Zajebiście. Układało nam się po prostu zajebiście. Zrobiliśmy w szkole trochę zamieszania informacją o naszym związku, ale mieliśmy to gdzieś. Nie miałem problemu z publicznym okazywaniem uczuć, zresztą ona też. Dosłownie gdziekolwiek by nas nie było zawsze trzymaliśmy się za ręce albo całowaliśmy, przelotnie lub na dłużej. Podobało mi się to. Elena nigdy nie lubiła pokazywać się ze mną przy ludziach, a Zoey wprost przeciwnie. Czasami na przerwach sama rzucała mi się w ramiona jakby nie widziała mnie przynajmniej z kilka miesięcy. No właśnie, dwa miesiące. To już tyle trwa. Całe wakacje spędziliśmy razem, ale za dwa dni jadę z rodzicami i rodzeństwem nad jezioro. Na tydzień. Nie chcę jej zostawiać wiedząc, że nie będzie miała co robić ani nigdzie nie pojedzie. Przypominam, że jej ojciec nie daje znaku życia, a mam nie żyje. Zaskakuje mnie to, że Zo tak swobodnie o tym mówi.
– Milo? – szturchnęła mnie. – Słuchasz mnie w ogóle?
- Nie, przepraszam. Zamyśliłem się. O czym mówiłaś? – zapytałem przecierając oko. Gówniane pyłki w moim gównianym ogrodzie. Podniosła się na łokciu, żeby móc przyjrzeć się mojej twarzy. Przekręciłem się na kocu plecami do niej i jęknąłem. Obróciła mnie na plecy i usiadła na moim brzuchu okrakiem. Założyła ręce na piersi i uniosła brew.
- Co ci jest?
- No nic przecież. – westchnąłem zakrywając twarz rękami. czemu ona musi się tak na mnie patrzeć?! Jej spojrzenie czasem jest aż przerażające.
- Milo! – uderzyła mnie pięścią w ramię, a ja stęknąłem cicho. Tak, tak proszę państwa, przemoc w związku. Ten problem jest już powszechny. – Mów!
Położyłem dłonie na jej biodrach i ściągnąłem ją z siebie, po czym nachyliłem się nad nią kładąc ręce po obu stronach jej głowy. Teraz to ja górowałem. Cmoknąłem jej czoło, nos, oba policzki, linię szczęki, aż w końcu usta. Na początku jakby nie chciała oddać pocałunku, ale po chwili odpuściła i przygryzała moją wargę. Odepchnęła mnie od siebie zaraz po tym jak wpuściła mój język. Spojrzałem na nią zdezorientowany.
- Nie zmieniaj tematu. Wiem, że robisz to tylko po to, żebym więcej cię o to nie pytała.- przewróciła oczami. – Powiedz mi o co chodzi, to dam ci spokój.
- Jadę nad jezioro za dwa dni. – jęknąłem. – Nie chcę cię tu zostawiać. Nie będziesz miała co robić, z kim się spotykać...
- A Maggie i Zack? – no tak, Zoey świetnie dogadywała się z moimi najlepszymi przyjaciółmi (Maggie dołączyła do ich grona po tym jak zjechałem Cindy). Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w czoło.
– Nie zawsze będą mieli czas. To jednak tydzień Zo. Może... mógłbym poprosić rodziców i pojechałabyś z nami? – uniosłem brew patrząc na nią kiedy wodziła opuszkami po moim brzuchu.
– Co? – popatrzyła na mnie zaskoczona. – Nie ma mowy. – Odepchnęła mnie na bok i usiadła na kocu odwracając się. Objąłem jej brzuch ramionami, położyłem głowę na jej ramieniu i westchnąłem.
– Dlaczego?
- Twoja matka i tak ma mnie już za totalnie popierniczoną laskę, a ty chcesz im jeszcze dołożyć powodów, żeby mieli mnie za gorszą. – jej ton był pretensjonalny, przesiąknięty złością.
- Jak to? Jakich powodów?
- Milo, przecież ja nie mam pieniędzy. Nie miałabym jak zapłacić wam za nocleg i w ogóle. Pomyśl chwilę. Chociaż, kurwa, przez moment. – podciągnęła kolana pod brodę i oparła na nich dłonie. Zmarszczyłem brwi i odsunąłem się od niej.
CZYTASZ
Ja się nie zakochuję.
RomansaPrzechadzałem się wolno po splamionym, zakurzonym dywanie. Wokół mnie rozlegały się głośne, rozbawione krzyki i okropna muzyka, której sam nigdy nie puściłbym na żadnej imprezie. Zaczesałem włosy do tyłu bladą dłonią i rozejrzałem się po ciemnym pok...