22.

166 27 7
                                    

Axel Frey, jako ten, który nie pił na maskaradzie nie mógł narzekać na porannego kaca, który zbierał swoje żniwo w domach między innymi jego kolegów z drużyny. Oczywiście Hendersonowi udało się załatwić mocniejszy towar, dzięki któremu wielu było już nakręconych przed imprezą. Sam chłopak mocno trzymał się swoich zasad, grzecznie odmawiając zarówno kubeczków z alkoholem, jak i dropsów, które rzekomo miały sprawić, że bawiłby się lepiej.
Tylko problem był taki, że Axel bawił się fenomenalnie bez żadnych wspomagaczy. Całą noc czuł się jak w siódmym niebie, będąc wśród swoich znajomych i przyjaciół.
Po maskaradzie, jak wcześniej deklarował, odwiózł całą trójkę do swoich domów, czy też mieszkań, jeszcze po drodze rozmawiając zarówno o wszystkim, jak i o niczym.
- Axel, właściwie, dlaczego nie wypiłeś nawet łyczka? - zapytała go Viper, która wypiła więcej niż łyczek.
- Wiesz, mam obawy, że ojciec Grace będzie czekał przed domem z alkomatem - powiedział jej, prawie od razu dostając po ramieniu od chichoczącej rudowłosej, siedzącej tuż obok.
- Wcale tak nie będzie! - oburzyła się dziewczyna, równie trzeźwa jak Frey.
- Sam nie jestem tego pewien - wymamrotał Theo, który wypił więcej niż łyczek, ale nie więcej niż wypiła Viper.
- I ty, Brutusie? - Dziewczyna wyglądała na zszokowaną.
- Dobrze, Theodorze, męska solidarność! - pochwalił go Axel, a brunet uniósł wojowniczo pięść, siedząc na tyłach samochodu, dokładnie za miejscem kierowcy.
- Błagam, w tym samochodzie siedzi tylko jeden mężczyzna - wymamrotała Viper z wrednym uśmieszkiem. - I... Nie nazywa się Axel Frey
- Ale proszę mi tutaj nie obrażać kolegi... - mruknął Paddock, marszcząc brwi.
- Właśnie. Bo zaraz wysiądziesz nie przed swoim apartamencikiem, a na najbliższej stacji benzynowej - zagroził w żartach kierowca.
Męska solidarność nastoletnich chłopców była godna naśladowania.
- Oto, moi mili, jest prawdziwe braterstwo - podsumowała uroczyście Grace, uśmiechając się szeroko.

***

Kiedy Axel zamknął od wewnątrz drzwi swojego domu, było już grubo po północy. Porozwoził całą trójkę bezpiecznie do ich domów, zauważając, że czuje się spokojniej z wiedzą, że każdy z nich jest już u siebie. Cały dzień, jak i noc, uznawał za udane. Udało mu się nawet uniknąć kontroli trzeźwości, chociaż nie miał do ukrycia promili. W kieszeni spodni miał pieniądze, które Grace wcisnęła mu do ręki, zapowiadając, że jeżeli ich nie przyjmie, już nigdy żadne z nich nie skorzysta z podwózki zaproponowanej przez chłopaka. Cała trójka uważała, że zwrócenie Axelowi kosztów paliwa jest wręcz powinnością. Frey wziął pieniądze, jednak za tę kwotę postanowił, że przy najbliższym spotkaniu w kawiarni, czy też gdziekolwiek indziej, zafunduje przyjaciołom co tylko będą chcieli.
Pieniądze to pieniądze, a nastolatek miał ich na tyle, że nie potrzebował oszczędzać, ani patrzeć na cenę tego co kupuje.
Jednak mimo to groźbę Grace Harvest potraktował niebywale poważnie i (po kilku chwilach protestowania i burczenia pod nosem) wziął zapłatę za paliwo.
Będąc pod prysznicem, zaczął zastanawiać się nad tym, jakim cudem udało mu się zaprzyjaźnić z trójką zupełnie różnych osób. Różnych od siebie, a przede wszystkim diametralnie różnych od niego. Theo znał z drużyny, ale właściwie nie rozmawiali zbyt wiele. Jedynie porozumiewali się ze sobą podczas meczów. Były to jednak słowa typu "tutaj", "podaj", "rzuć". Paddock był osobą tajemniczą, ale teraz Axel wiedział, że można na niego liczyć.
Ale czy Theo mógł liczyć na niego?
Viper znał już wcześniej, głównie dlatego, że obracali się w podobnym towarzystwie. Pokazywała się na imprezach z grupką umalowanych, mierzących każdego wzrokiem i zawsze mających dla kogoś pogardliwy uśmiech dziewczyn. Uważał, że była taka sama. Rozpieszczona księżniczka, która nie widzi nic, poza czubkiem własnego nosa. Całkiem zabawny był fakt, że ona myślała o nim podobnie. Jako o bogatym, mającym wszystko i wszystkich gdzieś chłopczyku, który zgrywa nie wiadomo kogo. Właściwie, nawet teraz, kiedy spędzali ze sobą o wiele więcej czasu niż wcześniej, często kierowała w jego stronę uszczypliwe uwagi. Zdążył się już do nich przyzwyczaić. Czasami chłopakowi wydawało się, że Viper ma na sobie warstwy. Jest ich wiele, a każda warstwa przykrywa kolejną, inną od poprzedniej. Nie były one jednak trwałe. Niszczyły się lub dziewczyna sama je zrzucała. A kiedy pozbywała się wszystkich warstw, wtedy dostrzegał prawdziwą Viper Clark. Sympatyczną, ale też zakompleksioną nastolatkę, która ma swoje własne problemy, o których jednak nie chce nikomu opowiadać. Miał nadzieję, że wiedziała, że może liczyć na niego w każdej chwili.
Ale czy Axel mógł liczyć na nią?
Co do Grace, tu właściwie nastolatek uważał sytuację za dość zabawną, ale jednocześnie ukazującą, w jak zamkniętej społeczności żył. Ponieważ Axel Frey, mimo uczęszczania z rudowłosą do jednej klasy, nie wiedział, jak ta się nazywa. Nigdy go to nie interesowało, nie widział jej na żadnej imprezie organizowanej przez osoby ze szkolnej elity, a i nie myślał o tym, by zapoznać się z dziewczyną... Bo po co?
Teraz tego żałował, ponieważ Grace była jedną z najmilszych osób, jakie kiedykolwiek poznał. Niezwykła, inteligentna i utalentowana, pokazała mu, że powinno się zwracać uwagę na innych ludzi. Poznawać ich, darzyć szacunkiem i przede wszystkim chociaż starać się być uprzejmym i dobrym człowiekiem.
Axel wiedział, że może na nią liczyć, a Grace mogła liczyć na niego.
Przynajmniej taką miała nadzieję.
Po prysznicu, a także i po odśpiewaniu pod nim około pięciu piosenek znanych wykonawców muzyki rockowej, Frey położył się do swojego łóżka, od razu zakopując się pod kołdrą. Był bardzo zmęczony całym dniem, ale nie mógł powiedzieć, że nie był zadowolony.
Zamknął oczy i po chwili zasnął, nie słysząc wibrującego telefonu w kieszeni spodni, rzuconych na już i tak zawalone ubraniami krzesło.

MorfiniściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz