W poniedziałek wieczorem, Theo był już w domu. Musiał spędzić jedną noc w szpitalu, pozostawając pod obserwacją. Kiedy odzyskał przytomność, był już w karetce pogotowia. Dowiedział się od zapłakanej mamy, że gdy tylko weszła do domu, poszła zobaczyć co u niego, ponieważ wydawało jej się, że jest dziwnie cicho. Gdy otworzyła drzwi, zastała go nieprzytomnego, leżącego na podłodze. Napomknęła mu, że gdyby Lucas i Josh nie zachowaliby zimnej krwi, być może pogotowie nie przyjechałoby tak szybko. Słuchając, jak wychwala tę dwójkę, Theo miał ochotę ponownie stracić przytomność. Od pewnego czasu zaczął mniej tolerować obu delikwentów. Zresztą, miał ku temu powody. Na swoje szczęście, obaj mężczyźni nie przyszli do szpitala w 'odwiedziny'. Paddock z trudem przekonał matkę, że powinna wrócić do domu, bo przecież nic takiego się nie wydarzyło. Ustąpiła, jednak następnego dnia wzięła wolne w pracy, by móc odebrać swojego syna ze szpitala.
Jechali samochodem, mijając wysokie bloki, kolorowe sklepy i inne pojazdy. Dzień był dość deszczowy, jednak Theo uwielbiał takie dni. Nie było gorąco, nie było aż tak zimno, tylko wyjątkowo świeżo. Kilka razy zatrzymywali się na światłach. Theo patrzył w szybę, obserwując ludzi, którzy nie zwracali najmniejszej uwagi na to, że ktoś im się przygląda. W aucie cicho grała muzyka z radia. Puszczali najgorętsze hity, które znalazły się na szczytach list przebojów. Oprócz tego oraz odgłosu silnika, panowała cisza.
Pierwsza zabrała głos mama nastolatka.
- Wszystkie wyniki są dobre. Nie najlepsze, ale dobre. - Spojrzała kątem oka na milczącego syna. - Synku, czy ty masz jakieś kłopoty?
Zadane pytanie sprawiło, że chłopak poczuł, jak w jego gardle rośnie wielka gula. Przetarł oczy, starając się zrobić wrażenie zmęczonego, a nie bliskiego płaczu. Chciał wyrzucić z siebie wszystko. Powiedzieć jej, że tak, wygląda na to, że wpakował się w niezłe bagno. Że jest szantażowany przez Lucasa - socjopatycznego dupka, którego mama nazywała nawet własnym synem. Chciał wrzasnąć i kazać jej zatrzymać samochód i wyjść, by ochłonąć i aby przypadkiem nie wydać, że pogubił się w maskach, które codziennie zakłada. Nawet przed nią udaje kogoś, kim nie jest i nigdy nie będzie - wymarzonego, idealnego i zdrowego nastolatka. Tak bardzo chciał jej powiedzieć, że nie daje rady. I że gdy tylko otwiera oczy, jego pierwszym uczuciem po przebudzeniu jest lęk, bo boi się, co może wydarzyć się dzisiaj. Każdego dnia boi się, że ktoś odkryje wszystkie jego maski, zabierze je i zniszczy, odsłaniając go nagiego przed pełną widownią. Oczami wyobraźni widział, jak na twarzy każdego z zebranych widnieje coś na kształt odrazy. Widział, jak osoby na których mu najbardziej zależy, wychodzą z sali. Jak matka zakrywa usta, Viper odwraca wzrok, Grace kręci głową, a Axel po prostu opuszcza salę wraz z tłumem.
- Nie, mamo - odparł i spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem. - Nie masz się o co martwić, przecież wiesz, że jestem bezproblemowym fanem mitologii i dobrych filmów, który kocha spać. - Zaśmiał się cicho, aby dodać wiarygodności i sprawić, by jego mama trochę się rozluźniła.
Po powrocie ze szpitala szybko poszedł na górę, ignorując wzrok Josha i kpiący uśmiech Lucasa. Sięgnął po telefon i zobaczył na wyświetlaczu kilka nieodebranych połączeń i trzy wiadomości. Grace napisała z pytaniem, czy wszystko w porządku. Viper pytała w wiadomości, czy żyje. Axel również napisał i zagroził mu, że jeśli dzisiaj Theo nie skontaktuje się z kimś z trójki, oficjalnie wystawiają za nim list gończy. Brunet wahał się przez dłuższą chwilę, aż w końcu wybrał numer Grace. Uznał, że chyba najbezpieczniej jest zadzwonić właśnie do niej. Czekał dłuższą chwilę, aż pomyślał, że może dziewczyna nie ma teraz czasu, jednak niespodziewanie usłyszał znajomy głos w słuchawce.
- Halo, kto tam? - Nie była to Grace, lecz Eviee, jej młodsza siostra.
- Cześć, Eviee. Z tej strony Theo...
- Star Lord! - Usłyszał w słuchawce głos Masona.
- Zamknij się, kapuściaku! - syknęła na niego dziewczynka, po czym znowu zwróciła się bezpośrednio do Theo. - No hej.
Przez chwilę trwała niezręczna cisza.
- Czy nie dodzwoniłem się przypadkiem na telefon Grace? - zapytał, podchodząc do terrarium z wężem zbożowym, który ułożył się, tworząc spiralę. Przesunął dłonią po lśniących łuskach Izydy, jednak ta nawet nie drgnęła. Jedynie na chwilkę wysunęła cieniutki język, wydając z siebie cichy i krótki syk.
- Eeee... możliwe - powiedziała, kiedy nagle Theo usłyszał po drugiej stronie głos Grace.
- Mason? Eviee? Oddawajcie mój telefon, małe robaki! - zawołała rudowłosa, zręcznie zabierając komórkę uciekającej siostrzyczce, która wraz z Masonem szybko czmychnęła z pokoju nastolatki, zanosząc się złowieszczym śmiechem. Spojrzała na wyświetlacz, z kim w ogóle ma przyjemność rozmawiać i nieźle ją to zdziwiło, ale także uradowało. - Theo! Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo się martwiliśmy! Nie odbierałeś cały dzień, każde z nas do ciebie dzwoniło i pisało!
- Wiem, przepraszam, ale...
- Co się stało? Axel mówił, że wybiegłeś od niego z prędkością dobrego BMW. - Zmarszczyła brwi. - A to chyba oznacza, że bardzo, ale to bardzo szybko. Więc? - zapytała. - Czekam na wyjaśnienia, panie Paddock.
Theo cieszył się, że Grace nie może go teraz zobaczyć. Czasem zastanawiał się, czy rudowłosa nie posiada przypadkiem szóstego zmysłu, w postaci jakiegoś wyspecjalizowanego wykrywacza kłamstw. Mimo tego, że była ona najłagodniejszą osobą, jaką znał, to w jej spojrzeniu i łagodnej tonacji głosu było coś, co wręcz domagało się prawdy od rozmówcy. Wyciągało ją na wierzch i pchało drugiej osobie na język lub kłębiło się w gadle, dopóki nie zostało wręcz wyplute i wypowiedziane na głos.
Jednak w tamtym momencie Theo nie widział jej wzroku, a głos, lekko zmodulowany przez telefon, nie działał na niego tak jak zwykle.
- Po prostu mama zapomniała kluczy, a strasznie źle się czuła. To chyba jakaś grypa, bo ja dzisiaj też nie wychodziłem z domu przez cały dzień. Zdychałem. - Westchnął głośno.
- Nigdzie, ale to nigdzie? - zapytała niby beztroskim głosem.
- Kompletnie - zapewnił ją.
- No cóż, ale jutro już będziesz, prawda? Zmienił się wam plan treningów, Axel mówił nam, że trener wrzeszczy, kiedy ktoś chce się zwolnić dziesięć minut przed końcem, a co dopiero jak nie ma jakiegoś zawodnika... - mruknęła. - Oh, przepraszam. Ale spokojnie. Myślę, że jak mu wyjaśnisz, że grypa nie wybiera, zrozumie cię i być może nie każe biegać dwudziestu dodatkowych okrążeń wokół boiska...
- Jasne. Będzie kazał wykonać pięćdziesiąt kółek, dookoła szkoły - parsknął chłopak. - I... tak. Prawdopodobnie jutro już będę w szkole. Na szczęście czuję się lepiej niż z samego rana.
Grace zaśmiała się cicho.
- Nie będzie tak źle - szepnęła pocieszycielsko. - Przynieść ci notatki?
Theo podszedł do okna, otwierając je i wpuszczając do pokoju zapach deszczu. Wyjrzał na ulicę. Było już dość ciemno, lampy się paliły, a jedyną osobą, która szła chodnikiem, była jakaś starsza kobieta z małym, szczekającym pieskiem, którego nijak nie mogła uspokoić.
- Grace, wiesz, która godzina? Jest za późno, zresztą, masz do mnie dość spory kawałek. Nie, dziękuję. Przepiszę tematy na przerwie, serio - powiedział, nie chcąc, aby dziewczyna do niego przyszła. Nie był nastawiony na rozmowę ani z Grace, ani z pozostałą dwójką twarzą w twarz. Bał się, co mogliby z niego wyciągnąć.
- No dobrze, dobrze - wymamrotała. - Pamiętasz, że jutro test?
- Tak, Grace. Jak mógłbym zapomnieć.
- Na pewno wszystko okej?
- Tak, serio. To przesłuchanie? - zapytał ją.
- Tak, panie Paddock. Jednak już dobiegło końca - rzekła oficjalnym tonem. - A teraz proszę położyć się do łóżka, jeśli jeszcze w nim nie jesteś oraz pójść spać. Jutro będzie dobry dzień, Theo.
Chłopak ponownie poczuł wielką gulę w gardle. Przełknął ślinę i mimo tego, że dziewczyna go nie widziała, pokiwał głową.
- Tak, Grace. Zapewne taki właśnie będzie. Śpij dobrze, cześć - powiedział i rozłączył się. Przez chwilę wpatrywał się w przestrzeń, ponad dachy domków. Jednak po dłuższej chwili zaczęło mu być zimno, więc zamknął okno i rozpoczął przygotowania do jutrzejszego dnia.
Grace odłożyła telefon i wzięła do rąk ołówek, marszcząc brwi. Zastukała nim o biurko, po czym popatrzyła na rysunki na ścianach. Miała pewność, że Theo coś kręci. Gdyby tak nie było, nie okłamałby jej. Była przekonana, że to właśnie jego widziała w jednym z samochodów, które zatrzymały się na czerwonym świetle przy jednym ze skrzyżowań. Chłopak chyba nie był świadomy, że jedną z osób, na których na chwilę zawiesił wzrok, była Grace, ukrywająca swoje rude włosy pod kapturem o dwa numery za dużej, starej bluzy ojca.
Nie rozpoznał jej, jednak ona rozpoznała jego.
Dla Grace, Theo był jedną wielką, a w dodatku i niekompletną układanką. Miała w rękach kilka jej kawałków, wszyscy mieli. Jednak każdy z nich nijak do siebie nie pasował. Odniosła wrażenie, że jej nowy przyjaciel za wszelką cenę nie chce udostępnić najważniejszych elementów, bez których można jedynie snuć przypuszczenia i domysły, a nie dowiedzieć się, co tak naprawdę ukrywa ktoś taki jak Theo Paddock.
Dziewczyna wzięła telefon do rąk i szybko napisała wiadomość do Axela.
" Miałeś rację, Axel. On coś ukrywa".
CZYTASZ
Morfiniści
JugendliteraturCo łączy bogacza bez matki, patykowatą żmiję, chorego chłopaka i rudowłosą artystkę? Projekt edukacyjny. Axel, Viper, Theo i Grace to cztery odmienne światy. Każdy ze swoim bagażem doświadczeń, zmartwień i kompleksów. Idą swoimi ścieżkami, jednak w...