23.

175 26 7
                                    

   - Ty świnio - syknęła Ruby, wymierzając Paddockowi siarczysty policzek. - Zakłamana, chora mendo - cedziła, machając mu przed oczyma telefonem trzymanym w dłoni. Theo nie musiał się mu przyglądać, bo znał je doskonale.
- Ej, odwal się od niego. - Viper Clark stanęła między tą dwójką, patrząc wrogo na rozwścieczoną dziewczynę. Viper była pierwszą z ich trójki, która zobaczyła zdjęcie opublikowane na profilu Theo - przez niego samego. Można było zobaczyć na nim Paddocka, najprawdopodobniej wymieniającego się czułymi gestami z Calebem Boltem. Clark znała tego chłopaka, głównie dlatego, że była dziewczyną Ryana, a Caleb był jednym z jego kumpli z drużyny.
Było późno w nocy, ona była zmęczona, ponieważ niedawno wróciła z imprezy, a zamiast iść spać, wpatrywała się w rosnącą ilość reakcji i komentarzy oraz udostępnień. Sama otrzymała zdjęcie kilka razy w wiadomości prywatnej.
"Obczaj to, co się właśnie zadziało na profilu Paddocka"
Przeczytała każdy komentarz - przybywało ich. Większość z nich nie była sympatyczna. Była po prostu obrzydliwa, ponieważ do komentowania włączyła się także paczka Ryana - w końcu na zdjęciu był także i Bolt.
"Vipes, widziałaś to?!"
Widziała. Nawet na początku doszukiwała się jakichś śladów edycji. Przecież ile już razy było tak, że ktoś przerobił zdjęcie, oczerniając drugiego człowieka. Niczego jednak nie znalazła.
"Wiedziałaś o tym?"
Nie wiedziała o zdjęciu. O tym, że Theo prawdopodobnie był gejem, bi, po prostu nie był heteroseksualnym chłopakiem. Normalnie zaczęłaby to przesyłać dalej. Zamieściłaby komentarz, udostępniła fotografię u siebie na profilu, aby jeszcze nagłośnić sytuację w szerszych kręgach odbiorców. Bo przecież taka była - uwielbiała ploteczki, szkolne dramy i ujawnione sekrety innych.
Dlaczego więc zamiast robić to, co zwykle, każdemu kto wysłał jej zdjęcie w wiadomości prywatnej pisała, aby nie rozsyłał tego zdjęcia dalej?
- Nic ci nie zrobił - dodała Grace, która chwyciła bladego Theo za jego zimną dłoń. Rudowłosa także widziała już zdjęcie. I chociaż owszem, w pewnym sensie ją to zszokowało, nie miała za złe Paddockowi, że ten nic im nie powiedział. Być może nie chciał przyznawać tego przed samym sobą, a co dopiero przed innymi osobami.
Wyglądało na to, że coś poszło nie tak.
Ruby wybuchnęła głośnym śmiechem. Zrobiła to głównie po to, aby zwrócić uwagę większej ilości uczniów.
- Stoczyłaś się, Clark - wycedziła dziewczyna. - Stoczyłaś się, zadając się z dwójką tych dziwaków. Co, może ty jesteś lesbą? - Pytanie zostało skierowane do Grace.
Dziewczyna uniosła wysoko głowę, robiąc krok do przodu, puszczając dłoń Theo, dla którego to wszystko, co się działo, było jak najgorszy koszmar, a on sam był sparaliżowany.
- Nawet jeśli, to co? - odpowiedziała pytaniem, patrząc prosto w oczy wyglądającej na zszokowaną Ruby. - To uczyniłoby mnie gorszą? Chodźmy, niedługo dzwonek - zwróciła się do dwójki swoich przyjaciół. Ponownie chwyciła dłoń Paddocka, zmuszając go do udania się razem z nią.
Viper czuła, jak ludzie na nich patrzą. Głównie na Theo. Jak uśmiechają się delikatnie, kpiąco. Widziała jak pokazują sobie na telefonie zdjęcie, które najprawdopodobniej będzie tematem numer jeden nie tylko w ich szkole. Każdemu, kto spojrzał na nią posyłała lodowate spojrzenie.
  Theo szedł razem z Grace i Viper korytarzem szkoły. Mimo że było głośno, chłopak nie słyszał prawie żadnych dźwięków. Nawet nie czuł pieczenia policzka po uderzeniu. Był zszokowany, że jeden z jego największych sekretów ujrzał światło dzienne. Że inni o nim wiedzieli. Przepełniał go strach, a jednocześnie ogromna wdzięczność, zarówno do wciąż trzymającej go za rękę Grace, jak i do Viper, która stanęła między nim a Ruby.
Rudowłosa puściła jego rękę i przystanęła dopiero wtedy, gdy znaleźli się pod schodami, z dala od wścibskich uczniów.
- Wszystko w porządku? - zapytała, patrząc na bruneta swoimi dużymi oczami.
Problem w tym, że nic nie było w porządku. Nastolatek domyślił się, kto rozesłał zdjęcie, domyślił się, w jaki sposób dostał się na jego profil internetowy. Z każdym oddechem czuł kłucie w piersi - starał się to ignorować. Nie chciał pokazać dziewczynom, jak bardzo się teraz boi.
A przeraźliwie się bał. Głównie tego, co teraz mogło nadejść.
- Jest okej, w porządku, ja... - Oparł głowę o ścianę, zamykając oczy. - Przepraszam, strasznie.
- Ale za co? - Grace zmarszczyła brwi, a Viper popatrzyła na przyjaciela, domyślając się powodu przeprosin.
- Teraz o was też będą mówić - szepnął, przeczesując ciemne włosy drżącą dłonią. Czuł się niekomfortowo z tym, że widzą go w takim stanie.
- Och, Theo... - zaczęła Harvest, ale nie wiedziała, co takiego ma powiedzieć.
Na szczęście Viper Clark wiedziała prawie zawsze.
- Cóż, ja tam lubię, jak o mnie mówią, więc nie masz czym się przejmować - mruknęła obojętnie, zupełnie jakby jej to nie obchodziło, że owszem, będą o niej mówić, ale niekoniecznie pozytywnie.
Nie odpowiedział, w milczeniu chcąc się jakoś uspokoić.
- Co mam teraz zrobić? - zapytał je, a także i siebie samego. Wydawało mu się, że wszystko legło w gruzach, cała jego mała reputacja wśród tych, którzy go znali, z którymi rozmawiał. Otworzył oczy, patrząc to na Viper, to na Grace. Dziewczyny widziały, że starał się on zachować zimną krew, chociaż był blady jak ściana.
- Przede wszystkim nie czuj się winny, Theo. To nic złego, wiesz o tym, prawda?
- Zachowuj się tak, jakby to po tobie spływało. Jakby ciebie nie dotyczyło - odezwała się Vipes, zanim Theo zdążył odpowiedzieć na pytanie Grace. - Nie uciekaj, to ci nic nie da, a w dodatku niemo wszystko potwierdzisz i to będzie trwało jeszcze dłużej. To zamieszanie - uściśliła, dobrze znając się na takich sprawach. Przecież sama obracała się w towarzystwie głodnych hien, które tylko czekały na jakiś ludzki dramat. Głównie po to, aby go nagłośnić.
Dlaczego teraz zachowywała się inaczej, dając "dobre rady"?
Chyba bardziej zależało jej na Theo, niż na podsycaniu całej sytuacji, w którą był zamieszany.
Chłopak pokiwał głową, przełykając ślinę.
- Mam zaraz trening - szepnął, spuszczając wzrok i poprawiając torbę na ramieniu.
- Idź więc na niego - zarządziła Viper.
- Pewnie Axel już jest - dodała pocieszająco Grace. Próbowała skontaktować się z drugim przyjacielem, ale ten przez cały weekend był nieosiągalny. Rudowłosa nie miała możliwości złożyć mu wizyty, a też nie chciała wymagać tego od Viper. Pomimo widocznego ocieplenia, które nastąpiło w relacji tej dwójki, panna Clark nadal trzymała niebywały dystans. Miała szczerą nadzieję, że Frey'a niezbyt obchodziły plotki, a także i zdjęcie, które służyło jako dowód, odnośnie odmiennej orientacji ich wspólnego przyjaciela. Paddock potrzebował teraz wsparcia, a Grace liczyła na to, że Axel mu je podaruje.
Przecież na tym polegają przyjaźnie. Na wzajemnym wsparciu. Podtrzymywaniu się wzajemnie, gdy życie zwala się na głowę. 


  Rzeczywiście, gdy Theo wszedł do szatni, Axel już był tam z resztą drużyny.
- Cześć - przywitał się z nim oraz resztą, czując narastającą gulę w gardle i będąc maksymalnie spiętym.
- No dzień dobry - odezwał się Steve, uśmiechając się pod nosem. - Co tak późno, Paddock? Zaraz zaczynamy trening - zauważył, przekrzywiając lekko głowę.
- Tak wyszło - odparł Theo, odwzajemniając jego uśmiech.
- Byłeś czymś zajęty?
- Może czymś konkretnym, w męskim kiblu? - dopowiedział do pytania Steve'a Mark, a większość z nich parsknęła śmiechem.
Brunet starał się zachować twarz.
- Właściwie to zaspałem. W dodatku dość porządnie - dodał i zaśmiał się cicho.
Wiedział, że oni wiedzą.
- No, zrozumiałe. W końcu poniedziałek - mruknął wesoło College.
- Nienawidzę poniedziałków - burknął Dave.
- Stary, czy ty lubisz jakiś dzień tygodnia? - odezwał się po raz pierwszy Axel, uśmiechając się szeroko i spoglądając po wszystkich.
Dave nawet nie zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Nie.
- Tak właśnie myślałem - zdradził Frey, wdychając przy tym teatralnie.
- No, tak czy siak, chodźmy już. Raz, raz, bo trener zacznie drzeć japę. Steve przewrócił oczami.
  Chłopcy po kolei wychodzili z szatni, a przebierający się Theo odniósł wrażenie, że właściwie nie jest aż tak źle. Nie zdawał sobie sprawy, że zanim przyszedł, drużyna odbyła poważną rozmowę, której uczestnikiem był także i Axel.
Axel, który nie wyszedł z szatni tak jak inni, tylko czekał na bruneta.
Theo uznał to za dobry znak. Pozwolił sobie skarcić się w myślach za to, że przewidywał tak wiele czarnych scenariuszy, wyolbrzymiając pewne sprawy.
- Dzięki - powiedział, kiedy ten przepuścił go w przejściu. Wszystko wydawało się naprawdę w porządku, chociaż milczenie Frey'a było naprawdę dziwne.
Odezwał się on dopiero przy wejściu na boisko. Położył dłoń na ramieniu Paddocka, w ten sposób go zatrzymując. Spojrzał na drużynę, a potem prosto w zielone oczy swojego kolegi.
Kumpla? Przyjaciela?
- Słuchaj, Theo, jest sprawa - zaczął, uśmiechając się delikatnie. Nawet nie wiedział czemu. - Dobrze by było, jakbyśmy... No wiesz, nie byli widywani obok siebie. Nic do ciebie nie mam, ale... Trzymaj się ode mnie z daleka i podchodź dopiero w ostateczności - oznajmił, odwracając wzrok. Poklepał go po ramieniu, po czym sam ruszył na boisko, zaraz łapiąc rzuconą mu piłkę.
Nie odwrócił się, żeby spojrzeć na Theo, który ani drgnął, zszokowany słowami osoby, która była w niewielkim gronie tych dla niego istotnych. 
Na którą, jeszcze kilka sekund temu wydawało mu się, że może liczyć.
Okazało się, że Axel Frey wolał się odsunąć. 





MorfiniściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz