Milo POV.
Zacząłem ją lekko szturchać kiedy Lawson powiedziała, że zaraz będziemy na miejscu. Chwila, ona tego nie powiedziała, ona to wywrzeszczała. Zoey popatrzyła na mnie zdezorientowanymi, zaspanymi oczami, podniosła się i owinęła szczelnie kocem. Miała rozczochrane włosy i spuchnięte powieki.
– Wszystko okej? – zapytałem kiedy zmarszczyła brwi. Pokręciła głową i sięgnęła do plecaka. – Cukierki?
Szybko kiwnęła parę razy, a ja wziąłem plecak z jej rąk i zacząłem szperać. Po kilku sekundach udało mi się znaleźć paczkę słodyczy. Standardowo wzięła parę i wepchnęła sobie do buzi. Uśmiechnęła się słabo jakby chciała mi podziękować. Odwzajemniłem to.
- Zaraz będziemy na miejscu. – powiedziałem zapinając jej torbę.
- Zaraz to znaczy za ile? – jej głos był zachrypnięty. Nagle złapała się za głowę i skrzywiła okropnie. Ach, ten kac.
- Nie wiem. Może pół godziny, może dwadzieścia minut. – wzruszyłem ramionami. Zakryła twarz kocem i jęknęła w niego. Uśmiechnąłem się rozbawiony jej zachowaniem.
- Podasz mi lusterko, kosmetyczkę i szczotkę? – zapytała dalej z kocem na głowie. Wyciągnąłem to o co prosiła i położyłem na jej kolanach. Powoli, ostrożnie odsłoniła twarz i otworzyła lusterko. Jej mina kiedy zobaczyła swoje odbicie była bezcenna. Wykrzywiła się najpierw w zdziwieniu, a potem coś jakby odrazie. Wcisnęła mi lusterko do rąk, a ja zacząłem się śmiać. Popatrzyła na mnie wkurzona, ale potem sama lekko się uśmiechnęła. Jej uśmiech był tak kurewsko piękny... Kiedy skończyła cały zabieg upiększający spojrzała na mnie poważnie, otwarła buzię i zamknęła ją. I tak parę razy.
- Pogadamy jutro w szkole. – powiedziała w końcu. – Zmęczona jestem. – naciągnęła rękawy bluzy na nadgarstki, a kaptur na głowę. Kiwnąłem parę razy głową i westchnąłem cicho. Ma rację, teraz nie ma sensu naciskać. Założyłem słuchawki i oparłem głowę o zimną szybę. Ciekawe czy rodzice znowu się pokłócili. Przyjadą po mnie czy będę musiał wracać na piechotę sam? A może zapomnieli kiedy wracam? Nie zdziwiłoby mnie to. W ósmej klasie tak właśnie było, ale na szczęście udało się przekonać nauczycielkę, że wrócę sam i nic mi się nie stanie. Zresztą nieważne. Bardziej ciekawiło mnie to czy ich stosunki się pogorszyły czy wprost przeciwnie. Gówno mnie obchodziło o co mogło im pójść, bardziej bałem się o mamę i dzieciaki. Mojemu ojcu czasem strasznie odbijało i był skłonny nas uderzyć. Właściwie to zawsze to robił kiedy coś przeskrobaliśmy. Na mnie przestał się wyzywać kiedy miałem czternaście lat i mu oddałem. Zaskoczenie i dezorientacja na jego twarzy były ogromne. Niestety, jestem jedynym odważnym w tym domu. Matka daje się bić przy każdej lepszej okazji, jakby to sprawiało jej przyjemność. Cynthia i Dylan chyba nie wiedzą, że mogą coś z tym zrobić. Oczywiście, mógłbym komuś o tym powiedzieć, na przykład pedagogowi, ale kiedy zaproponowałem to matce naskoczyła na mnie. Krzyczała, że chyba jestem nienormalny, co ja sobie myślę i w ogóle. Że ojciec tyle dla mnie zrobił, a ja chcę takie rzeczy gadać ludziom. westchnąłem na to wspomnienie. Potarłem skronie i nagle poczułem chłodną dłoń na policzku, potem na drugim. Wyjąłem słuchawki z uszu i popatrzyłem na Zo. Zobaczyłem w jej oczach ogromną troskę i zmartwienie.
- Wszystko w porządku? – zapytała cicho. Uśmiechnąłem się słabo i wtuliłem twarz w jej dłonie. To tak cholernie uspokajało.
- Przy tobie zawsze. – szepnąłem zamykając oczy. Nie cofnęła się. Nie zrobiła nic, żeby przerwać tą chwilę. Chciała tego tak samo jak ja. W tym momencie przyszło mi do głowy, że może jednak mam jeszcze u niej jakieś szanse.
***
Przepraszam za tak krótki rozdział! Kolejne są w toku xD Wiem, że piosenka w ogóle nie jest związana z rozdziałem, ale jestem w niej zakochana i towarzyszyła mi przy pisaniu tego rozdziału :)
Zuzanka xoxo
CZYTASZ
Ja się nie zakochuję.
RomancePrzechadzałem się wolno po splamionym, zakurzonym dywanie. Wokół mnie rozlegały się głośne, rozbawione krzyki i okropna muzyka, której sam nigdy nie puściłbym na żadnej imprezie. Zaczesałem włosy do tyłu bladą dłonią i rozejrzałem się po ciemnym pok...