Dowiedziałem się od Zacka, że Zoey chodzi do naszej klasy. Ucieszyło mnie to, bo miałem więcej czasu na to, żeby się jej przyjrzeć i ją rozgryźć, co było cholernie trudne. Nie była taka sama jak wszystkie inne dziewczyny, które wprost prosiły się, żeby zaciągnąć je do mojego łóżka. Ten rudzielec był nad wyraz wulgarny i najwyraźniej nie miał ochoty nawiązać ze mną znajomości. Ale ja się tak łatwo nie poddam.
Siedzieliśmy z Zackiem na murku przed szkołą na długiej przerwie kiedy podleciało do nas kilkoro gości z drużyny footballowej.
- Siemaneczko fejmy. Obgadaliśmy w końcu kto z naszej szóstki kupuje trawkę, a kto alko. – wyrośnięty jak na swój wiek Anthony gadał tak szybko, że ledwo zdołałem go zrozumieć. Po chwili analizy jego bełkotu zdałem sobie sprawę, że ten wielkolud mówi o naszej wycieczce kończącej trzecią klasę, która miała się odbyć pod koniec maja. Wprost nie mogłem się doczekać. – Daryl załatwi nam whisky, wino te sprawy, a ja i Zack zajmiemy się jakimś dobrym towarem.
Zack zaśmiał się i przybił z nim piątkę. Uśmiechnąłem się do Anthoniego i kiwnąłem głową. Jak dobrze, że nie wciągnęli mnie w organizację tego całego szajsu.
- Ej chłopaki. – Zack nagle spoważniał. – A co z gumkami?
Wszyscy nagle spojrzeli na mnie. Nie. Nie będę płonął ze wstydu w jakimś tanim supermarkecie po pięć paczek kondomów. Nie ma mowy. Ja robiłem to w tamtym roku.
- Nieee, panowie. Nie ma mowy. – uniosłem ręce w geście obrony. – Ja byłem po gumki w tamtym roku.
- Stary, przecież wszyscy wiemy, że ze wszystkich naszych rodziców tylko twoi jeszcze się pieprzą. – Daryl podrapał się po klacie. – Chyba muszą mieć jakieś zabezpieczenia jeśli nie chcą mieć kolejnego Milo.
- Nie chłopaki. Nie będę ich zabierał rodzicom, bo się zorientują. Do sklepu też nie pójdę! – czułem się jak kozioł ofiarny. Czemu zawsze to ja musiałem dostawać najgorszą robotę skoro nawet nie używałem tych gumek? Dobra może i zaliczam parę dziewczyn w tygodniu, ale mam zasadę: po pijaku nigdy nie uprawiam seksu. Nie mówię, że tego nie lubię, nie, wprost przeciwnie (po prostu to kocham), ale nie chcę wpaść i robić za tatuśka na pierwszym roku w collegu. Moi koledzy patrzyli na mnie groźnie i widać było, że nie mają zamiaru ustąpić.
- Dobra. – popatrzyłem na nich spode łba. – Ile?
- Biorąc pod uwagę, że jedzie Cindy i cała jej drużyna i to, że wszyscy oprócz ciebie chcą którąś zaliczyć to... - Anthony popatrzył po pozostałych, potem kiwnął głową. – Trzy. Może pięć.
- Kupię pięć. Każdy z was będzie mieć po paczce. Okej? – zapytałem wstając z murku i zarzucając torbę na swoje szerokie barki. Daryl uśmiechnął się i kiwnął głową. Pomachałem im i odeszłam w stronę wejścia do szkoły. Szedłem korytarzem czując na sobie wzrok dziewczyn. Codzienność. Podszedłem do swojej szafki i wykręciłem kod. Nagle doskoczyła do mnie drobna, blada, czarnowłosa Maggie odpowiedzialna za szkolną gazetkę. Pstryknęła mi szybko zdjęcie swoim ogromnym aparatem na czarnej smyczy rażąc po oczach cholernie jasnym fleszem. Przez kilka sekund nie mogłem zobaczyć niczego poza białymi plamami. Zamrugałem kilka razy i spojrzałem na nią wkurzony. Stała oparta o szafki i patrzyła na mnie uwodzicielsko. Wypięła klatkę piersiową do przodu przez co jej dekolt (który i tak był już sporawy) powiększył się. Założyła kosmyk czarnych loków za ucho i zatrzepotała rzęsami. Zaraz zwariuję.
- Co tam Maggie? – zagadałem przeczesując dłonią włosy. Uniosła aparat i pstryknęła mi kolejną fotkę tym razem bez tego głupiego fleszu.
CZYTASZ
Ja się nie zakochuję.
RomancePrzechadzałem się wolno po splamionym, zakurzonym dywanie. Wokół mnie rozlegały się głośne, rozbawione krzyki i okropna muzyka, której sam nigdy nie puściłbym na żadnej imprezie. Zaczesałem włosy do tyłu bladą dłonią i rozejrzałem się po ciemnym pok...