14.

153 39 8
                                    

Viper otworzyła oczy i pierwsze co zrobiła po przebudzeniu, to sięgnęła po telefon. Było dość wcześnie, obudziła się przed alarmem budzika, więc pozwoliła sobie na chwilkę leżenia i przeglądnięcia różnych aplikacji społecznościowych. Miała kilka nieprzeczytanych wiadomości. Jedna była od Bry'a. Wysłał jej zdjęcia z ostatniej imprezy, której był gospodarzem. Zobaczyła na kilku siebie i stwierdziła, że wyglądała całkiem nieźle. A potem pomyślała, że wyglądałaby lepiej, gdyby była szczuplejsza. Chociaż odrobinę.
Szykując sobie śniadanie do szkoły, kątem oka zobaczyła, jak jej mama wchodzi do kuchni.
- Co tam, córka? - zagadała.
- Nic, a tam, mama? - odpowiedziała Viper, uśmiechając się delikatnie. Zwykle właśnie tak zaczynały się poranki, gdy matka dziewczyny była w domu.
- A powiem ci, że świetnie - powiedziała z nutą wesołości w głosie. - Za tydzień muszę znowu wyjechać...
- Gdzie tym razem? - zapytała zainteresowana. Nie miała jej tego za złe, zdawała sobie sprawę, że na tym polega jej praca.
- Brazylia, skarbie. - Kobieta wyglądała na niesamowicie podekscytowaną. - Uwielbiam ciepłe kraje, a to dla mnie okazja i nie mogę jej odrzucić! - Uśmiechnęła się szeroko.
Wtem w pomieszczeniu pojawiła się jeszcze jedna osoba - ojciec Viper. Podszedł do nich jak zwykle beztroskim krokiem, który dziewczynie wydał się zbyt sztuczny. Pocałował żonę w policzek i chciał pogłaskać córkę po włosach, jednak dziewczyna zrobiła zręczny unik, pakując kanapki do dużej torebki.
Mężczyzna oparł się o blat, biorąc do jednej ręki kubek, a do drugiej dzbanek z herbatą.
- Brazylia jest piękna - przyznał, kiwając delikatnie głową i ostrożnie nalewając sobie napoju. - Pełno kolorów, pięknych dzielnic, a jakie krajobrazy... - Westchnął rozmarzony. - Zresztą, widziałyście zdjęcia. - Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Może wkrótce pojedziemy tam we trójkę? - zaproponował pan Clark.
W Viper aż się zagotowało. Była wściekła na ojca. Wciąż nie mogła wymazać z pamięci widoku jego wraz z kochanką. Od tamtej chwili, na jego widok Vipes dostawała nagłego ataku złości. Chciała mu wszystko wygarnąć i powiedzieć mamie, z jakim oszustem żyje pod jednym dachem, ale widząc jej uśmiech, jej wzrok i wyraz twarzy, kiedy patrzyła na swojego męża, coś w niej się blokowało.
Jednak nie powstrzymało to ją przed kąśliwym pytaniem.
- Myślę, że we czwórkę będzie o wiele raźniej - syknęła cicho, biorąc torebkę i płaszcz. Zanim wyszła z mieszkania, trąciła ojca ramieniem i herbata z kubka wylała się prosto na jego koszulkę.
- Viper! - krzyknęła zszokowana mama dziewczyny. - Co ją ugryzło!
- Zostaw ją - wycedził przez zęby. - Pewnie pokłóciła się z Ryanem o jakąś głupotę i wyżywa się na innych - wymamrotał, jednak doskonale wiedział, że chodziło o niego i to, co ukrywał.

Przed szkołą zobaczyła Axela wraz z Grace, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali. Nie umknęło jej uwadze, że chłopak trzymał w ręku egzemplarz książki Stephena Kinga, który obie dziewczyny wypożyczyły dla niego podczas wizyty w bibliotece miejskiej. Widać było nawet zakładkę wystającą między stronami książki. Viper zaczęła się zastanawiać, czy chłopak aby przypadkiem nie wpakował zakładki w przypadkowe miejsce, dając tylko złudzenie tego, że w ogóle zajrzał do książki.
Podeszła bliżej dwójki znajomych, ignorując zdziwione spojrzenie Patricii. Była niemalże pewna, że jej przyjaciółka będzie się boczyć przez kilka godzin za to, że zamiast niej, Vipes najpierw podeszła do Grace i Axela.
Gdy tylko Frey zobaczył dziewczynę, uśmiechnął się szeroko i wykonał ukłon w jej stronę.
- Nadchodzi Królowa Jadowitych Spojrzeń! - zapowiedział basowym głosem, jednak kiedy tylko to powiedział, dostał kuksańca w ramię od rudowłosej. - Ała, całkiem mocny prawy, Grace.
- Lata praktyki i bycia córką policjanta robi swoje. Więc uważaj sobie, Quicksilver. - Zaśmiała się wesoło i odgarnęła rude włosy do tyłu. - I hej, Viper.
Viper zmierzyła Axela jednym z najbardziej jadowitych spojrzeń, jakie miała w zanadrzu.
- Co ty taki wesoły? - syknęła, poprawiając torebkę. - O czym gadaliście? - zapytała, patrząc na nich.
Zarówno Axel jak i Grace nieco spoważnieli.
- Chodzi o Theo i jego nieobecności w szkole - mruknęła dziewczyna.
- Nieobecności, wygląd...
- Frey, nie każdy musi wyglądać jak młody bóg... - Vipes zmarszczyła brwi, na co chłopak pokręcił głową.
- Nie o to mi chodziło. Przecież on jest blady jak trup. A te cienie pod oczami? Kobieto, już niedługo może będzie przypominał pandę - szepnął, wkładając ręce do kieszeni niebieskiej bluzy z kapturem. - W dodatku okłamał Grace.
Rudowłosa westchnęła, jednak delikatnie pokiwała głową.
- Nie było to jakieś wielkie kłamstwo...
- Ale było.
- Jak będziesz jej przerywał to nigdy nie dojdzie do słowa i nawet nie dowiem się, czy rzeczywiście było to jakieś wielkie kłamstwo - warknęła na chłopaka.
Axel udał nadąsanego i nie odpowiedział, dając tym samym możliwość, by Grace wyjaśniła, o jakie kłamstwo się rozchodzi.
- Chodzi o to, że kiedy z nim rozmawiałam, zaklinał, że cały dzień siedział w domu, ponieważ złapał jakieś zatrucie, czy coś podobnego. Tymczasem widziałam go w jednym z samochodów. Jak się nie mylę, prawdopodobnie jechał ze swoją mamą - powiedziała dziewczyna, skubiąc rękaw swojego żółtego swetra.
Viper uniosła brew zdziwiona. Wezbrała się w niej ciekawość. Zaczęła się zastanawiać, dlaczego Theo zdecydował się okłamać Grace - jedną z osób, które Viper opisałaby jako te godne zaufania.
- Może wracał od Ruby? - zasugerowała. - Podobno są razem, a z tego co zdążyłam zauważyć, on niesamowicie się tego wstydzi.
Axel parsknął śmiechem. Miał się nie odzywać, jednak po prostu nie mógł trzymać gęby na kłódkę dłużej niż to w ogóle konieczne.
- Serio? Są razem? Błagam, przecież wszyscy byliśmy w kafejce, kiedy to spotkaliśmy Ruby i Sindy, oczywiście w towarzystwie tego goryla, Lucasa. - Wyciągnął ręce z kieszeni i skrzyżował je na piersi. - Tylko jedno z nich zapiera się, że są parą. I na pewno nie jest to Paddock. Dziewczyny, ja sobie nawet nie mogę wyobrazić ich jako pary. Ba, moja wyobraźnia w ogóle nie potrafi stworzyć obrazu Theo w związku...
- Axel! - Grace ponownie uderzyła chłopaka w ramię, kiedy tylko zobaczyła zbliżającego się do nich chudego bruneta, o którym rozmawiali.
- No co? Ja przecież tylko otwarcie wyrażam swoje zdanie o życiu towarzyskim... - Axel obrócił się w stronę, w którą patrzyły obie dziewczyny i stanął oko w oko z kumplem. Uśmiechnął się szeroko, zakrywając zakłopotanie jakie wywołał widok Paddocka. - Shota, rzecz jasna i klarowna. O! Kogo my tutaj mamy? Oto i nasz rozgrywający, który wcale a wcale nie ma przesrane u trenera! - zapowiedział wesołym głosem, odsuwając się od piorunującej go wzrokiem Viper.
- Cześć wam - powiedział, patrząc na każdego po kolei nieco skonsternowany. Na wzmiankę o trenerze nieco się skrzywił. - Jak bardzo jest wkurzony? - zapytał.
- Hm, w skali od jednego do dziesięciu... Niech się zastanowię...
- Trochę ci to zajmie - mruknęła Clark.
Frey prychnął, jednak po chwili delikatnie się uśmiechnął. Popatrzył na Theo, który wyglądał, jakby czekał na wyrok. W dodatku dość niekorzystny dla niego. Axel zaśmiał się cicho.
- Wyluzuj, Paddock. Żartowałem. - Przewrócił oczami.
- Axel od samego rana ma dość specyficzny humor - wyjaśniła Grace, uśmiechając się ciepło do bruneta. Jednak w jej spojrzeniu można było wyczytać zainteresowanie. Uważnie mu się przyglądała. Nie zmienił się zbytnio odkąd widziała go ostatnio. Szukała jakichkolwiek znaków, że jest po chorobie, jednak nic zbytnio się nie zmieniło. Nadal był blady, a jedynie cienie pod oczami wydawały się jej dziś bardziej wyraziste. Kiedy złapała z nim kontakt wzrokowy, chłopak prawie natychmiast uciekł od niej spojrzeniem.
-Nie wiem, o co ci chodzi, Graceland. Mój humor jest niezmienny odkąd się urodziłem - oburzył się, przeczesując włosy dłonią. - A co do trenera, pewnie powrzeszczy, ponarzeka, powymachuje rękami i zagoni nas do treningu, na który chyba dzisiaj masz zamiar się wybrać, no nie? - zapytał go.
- Jasne, że tak - odpowiedział natychmiast. Zignorował zalecenia mamy, odnośnie odpuszczenia sobie treningów. Uważał, że właśnie gra dobrze mu zrobi. Przynajmniej skupi się na czymś innym, niż szantaż Lucasa.
- No, to ja rozumiem. - Frey wyszczerzył się do niego.
- O! - Grace aż podskoczyła, zwracając na siebie uwagę całej trójki. - Zapomniałam wam powiedzieć, że będę z wami na meczu w roli fotografa drużyny! I oczywiście cheerleaderkom! - Szturchnęła Viper, która nagle o czymś sobie przypomniała. Mianowicie o tym, że wraz z dziewczynami muszą przećwiczyć układy.
- To świetnie. - Dziewczyna pokiwała głową. - Słuchajcie, muszę lecieć. Kompletnie wypadło mi z głowy, że my także powinniśmy zacząć już przygotowania na ten wasz cały wielki mecz.
Zarówno Axel, jak i Theo popatrzyli po sobie, robiąc urażone miny.
- Theo, czy ty też usłyszałeś ten lekceważący ton, jakim koleżanka obok wypowiedziała słowa "wielki mecz"? - zapytał chłopaka, uradowany faktem, że Paddock od razu wczuł się w rolę niesamowicie dotkniętego słowami dziewczyny.
- Nie umknął mej uwadze - przyznał.
- Jak możesz nie piszczeć z podekscytowania, gdy tylko wspominamy o zbliżających się rozgrywkach? A ty, Grace? Obie jesteście jakieś nieczułe w tej kwestii - mruknął, patrząc na nie spod byka.
Obie dziewczyny równocześnie wybuchnęły śmiechem.
- Jesteście szurnięci - skwitowała Viper, kręcąc delikatnie głową. - A teraz muszę już naprawdę zmykać, poza tym, zaraz dzwonek. Do zobaczenia! - powiedziała i ruszyła odnaleźć koleżanki z drużyny. Nie musiała szukać każdej z nich osobno, ponieważ cheerleaderki zwykle trzymały się w grupie.
Trójka przyjaciół odprowadziła dziewczynę wzrokiem, po czym rudowłosa dziewczyna ściągnęła plecak z ramienia i wyciągnęła z niego kilka kolorowych zeszytów.
- Mecz meczem, jednak jeden z was musi uzupełnić notatki. - Podała je Theo, który uśmiechnął się do niej z wdzięcznością. - Na chwilę obecną nie potrzebuje żadnego z nich. Także magicznie się ulatniam, ponieważ nie mogę spóźnić się na francuski... Chyba ty także, Axel.
- Zgadza się. Miłego przepisywania lekcji, Paddock. - Chłopak wyszczerzył się do bruneta. - Idziemy, Graceland! - Wziął dziewczynę pod ramię i zaczął iść w stronę szkoły z szerokim uśmiechem na twarzy. Theo widząc to widowisko, zaśmiał się cicho pod nosem.
Nie mógł się nadziwić pewności Axela. Osiemnastolatek był czasami niemożliwy.


Viper przebrała się w strój cheerleaderki. Zawsze go lubiła, jednak po rozmowie z dziewczynami z drużyny dowiedziała się, że jeszcze przed meczem szkoła zakupi nowe stroje, aby dodać trochę swieżości nie tylko poprzez wprowadzenie nowych układów, ale także ubrań.
Poprawiła niebieską spódniczkę i poświęciła chwilę, aby przejrzeć się w lustrze. Inne dziewczyny już rozgrzewały się przed ćwiczeniem układu, jednak Viper Clark stała i patrzyła na swoje odbicie. Długie, ciemne włosy związane były w kucyk, a duże, szare oczy okalane czarnymi rzęsami patrzyły z lekkim niesmakiem w oczy dziewczyny z lustra. W jej własne oczy. Makijaż dobrze zakrywał wszelkie niedoskonałości, jednak cheerleaderce i tak coś nie grało.
Gdyby była szczuplejsza, z pewnością prezentowałaby się o wiele lepiej.
Tylko odrobinę szczuplejsza.
Byłoby o wiele lepiej.



MorfiniściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz