm? Szczerze, wcale by mnie to nie zdziwiło. Bo właśnie taka jesteś. Fałszywa.
    Tym razem to dziewczyna zamilkła. Pobladła, wpatrując się swoimi szarymi oczami w błękit tęczówek Axela, który był dla niej teraz niczym zamarznięta tafla oceanu. Miała wrażenie że chłód jego spojrzenia wdziera się pod jej skórę, sprawiając przy tym, że nie może wykonać żadnego ruchu. To było jedynie tylko wrażenie, bowiem Viper zrobiła krok w tył.
A potem jeszcze jeden.
I kolejny.
- Nie zrobiłabym czegoś tak okropnego osobie, która jest dla mnie ważna. A przede wszystkim nie odrzuciłabym jej z powodu jakiejkolwiek inności - szepnęła, po czym odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia ze szkoły.
Miała zamiar pozwolić sobie na jakiekolwiek emocje dopiero po powrocie do domu.
    Axel tymczasem został na korytarzu zupełnie sam. Po odejściu Viper opierał się o szkolną szafkę z zamkniętymi oczyma i zaciśniętymi pięściami jeszcze przez kilka minut. Skończył lekcje już dawno, ale czekał w szkole właśnie po to, aby odbyć rozmowę z Clark. Rozmowa okazała się jednak wymianą słów o wiele gorszych niż jakiekolwiek fizyczne ciosy. Najgorsze dla Axela było to, że to właśnie on zasypał Viper gradem wypominek i oskarżeń, chcąc odwrócić uwagę od tego, co właściwie sam zrobił.
Tak naprawdę nie uważał jej za fałszywą. Nie uważał, żeby była zdolna jakkolwiek zadziałać na niekorzyść Theo. Po spędzeniu z nią trochę czasu i poznaniu jej bliżej uważał, że jest idealnym przykładem, żeby nie oceniać książki po okładce. Gdyby miał wytłumaczyć różnicę między Viper w szkole, a Viper prywatnie, powiedziałby, że jest wredna, ale w milszy sposób – jakkolwiek to brzmi.
Zauważył też, że jest wrażliwa. Wyjątkowo czuła na bodźce, chociaż dzielnie trzyma maskę Królowej Śniegu tuż przy swojej twarzy.
Można by rzec, że przed chwilą użył jej własnej broni tylko po to, aby dała mu spokój. Potraktował ją ostrym, lodowatym tonem, żeby przestała pytać.
Żeby nie musieć odpowiadać.
Axel był przekonany, że jego przyjaciółka i tak by tego nie zrozumiała.
Zaraz, zaraz.
Czy tak traktuje się przyjaciół?



    To wszystko było niczym najgorszy koszmar. Ba, miał ogromną nadzieję, że to jeden z jego koszmarów. Ile by dał za to, żeby usłyszeć głos swojej mamy lub dźwięk budzika; z całego serca pragnął obudzić się pełen niepokoju, ale z czasem zaznać ulgi i świadomości, że to byłtylko i wyłącznie sen.
Niestety – to była rzeczywistość. Druzgocąca, smutna, pełna żalu i zaskoczenia.Theo był w ogromnym szoku, z którego nie potrafił w stu procentach się otrząsnąć. Mimo że szedł przed siebie z otwartymi oczyma, myślami był zupełnie w innym miejscu. Wydawało mu się, że wciąż jest w szkole; obrywa od Ruby,zostaje odrzucony przez drużynę, odrzucony przez Axela.
„Trzymaj się ode mnie z daleka i podchodź dopiero w ostateczności".
Tak cholernie chciał mu wtedy powiedzieć, żeby spieprzał. Tak bardzo chciał pokazać mu, że w żaden sposób go to nie zabolało. Chciał uśmiechnąć się do niego krzywo, po czym wyśmiać jego priorytety, którymi okazały się homofoby z drużyny. Tak, powinien był użyć tego słowa – „homofoby".
Dlaczego tego nie zrobił?
Dlaczego nie powiedział, żeby spieprzał? Dlaczego nie uśmiechnął się krzywo,tylko zamarł, stojąc jak posąg przez dobrych kilka sekund, obserwując plecy oddalającego się Axela? Czemu nie zawołał za nim prześmiewczo, nie wyzwał wszystkich członków drużyny, nazywając ich tchórzami?
Theo nie mógł tego zrobić.
Nie chciał tego zrobić.
    Deszczowy dzień świetnie zgrywał się z nastrojem bruneta, którzy marzył o tym, żeby zniknąć z tego świata. I chociaż wiele osób pewnie powiedziałoby, że przecież coś takiego to nie koniec świata, Paddock czuł się tak, jakby przegrał wszystko. Czuł się niczym Atlas podtrzymujący swój własny nieboskłon. Przez swą nieuwagę, nieupilnowanie samego siebie, świat zwalił mu się na głowę.
Obwiniał za to tylko i wyłącznie siebie.
Dlatego po powrocie do domu, będąc zmokniętym i zziębniętym (celowy zabieg mający na celu przywołać przeziębienie), nie powiedział nic do uśmiechniętego Lucasa, który wyciągnął z kieszeni jego telefon, kładąc go na stole w kuchni.
- Znalazłem go dziś rano - powiedział do niego radośnie.
Theo po prostu zabrał smartfon oraz chwycił butelkę wody. Z takim ekwipunkiem ruszył do siebie do pokoju, zamykając się tam na klucz.
    W ciszy zaczął ściągać z siebie przemoczone przez deszcz ubranie. Z goryczą pomyślał, że dziś w szkole czuł się nagi, a przecież miał na sobie ciuchy. Podczas naciągania na siebie przydużej bluzy – stroju, w którym czuł się komfortowo – kątem oka zauważył, że ktoś próbuje się do niego dodzwonić. Tym ktosiem była Grace. Pomimo świadomości, że dziewczyna ma pewnie dobre intencje, Paddock nie sięgnął, żeby odebrać.Najzwyczajniej w świecie nie miał ochoty z nikim rozmawiać.
Jednocześnie czuł potrzebę przeproszenia całego świata i wyjaśnienia sytuacji.Usprawiedliwienia się tym wszystkim ludziom w szkole, którzy dziś krzywo naniego spojrzeli.
- Co zrobisz? Napiszesz post przeprosinowy? Oznaczysz wszystkich, żeby to widzieli? Żałosne - skarcił samego siebie, podchodząc do terrarium z wężem.
Chciał tak jak Izyda móc wślizgnąć się do swej jamy i wyjść z niej wtedy, kiedyzechce. Po chwili nawet postanowił nieco ją zmałpować, ponieważ wślizgnął siępod kołdrę, przykrywając się cały. Wyświetlacz telefonu wciąż świecił, podając informację o przychodzącym połączeniu, lecz Theo już tego nie widział – chłopak zacisnął oczy i zwinął się w kłębek, mocno zaciskając zarówno zęby oraz pięści.
W ten sposób chciał powstrzymać drżenie swojego ciała.
Jego głowa nie była dla niego łaskawa. Odtwarzała cały dzisiejszy dzień od samego początku, zatrzymując się na momencie, w którym Axel jasno dał mu do zrozumienia, że to koniec ich znajomości.
Za to również się obwiniał – przecież to przez niego Frey zerwał znajomość.Przez to jaki jest.
Okropny, zgorszony, obrzydliwy.
Chory.
Jest chory.
- Nie mam na to wpływu - szepnął bezradnie, jeszcze bardziej kuląc się w łóżku przed ciosem odtwarzanych w głowie słów, które usłyszał od swojego przyjaciela. - Przepraszam.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 30, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

MorfiniściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz