POV. Zoey
Leżeliśmy razem w łóżku. Nadzy. Ciało przy ciele. Na początku to było dla mnie trochę krępujące, ale z każdą chwilą było mi coraz przyjemniej. Nie żałowałam, że mu się oddałam. Ufałam mu i jego słowom, przecież nikt nie kłamałby w tak poważnej sprawie (a przynajmniej moje naiwne serce tak myśli). Wtuliłam głowę w zagłębienie jego szyi i odetchnęłam pełna błogiego spokoju i ulgi. Może moje życie wcale nie będzie takie trudne? Oczywiście, bałam się jak cholera, dalej niczego nie pamiętając, ale w chwili kiedy nasze usta się zetknęły postanowiłam podążać za głosem serca. Och tak, wiem, teksty rodem z bajek Disney'a i Barbie, ale co ja poradzę, że to jest teraz najodpowiedniejsze wyjście?
- Nie mogę uwierzyć. - szepnął nagle Milo gładząc mnie delikatnie po ramieniu. Podniosłam głowę patrząc na niego pytająco. - W to, że oddałaś mi się z taką rozkoszą, choć mnie nie pamiętasz. Przecież to czyste szaleństwo.
- Przecież sam mówiłeś, że jestem szalona. - uśmiechnęliśmy się oboje, a on złożył na moim czole czuły pocałunek. To było coś w stylu świadectwa opieki nade mną. Bardzo mi się to cmoknięcie podobało.
- Cynthia pytała czy chcemy zjeść spaghetti. - zaśmiał się. Zmarszczyłam brwi nagłą zmianą tematu. - Właśnie po to tu przyszedłem, zapytać czy zjesz cholerne spaghetti! A skończyło się na tym, że się kochaliśmy! Przecież to jest... - przerwał z wahaniem w głosie.
- Jakie? - zapytałam tuląc się do jego umięśnionego torsu. Miał boskie ciało.
- Całkiem w naszym stylu. - uśmiechnął się patrząc w sufit nieobecnym wzrokiem. Westchnęłam i z ociąganiem zaczęłam się podnosić. - Gdzie idziesz?
- Wziąć kąpiel. Chcesz iść ze mną? - zaśmiałam się zbierając ubrania z podłogi. Otworzyłam torbę i zaczęłam szukać w niej jakichś wygodnych ubrań typu dres czy coś.
- Jasne. - odpowiedział wzruszając ramionami. Poderwałam gwałtownie głowę patrząc na niego z zaskoczeniem. Przecież nie pytałam poważnie.
- To było pytanie retoryczne. - zauważyłam patrząc jak jego idealne ciało wynurza się spod kołdry. Jego śniada cera tak cudownie kontrastowała z niebieską pościelą, a mięśnie napinające się przy każdym ruchu aż prosiły, żeby wskoczyć do tego pierdolonego łóżka i pobawić się z nim jeszcze trochę. Och boże, jaki on jest boski!
- No i? Nawet gdybyś mnie o to nie zapytała i tak wszedłbym za tobą do łazienki.
- Serio?
- Nie.
Milo odkręcił kurek, a teraz stał oparty o zlew przyglądając się jak zdejmuję biustonosz i szorty (niestety, mój dres gdzieś zaginął). "Po co się ubierasz?", zapytał. "Przecież wystarczy przejść przez korytarz, nikt cię nie zauważy". Jasne. Po jego domu cały czas się ktoś kręci i wolałam nie ryzykować. Woda napełniła się już prawie do pełna, kiedy związałam włosy w wysoką kitkę. Popatrzyłam w swoje odbicie marszcząc brwi.
- Może je zetnę? - zapytałam bardziej siebie niż chłopaka.
- Chyba oszalałaś. Właź do tej wanny i nie mów więcej o takich głupich pomysłach. - burknął oburzony, jakby moje pytanie (na które w sumie nie miał odpowiadać) było obelgą rzuconą mu prosto w twarz. Zaśmiałam się i ostrożnie zanurzyłam stopy w ciepłej pachnącej cynamonem wodzie. Do moich ramion od razu zaczęły czepiać się niewyobrażalne ilości zielonkawej piany. No właśnie, zielonkawej?
- Co z tą pianą? Nie powinna być biała? - zapytałam nabierając jej trochę na rękę i zdmuchując w kierunku chłopaka. Wlazł do wanny, usiadł za mną obejmując mnie nogami i złapał za nadgarstek, kiedy znowu szykowałam dla niego salwę piany dziwnego koloru. Posłałam mu spojrzenie pełne rozczarowania koncentrując się na jego cudownych, szarych oczach. Przez to, że wgapiałam się jak idiotka w jego oczęta nie zauważyłam, że przygotowuje odwet. W jednej sekundzie w jego drugiej dłoni znalazła się garść piany, która potem wylądowała na całej mojej twarzy. Super. Jak się lubi łykać płyny do mycia ciała... - Błe! Ohyda!
- Przecież nie może smakować aż tak źle! - zaśmiał się tuląc mnie do siebie.
- Może! Chcesz się przekonać?! - wrzasnęłam próbując zetrzeć z piekących oczu to cholerstwo.
- Poczekaj. Odwróć się. - odciągnął moje dłonie od twarzy i obrócił mnie do siebie przodem. Jego głos był łagodny, ale ja wyraźnie słyszałam w nim to rozbawienie. Halo! Ja tu zaraz stracę wzrok! Po chwili poczułam na policzkach i skroniach ciepły, puszysty ręcznik. Zamrugałam parę razy i popatrzyłam na swojego oprawcę. - W porządku?
- Mogłam zginąć! - powiedziałam dobitnie przesadzając.
- Czyli w porządku. - uśmiechnął się i pogłaskał mój policzek kciukiem. Wtuliłam twarz w jego rękę delikatnie całując jej wnętrze. - Dziękuję. - szepnął.
- Za co? - zapytałam zaskoczona.
- Za to, że dałaś mi szansę. Równie dobrze mogłaś w nic mi nie wierzyć i szukać pomocy gdzie indziej. - uśmiechnął się łagodnie i spuścił wzrok na taflę wody. Ta, na taflę wody. Raczej na mój brzuch, piersi albo kolana. Wsunęłam kciuk pod jego brodę i uniosłam ją lekko tak, żeby na mnie spojrzał.
- Masz rację. Mogłam. Ale wiesz co?
- Co? - zapytał, a jego oczy momentalnie rozbłysnęły w chwilowym wybuchu nadziei, który zaraz zgasiłam.
- Masz dużego i mnie to jara. - roześmiałam się, po czym widząc jego zażenowane spojrzenie pocałowałam go.
- Bardzo śmieszne. No, nie powiem, boki zrywać. - burknął podszczypując mój brzuch.
- Ała! - podskoczyłam odruchowo. - Tego już za wiele!
Zaśmiałam się i wlazłam na niego okrakiem, tym samym go unieruchamiając. Wiecie, ocieranie się o chłopaka, NAGIEGO chłopaka, powoduje, że natychmiast sztywnieje i nie wie co ma robić z rękami. Wpiłam się w jego wargi opierając się o niego całym ciężarem ciała. Jedną dłonią szarpałam jego poplątane, mokre, brunatne włosy, a drugą powoli, powolutku zjeżdżałam w dół. Zatrzymałam rękę u nasady i już miałam zacząć się z nim drażnić, ale ktoś nam przerwał.
- Co wy tyle robicie w tej łazience?! Chce mi się sikać! - krzyknął Dylan waląc w drzwi. Oparłam głowę o ramię Milo i zaśmiałam się cicho.
- Skończymy później. - powiedział całując moje nagie ramię. Wyszliśmy z wanny, ubraliśmy się (tzn, tylko ja) i poszliśmy do pokoju chłopaka śmiejąc się jak idioci.
***
Ale fajnie^^ Czy u Was też jest tak zimno? :(
Zuzanka xoxo
CZYTASZ
Ja się nie zakochuję.
RomancePrzechadzałem się wolno po splamionym, zakurzonym dywanie. Wokół mnie rozlegały się głośne, rozbawione krzyki i okropna muzyka, której sam nigdy nie puściłbym na żadnej imprezie. Zaczesałem włosy do tyłu bladą dłonią i rozejrzałem się po ciemnym pok...