Przez cała wycieczkę Zoey unikała mnie jak ognia. To, że nie mogę spojrzeć w jej cudowne oczy cholernie bolało. Rozumiałem czemu nie chce ze mną rozmawiać i nie zmuszałem jej do tego. ale to bolało. Najgorsze jednak z tego całego bólu było to, że miałem całkowitą świadomość, że to wszystko przeze mnie i że nie będę mógł z nią porozmawiać tylko dzięki swojej głupocie. Jestem kutasem, debilem, chujem, zwykłym idiotą. Szkoda, że dopiero teraz przyznałem się sam przed sobą, że ją kocham. Od początku nie zasługiwałem na jej przyjaźń.
Zack twierdzi, że wyglądam okropnie. Może ma rację, ostatnio prawie nie jem, z nikim nie rozmawiam, nie śpię, nie myślę o niczym poza nią. Właśnie siedzę na głupiej stacji benzynowej. Mamy przerwę w jeździe. Swoją drogą wycieczka minęła cholernie szybko i w ogóle mi się nie podobała. Może dlatego, że gdy tylko spojrzałem na idealne ciało Zoey gdy siedzieliśmy na plaży, ona zaraz albo obrzucała mnie nienawistnym spojrzeniem, albo pokazywała mi środkowego palca. Siedzę na krawężniku z dala od wszystkich i wpatruję się jej zdjęcie na swoim telefonie. Jestem głupi. Czy ktoś zaprzeczy? Nie. I słusznie. Czuję jak wiatr rozwiewa moją brunatną grzywkę, której nie chciało mi się nawet rano układać. Nagle przeszła obok mnie, w czarnych rurkach z dziurami na kolanach i szarej, dresowej bluzie. Związała włosy w kucyk, a na jej szyi zobaczyłem kilka rzemyków ze ślicznymi zawieszkami.
- Zoey... - wymknęło mi się. Byłem pewny, że tego nie usłyszała. Mój głos był słaby w porównaniu do krzyków innych. Jak lekki powiew przy tornadzie. Jednak byłem w błędzie. Zatrzymała się gwałtownie stojąc tyłem do mnie. Powoli odwróciła się, a ja wbiłem wzrok w jej piegowatą, bladą, ale piękną twarz. Spojrzała na mnie beznamiętnie, a ja zobaczyłem w jej oczach zawód. Znowu. W jednym momencie zamiast głębokiej zieleni zobaczyłem łzy. Zmarszczyłem brwi, a ona odwróciła wzrok i westchnęła.
- Czego chcesz? – zapytała cichym, ale stanowczym głosem. Nie patrzyła na mnie. Miałem wrażenie, że gdy tylko spojrzy może się rozpłakać. Wbrew pozorom nie jest taka twarda.
- Porozmawiać. Wytłumacz ci to, czego wcześniej nie chciałem. – niemal szeptałem. – Ja...
- Nie. Za późno na twoje durne tłumaczenia. – przerwała mi wbijając we mnie swoje zielone ślepia. – Wiesz co jest w tym wszystkim, kurwa, najgorsze? To, że ja naprawdę się w tobie zakochałam. Myślałam, że nie jestem w stanie kochać kogokolwiek po tym wszystkim... - westchnęła. – Ale pojawiłeś się ty i ja nie mogłem się od ciebie uwolnić. Ale teraz? Teraz jest po wszystkim. I jestem z siebie dumna, że potrafię odrzucić jakiekolwiek pozytywne uczucia do ciebie. jedyne co nas łączy to moja nienawiść.
Nie była wściekła, zła ani nawet wzburzona. Była smutna i zagubiona. Zdezorientowana tym wszystkim, co jej zrobiłem. Patrzyła na mnie i czekała aż coś powiem, ale ja nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Kolejne przeprosiny i tak nic nie dadzą, wyraźnie dała mi do zrozumienia, że ma w dupie moje tłumaczenia, a to, że ją kocham? Nie ma znaczenia. Fakt, powiedziała, że mnie kocha, ale mówiła też, że łączy nas tylko jej nienawiść. Nie nasza miłość.
- Kocham cię Zo. – wyszeptałem. Tak naprawdę nie wiem po co. Chyba chciałem, żeby po prostu to wiedziała. Zrezygnowana uniosła dłonie do twarzy i zakryła ją nimi. Kucnęła i odsłoniła oczy pełne łez. Uniosła rękę, żeby rozpuścić włosy. Rękaw jej bluzy podsunął się do góry, a ja niemal nie zwymiotowałem z przerażenia. Blizny. Pełno blizn i nowe rozcięcia. Czy przeze mnie? Dlaczego cięła się wcześniej? Co takiego się wydarzyło, że w ogóle podniosła na siebie rękę? Wstałem i podszedłem do niej chwiejnym krokiem. Od razu gwałtownie wstała i odsunęła się ode mnie.
- Zostaw mnie, do kurwy. – wycedziła przez zaciśnięte zęby połykając łzy. Nie miałem takiego zamiaru. Podchodziłem coraz bliżej, aż udało mi się ją przytulić. Zamknąłem ją w swoim uścisku pomimo jej wierzgania, walenia w moją klatkę piersiową pięściami, kopania w kostki czy piszczele. Nie mogłem jej wypuścić, musiałem być jak najbliżej. Chciałem, żeby wiedziała, że teraz nic się już nie liczy oprócz niej. Oprócz jej życia, jej problemów, radości, trosk, zmartwień, jej astmy, cukrzycy, samookaleczania, a nawet oprócz tych pieprzonych jagodowych cukierków. Chciałem miłości i chciałem dać ją jej. Po parę sekundach wierzgania wtuliła się we mnie szlochając cicho. Pogłaskałem ją po włosach.
- Naprawdę cię kocham. Daj mi jeszcze jedną szansę, proszę. – wyszeptałem cicho do jej ucha. – Nie mogę cię stracić. Liczysz się tylko ty.
- Mówisz tak tylko z pierdolonej litości. Bo widziałeś blizny, bo wiesz, że nie mam nikogo oprócz ciebie. – powiedziała ukrywając twarz w mojej czarnej bluzie. Odsunąłem ją od siebie, żeby móc spojrzeć w jej, kurwa, niebiańskie oczy.
- To miłość, Zo. Nie litość. Bałem się kochać tak samo jak ty. – wyszeptałem. Zmarszczyła brwi, a ja ująłem jej twarz w dłonie. – Ktoś kiedyś poważnie mnie zranił i nie chciałem doświadczać tego drugi raz. Bałem się pieprzonego, złamanego serca, rozumiesz? Pomimo tego, że tyle czasu nie dopuszczałem do siebie tej myśli, to teraz oficjalnie to mówię. Kocham cię. Bo, kurwa, jest coś w tobie, dzięki czemu nie boję się tak bardzo i ufam ci, że ty tak mnie nie zostawisz. Przepraszam za ten kurewsko głupi zakład i za to, że nie chciałem ci powiedzieć niczego wcześniej. Bałem się, że mnie wyśmiejesz, że zostawisz. Ja... jestem kutasem, wiem. Zrozumiem, jeśli dalej będziesz miała mnie w dupie. Wiedz tylko, że cholernie boli kiedy nie mogę nawet na ciebie spojrzeć.
Zdezorientowana patrzyła na mnie przez cały mój chujowy monolog. Kiedy w końcu skończyłem jej twarz była trochę łagodniejsza niż na początku. Widziałem w niej zrozumienie i troskę i już prawie byłem pewny, że przyciągnie mnie do siebie i zatopi swoje różowe wargi w moich. Prawie. Nic takiego po prostu się nie wydarzyło. Powoli odsunęła się ode mnie kręcąc głową. Wtedy wszystkie moje nadzieje znikły. Po prostu, kurwa, prysły jak jebana bańka mydlana. Patrzyłem na nią ze smutkiem, ale ona tylko odsuwała się coraz bardziej. W końcu odwróciła się i obiegła. Co wtedy przyszło mi do głowy? „Jesteś skończonym chujem i nie masz po co żyć".
***
Drama time! :D
Zuzanka xoxo
CZYTASZ
Ja się nie zakochuję.
DragostePrzechadzałem się wolno po splamionym, zakurzonym dywanie. Wokół mnie rozlegały się głośne, rozbawione krzyki i okropna muzyka, której sam nigdy nie puściłbym na żadnej imprezie. Zaczesałem włosy do tyłu bladą dłonią i rozejrzałem się po ciemnym pok...