7.

290 46 14
                                    

- Szybciej się nie dało? - zapytał żartobliwie białowłosy, kiedy tylko Theo podszedł do nich truchtem.

- Bardzo was przepraszam - powiedział, kiedy tylko do nich podszedł. - Po prostu... Zatrzasnąłem się w łazience... - wymamrotał lekko speszony.

Axel wybuchnął śmiechem, jednak uspokoił się, kiedy Viper uderzyła go w ramię.

- Z czego rżysz, Frey? syknęła.

- Właśnie. Nic nie szkodzi, Theo. Takie rzeczy się przecież zdarzają. Sama kiedyś nie mogłam się wydostać z damskiej przebieralni. - Grace uśmiechnęła się do Theo pokrzepiająco.

- Dobra, skoro już jesteśmy wszyscy, to może pójdziemy do tego kina na jakiś film? - zapytała Viper.

- Po raz pierwszy się z tobą zgodzę. - Axel pokiwał głową, naciskając przycisk na kluczyku, który blokował wszystkie drzwi i bagażnik samochodu.

***

Przed wejściami do sal kinowych, stało mnóstwo osób. Rodzice wraz z dziećmi, wybierali się na nowy film animowany, niektórzy już wchodzili do sali, w której za moment miał być grany jakiś film sensacyjny.

Nastolatkowie podeszli do jednej ze ścian, na której widniał mały ekran, prezentujący repertuar na dzisiejszy dzień.

- O, grają Słowiczka - mruknęła Grace.

- Od kiedy to w kinie grają filmy przyrodnicze? - zapytał Axel, unosząc brew. - Szczerze, mnie zainteresowały Wyścigi Śmierci...

- Matko, Frey. Ty tylko o tych samochodach. Czasami wydaje mi się, że twój łeb jest pełen benzyny. - Viper poprawiła swoją fryzurę. - Co powiecie na Miłość w rytmie samby?

- Hm, to komedia romantyczna... Ma ciekawy opis - przyznała rudowłosa.

- Rany, dziewczyny. Komedia romantyczna? Film przyrodniczy? - Axel rozłożył ręce z uśmiechem. - Co jest z wami nie tak?

- Nie pajacuj. - Szarooka posłała chłopakowi jedno ze swoich lodowatych spojrzeń.

- Słowiczek nie jest filmem przyrodniczym. To dramat, opowiadający o nieszczęśliwej miłości biednego, jazzowego muzyka, do bogatej damy - wytłumaczyła krótko. - To smutne...

- Raczej nudne. Theo, a tobie co przypadło do gustu? - Białowłosy spojrzał na milczącego dotąd chłopaka.

Brunet popatrzył na Axela, a później na repertuar.

- Em... Może Skowyt? - zapytał niepewnie. - Ma dobre opinie...

- Na które wcale nie zasługuje. - Cała czwóka szybko odwróciła się w stronę, z której dobiegł wręcz grobowy głos. Przed sobą mieli wysokiego, około dwudziestoletniego pracownika kina. Ubrany w czarny uniform z naszytym na nim imieniem, obrzucił ich niezwykle znużonym spojrzeniem. Pod pachą trzymał kilka zwiniętych w rulony plakatów.

- O, cześć Hawk! - Grace uśmiechnęła się promiennie do bladego chłopaka, który odrzucił do tyłu swoje długie, sięgające do ramion, czarne jak noc włosy. - Jak się dzisiaj czujesz, hmm?

- Martwo - rzekł chłopak. - Dziękuję, że pytasz.

Axel, Viper i Theo wymienili między sobą zdziwione spojrzenia.

- To... Wy się znacie? - odezwał się Frey.

Grace pokiwała energicznie głową, a jej znajomy jedynie zwrócił swój wzrok w stronę białowłosego.

- Hawk jest artystą! I to bardzo, bardzo dobrym - zapewniła.

- Co malujesz? - Theo spojrzał na niego, przekrzywiając lekko głowę.

MorfiniściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz