Theo stał jak kołek, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć. Nie miał pojęcia, jak ubrać w słowa prawdziwe wytłumaczenie, nie mieszając w to Axela. W myślach przeklinał siebie, za swoją głupotę oraz zapominalstwo - bowiem wtedy był tak szczęsliwy, czuł się tak bardzo doceniony, że z tego wszystkiego całkiem zapomniał o woreczku ukrytym w kieszeni spodni.
Kobieta przeczesała swoje włosy, na których było widać odrosty. Odetchnęła głeboko i wydawało się, że liczy po cichu do dziesięciu.
- Odpowiesz mi? - zapytała po chwili, patrząc na niego.
- Wiesz, co to jest - odparł cicho. - Ale to nie jest tak, jak myślisz. Wiem, to brzmi absurdalnie, ale naprawdę ja nie biorę tego świństwa...
Jednak matka chłopaka już nie słuchała. Nawet nie chciała słuchać wyjaśnień i tego, co jej syn ma do powiedzenia. W jej głowie wszystko nagle połączyło się w spójną, lecz niekoniecznie zgodną z prawdą, całość.
- Czy ty bierzesz narkotyki? - Zakryła usta ręką. - To dlatego zemdlałeś...
- Co? To niedorzeczne, mamo. - Paddock starał się zachować spokój. - Wiesz dobrze, że wykazałoby coś w wynikach.
- Może to na wskutek odstawienia? Nie wiem, nic już nie wiem! - krzyknęła, wciąż mając w ręce ten nieszczęsny woreczek. Popatrzyła na niego dużymi, troskliwymi oczami, w których obecnie malowała się złość i żal. - Theo, ja już nie wiem, co mam robić... Staram się zacząć wszystko od nowa. Wraz z Joshem, który naprawdę chce, byś go polubił. A Lucas... - Nie dokończyła, gdyż brunet obdarzył ją jednym ze swych chłodnych spojrzeń.
- Mamo, przestań. Tłumaczę ci przecież, że nic nie biorę - wycedził przez zęby. - A nawet jeśli bym brał, co z tego? - Chłopak parsknął śmiechem, który nie oznaczał wcale radości. Raczej bezradność. Nie panował już nad tym, co mówi. - Pewnie zareagowałabyś po fakcie. Zresztą, jak zawsze.
Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, co właśnie powiedział.
Matka zastygła w bezruchu, patrząc na niego szklistymi oczami. Po chwili wyciągnęła rękę z woreczkiem w jego stronę. Odwróciła wzrok. W całym domu zapanowała cisza, przerywana jedynie tykaniem zegara z kukułką - jedynej rzeczy, która przypominała o poprzednim mieszkaniu, a tym samym poprzednim etapie życia, dla Theo pełnym strachu i niepewności.
- Wyrzuć to - poleciła mu cichym, lecz przy tym stanowczym głosem.
- Mamo, ja...
- Po prostu idź, Theo.
Wyszedł więc bez słowa.
Theo dobrze wiedział, że jego słowa zabolały mamę. Były ostre i niepokojąco szczere. Paddock wiedział, że nie powinien obwiniać jej za to, co działo się w domu. Przecież to nie jej wina, że ojciec wracał wieczorami, śmierdzący papierosami, a także dość często tanią wódką i pomiatał swoim synem, wykrzykiwał na niego najgorsze obelgi, czasem nawet rzucając w niego wszystkim, co było pod ręką. Przez większość czasu nie było jej w domu. Ciężko pracowała, wyjeżdżała za granice, starała się kontaktować jak najczęściej się da. Mimo tego, jakaś mała część chłopaka miała do niej żal. Żal za to, że nie zareagowała odpowiednio, widząc siniaki na jego ciele, gdy był młodszy. Pamiętał, jak powiedział jej, że to tata zrobił mu krzywdę. Że wrócił do domu zdenerwowany, wyładował się na nim, po czym poszedł do kolegi, oglądać mecz, zostawiając go skulonego na podłodze.
Wtedy mu nie uwierzyła. I nie wierzyła w każdą kolejną opowieść, aż w końcu Theo przestał cokolwiek mówić, wiedząc, że jeszcze bardziej narazi się ojcu. Kobieta nie wierzyła mu, dopóki nie zobaczyła i doznała furii własnego męża. Dopiero wtedy przejrzała na oczy.
Axel Frey, po odwiezieniu Theodora pod dom, postanowił udać się na małe zakupy, by wyluzować przed sprawdzianem z historii, do którego, jak sam ze zdziwieniem stwierdzał, znał odpowiedzi na wszystkie podane zagadnienia. Zaparkował więc Żółtego Demona na parkingu najbliższego, dużego marketu. Samochód swoją kolorystyką i blaskiem karoserii wyróżniał się wśród innych, mniej ekstrawaganckich i czystych samochodów. Chłopakowi to właśnie się podobało. Nie bez powodu wybrał akurat żółty kolor. Nie chciał jeździć jakimś zwykłym, nie odznaczającym się niczym specjalnym samochodzikiem. Poza tym uważał, że samochód w pewnym sensie mówi co nieco o osobowości kierowcy. A nie dało się ukryć, że sam chłopak bardzo lubiał być w centrum uwagi.
Market był pełen ludzi, którzy wracając z pracy postanowili nieco zaopatrzyć lodówkę w potrzebne produkty. Frey zaśmiał się pod nosem, widząc małą, około dziesięcioletnią dziewczynkę, która starała się dosięgnąć babeczek będących na najwyższej półce. Wtem obok niej pojawił się rosły mężczyzna. Po nawet z daleka widocznym podobieństwie, Axel domyślił się, że owy człowiek jest jej ojcem. Obdarzył swoje dziecko uśmiechem i podniósł je, by mogło chwycić pudełeczko. Uszczęśliwona dziesięciolatka uścisnęła mocno mężczyznę, mając na twarzy szeroki uśmiech. Axel odwrócił wzrok.
Kolejka dłużyła się w nieskończoność. Osiemnastolatek westchnął, kładąc na taśmę popcorn, dwie paczki serowych chrupek i puszkę napoju energetyzującego. Obejrzał się w prawo, gdy napotkał wzrok wysokiego chłopaka, stojącego przy kasie obok.
- Frey, co ty robisz w zwykłym markecie? - zagadał go Steve Collage.
- Hm, chyba zakupy - odparł i uśmiechnął się szeroko.
- Matulu, Axel. Wiesz co, te twoje zakupy można zatytułować jako "Zestaw Introwertyka" - podsumował, marszcząc brwi. - Chłopie, co z tobą? Kiedy ja ostatnio widziałem cię na jakiejś imprezie? Tęsknimy za tobą. Tylko tobie udawało się namówić Hendersona do próbowania w freestyle. - Obaj chłopcy prawie równocześnie parsknęli na samo wspomnienie Marka Hendersona, olbrzyma, który starał się widowiskowo zatańczyć skomplikowany układ taneczny.
- Spadaj - mruknął Axel, jednak sam rzeczywiście właśnie uświadomił sobie, że dawno już nigdzie nie balował. Odkąd zaczął zadawać się z trójką od projektu, nie odwiedził żadnej imprezy. Jakoś nie miał czasu, ani chęci. Dobrze bawił się w ich towarzystwie. Ze zgrozą nagle pomyślał, ile mógłby nauczyć się materiału, podczas jednej takiej balangi. - Wiesz, że mamy jutro sprawdzian z historii, nie?
Po twarzy kolegi domyślił się, że nie wiedział. Już miał powiedzieć mu coś w stylu Grace, często powtarzała, że najpierw obowiązki, a później przyjemności, gdy zauważył, że kasjerka już zaczęła kasować jego zakupy i blondyn zajęty był szczerzeniem się do dziewczyny.
Kiedy wychodził ze sklepu, Steve czekał na niego, trzymając reklamówkę wypełnioną warzywami i owocami.
- Za to twoje zakupy można zatytułować jako "Na straganie" - obwieścił mu, kręcąc delikatnie głową.
- Babcia potrzebuje, będzie coś tam sobie tworzyła - wymamrotał Collage. - Zaczekałem na ciebie, bo chciałem spytać, czy wiesz może o imprezie organizowanej w szkole...
- Ta, Coach mówił coś na ten temat. Nie był zbytnio zadowolony. Ponoć będzie to jakaś maskarada.
- Tak, dokładnie! Żywimy z chłopakami szczerą nadzieję, że chociaż na tym cię zobaczymy. Możesz namówić też Paddocka. To dopiero pustelnik... O! Może namówisz też Grace? Bo co do Viper, to jestem pewien, że przyjdzie. To królowa imprez... - Westchnął cicho, na co Axel uniósł brew rozbawiony.
- Niczego nie obiecuję. Ale jak na razie, przynajmniej ja jestem zainteresowany. Szykuj się na powtórklę freestyle'u Hendersona. - Zaśmiał się i delikatnie szturchnął chłopaka.
Steve rozpromienił się i poklepał go po plecach.
- Fenomenalnie! Pamiętaj, liczymy na ciebie! - zawołał wesoło, po czym ruszył w drogę.
Axel wsiadł do Żółtego Demona i przez chwilę nie odpalał samochodu, zastanawiając się, dlaczego tak nagle zrezygnował z imprez. Zdziwiło go to, że w ogóle był do tego zdolny. Sam wiedział, że jest duszą towarzystwa. Pomyślał, że być może całe tłumy ludzi zostały zastąpione przez trzy osoby, o których poznaniu zadecydował czysty przypadek. Głos nauczyciela. Stwierdził, że to wcale nie było jakieś tragiczne. I że cieszy się z takiego obrotu spraw.
Postanowił jednak pojawić się na nadchodzącej maskaradzie. I to nie sam, tylko właśnie w towarzystwie Grace, Viper i Theo.Gdy dotarł już do domu, przywitał się z będącą w nim gospodynią i czmychnął do swojego pokoju. Wypuścił szczura i rozsiadł się wygodnie na łóżku, pozwalając gryzoniowi pałaszować serowe chrupki z otwartej paczki. Odblokował swój telefon i zauważył, że Viper napisała na grupie z zapytaniem, kiedy mają czas wolny, by można było zorganizować spotkanie na temat projektu edukacyjnego. Axel przewrócił oczami, po czym odpisał:
" Viper, gdzie ci tak śpieszno? Mamy jeszcze bardzo dużo czasu, wszystko powolutku. Poza tym, mam dla was propozycję nie do odrzucenia. Ale to w szkole. Przetrzymam was w tej niepewności do samego rana."
CZYTASZ
Morfiniści
Teen FictionCo łączy bogacza bez matki, patykowatą żmiję, chorego chłopaka i rudowłosą artystkę? Projekt edukacyjny. Axel, Viper, Theo i Grace to cztery odmienne światy. Każdy ze swoim bagażem doświadczeń, zmartwień i kompleksów. Idą swoimi ścieżkami, jednak w...