- Boże Milo, tylko nie to! – westchnęła Zoey kiedy włożyłem do koszyka dwa pudełka lukrecji. – Jak ty możesz to jeść?
- Normalnie. Nie wiem dlaczego innym to nie smakuje. – zaśmiałem się i cmoknąłem ją w czoło.
– Weź mi i Cynthii te czerwone. – powiedziała wskazując na żelki w kształcie truskawek. Wsadziłem dwie paczki i spojrzałem na dziewczynę. Lustrowała listę zakupów zrobioną przez moją mamę od jakichś trzydziestu minut. Zmarszczyła brwi i przybliżyła kartkę do oczu.
- Pokaż. – wyciągnąłem w jej stronę rękę, a ona bez oporu oddała mi karteluszek. – To jest, makaron też, czekolada, żelki... ej czekaj, prezerwatywy? – spojrzałem na Zoey zdezorientowany. – Ty to dopisałaś?
- No właśnie nie. Przecież ja mam swoje pigułki, a prezerwatywy kupujesz ty tak na wszelki zawsze... - popatrzyła na mnie równie zaskoczona. – Myślisz, że to Cynthia?
- Błagam cię, przecież ona ma czternaście lat. Zadzwonię do niej, jeśli to ona je tu wpisała to będzie chciała, żeby kryć ją przed mamą. Tak samo Dylan. – wzruszyłem ramionami i wyciągnąłem telefon. Odebrała po pierwszym sygnale.
- Czego chcesz? – zapytała pretensjonalnym tonem. Jak zwykle...
- Może tak grzeczniej? Słuchaj, zapytam cię o coś, ale jeśli to nie ty to nie wkurzaj się, że zadałem ci to pytanie.
- Cokolwiek. – westchnęła. Nastolatki...
- Dopisałaś na listę zakupów prezerwatywy?
- Nie. Dzięki, że uważasz mnie za taką dziewczynę brat. – prychnęła. – Muszę zrobić matmę. Zapytaj Dylana, chociaż ja wątpię w to, żeby ten świętoszek w tym wieku chciał się bzykać z Alisson.
- Kim jest Alisson? – zmarszczyłem brwi.
- Jego dziewczyną. Dobra, nara. – rozłączyła się. Dylan ma dziewczynę? No proszę. Czego ja się dowiaduję. Wykręciłem jego numer, ale okazało się, że to nie on.
- Więc kto? – zapytała zniecierpliwiona Zoey. – Przecież ktoś musiał.
- Nie mam pojęcia... - podrapałem się do karku. Nagle mój telefon zaczął wibrować jak oszalały. Zerknąłem na wyświetlacz. Mama. – Halo?
- Kupiłeś prezerwatywy? – szepnęła do słuchawki.
- To ty je dopisałaś? – byłem głęboko zdziwiony. Po co mojej mamie prezerwatywy, skoro nawet nie ma faceta?
- Co w tym dziwnego? Myślałeś, że tylko ludzie w waszym wieku uprawiają seks? – zaśmiała się. - Ma na imię Mark. To mój kolega z pracy, pocieszał mnie kiedy rozstaliśmy się z tatą i... jakoś tak wyszło, że zaprosił mnie dzisiaj do siebie.
- Eemm... No to... gratulacje? – zaśmiałem się cicho. – Serio cieszę się, że kogoś masz. Zaprosisz go na obiad w niedzielę? Chciałbym go poznać.
- Pomyślę. Na razie zróbcie zakupy i do domu. Szybko. – zaśmiała się. – A Milo... dziękuję, że to akceptujesz. Naprawdę zależy mi na waszym zdaniu.
- Nie ma za co. W końcu jestem twoim pierworodnym synkiem, co nie? – zaśmiałem się, a po drugiej stronie usłyszałem radosny śmiech mamy. Przynajmniej teraz rozwikłałem zagadkę jakim cudem mama jest taka wesoła po zdradzie. Naprawdę cieszę się jej szczęściem. To super, że udało jej się znaleźć jakiegoś partnera. Teraz trzeba tylko sprawdzić czy jest normalny i odpowiedni dla mamy. Już ja się tym zajmę...
- Milo? – usłyszałem za plecami kiedy pakowałem zakupy do bagażnika auta. Zoey siedziała na przednim siedzeniu pasażera słuchając piosenek w swoim ulubionym radiu kołysząc przy tym głową na boki. Wyglądała uroczo. Odwróciłem się i zobaczyłem ją. Elena. Stała przede mną ubrana w zwykłe jeansy i szarą koszulkę. Jej blond włosy kołysały się za jej głową w kucyku. Uśmiechnęła się do mnie promiennie, jak kiedyś. Ale nie wyglądała tak samo jak wcześniej. Schudła okropnie, ubrania wisiały na niej jak na wieszaku, oczy miała podkrążone, a policzki zapadnięte. Spojrzałem na nią zaskoczony jej stanem i ogólnie jej widokiem. Słyszałem, że po naszym zerwaniu wyjechała z rodzicami do Stanów, a tu proszę. Stoi koło mnie przed supermarketem w Londynie.
- Elena. – westchnąłem nadal zaskoczony. – Co... co słychać? Co robisz w Londynie?
- Przyjechałam z rodzicami do dziadków. Miałam dzwonić... chciałam cię odwiedzić, zobaczyć jak ci się układa i w ogóle...- jąkała się nie patrząc mi w oczy. Zadzwonić? Odwiedzić? Co jej strzeliło do głowy? Podrapałem się po karku i zerknąłem w kierunku Zoey. Patrzyła na całą sytuacje we wstecznym lusterku ze zmarszczonymi brwiami. Kiedy zorientowała się, że na nią patrzę wyskoczyła z auta i podeszła i przytuliła się do mnie. Pocałowała mnie w policzek stając na palcach. Dopiero potem zauważyła Elenę. Uśmiechnęła się sztucznie do blondynki i wyciągnęła do niej rękę.
- Cześć. Jestem Zoey, dziewczyna Milo. – powiedziała (za)słodkim głosem. Elena spojrzała na mnie, potem na Zo i jeszcze raz na mnie. Nagle jakby posmutniała. Spuściła wzrok, założyła pasmo blond włosów za ucho i podała rękę Zoey.
- Elena, była... przyjaciółka Milo. Tak, właśnie. Była. – spojrzała na mnie z wściekłością, odwróciła się i ruszyła w stronę sklepu. Co ją ugryzło? Jest zazdrosna? Jeśli tak to nie powinna. Sama mnie rzuciła dając wyraźnie do zrozumienia, że nie chce mnie znać.
- Jedźmy już. – pokręciłem głową i złapałem Zo za rękę.
- Ta. Jedźmy.
***
Boże jakie to krótkie... Przepraszam :(
Zuzanka xoxo
CZYTASZ
Ja się nie zakochuję.
Roman d'amourPrzechadzałem się wolno po splamionym, zakurzonym dywanie. Wokół mnie rozlegały się głośne, rozbawione krzyki i okropna muzyka, której sam nigdy nie puściłbym na żadnej imprezie. Zaczesałem włosy do tyłu bladą dłonią i rozejrzałem się po ciemnym pok...