Siedziałam na łóżku czekając na tego cholernego lekarza. Przyciągnęłam kolana do klatki i objęłam je rękami. „Ale ja cię kocham". To zdanie odbijało się w mojej głowie jak pieprzone echo. Kocha mnie? Może faktycznie znam tego chłopaka? Nieee. Bo niby skąd? Tacy jak on nie mieszkają na moim osiedlu, a w szkole z nikim nie gadam. To nie ma sensu. Nie pamiętam go, nie znam, a on twierdzi, że mnie kocha. Moje przemyślenia przerwał mi wysoki siwy mężczyzna w białym kitlu i z zieloną podkładką z jakimiś dziwnymi papierami. Wszedł do pokoju, popatrzył na mnie, na papiery, a potem znowu na mnie. Uniosłam brew i czekałam w spokoju, żeby coś powiedział. Przysunął do łóżka plastikowe, błękitne krzesło, po czym na nim usiadł i zaczął mi się intensywnie przyglądać. Przewróciłam oczami i mocniej objęłam kolana.
- Pani... Greenland? – zapytał zerkając w kartki.
- Zoey. – burknęłam. – Może mi pan w końcu powiedzieć jak i dlaczego się tu znalazłam? I ile będę tu siedzieć?
- Powoli. Potrącił panią samochód, jakaś kobieta zadzwoniła na pogotowie i tak oto się tu pani znalazła. Ten kołnierz – wskazał palcem na moją szyję. – będzie pani musiała nosić przynajmniej przez dwa tygodnie. Jest problem z kręgami, to dlatego. Proszę nie nadwyrężać szyi. Ma pani jeszcze trzy szwy na głowie, o tu, z tyłu. – dotknął lekko mojej potylicy. – Ale o to proszę się nie martwić. Za dwa tygodnie do kontroli i ściągamy. Pielęgniarka wszystko pani powie na temat higieny tych szwów i tym podobne...
- Jasne. Zapytam. – odpowiedziałam czując swędzenie w miejscu gdzie przed chwilą zostałam dotknięta.
- Muszę zadać pani kilka pytań. Pielęgniarka powiedziała mi, że nie pamięta pani wypadku. Zazwyczaj ludzie pamiętają to, co zdarzyło się przed wypadkiem i wiedzą dlaczego są w szpitalu. Co pamięta pani?
Popatrzyłam na niego i zmarszczyłam brwi. Powinnam pamiętać wypadek? Naprawdę? Zamknęłam oczy i zaczęłam się zastanawiać co dokładnie pamiętam. Ojciec. Uderzył mamę. Krew na podłodze, chciałam ją zasłonić i oberwałam. Z tego co mówił doktor, to w głowę i kark. Ale wszystko jest jak... przez mgłę.
- Mój tato mnie uderzył. To nie był samochód. – skrzywiłam się na dźwięk swoich słów. – Niech pan nie mówi policji. Zostali mi już tylko rodzice. Nie może pan zgłosić podbicia ani nic w tym stylu. Bardzo pana proszę.
- Ale jak to? Policjanci mówili mi, że aż dziesięć osób złożyło mu zeznania na temat tego wypadku. Poza tym ratownicy znaleźli cię na ulicy, nie w twoim domu. – lekarz patrzył na mnie zdziwiony, a ja coraz bardziej marszczyłam brwi. Czy faktycznie tak było? Czy coś mi się miesza? A może to oni mają jakąś dziwną historię? Czy to możliwe, że pomylili wypadki? Mężczyzna wstał i nakazał mi się położyć. Wykonałam jego polecenie. Zaraz po tym zaczął świecić mi w oczy czymś na kształt długopisu z latarką. Miałam wodzić za światełkiem oczami. Machał mi nim przed twarzą parę razy, odsunął się i westchnął.
- Mam zawiadamiać kogoś o twoim stanie? – zapytał drapiąc się po karku.
- Tatę. Ronald Greenland. – usiadłam z powrotem na łóżku. – Co mi jest?
- Masz jego numer?
- Niestety nie, ale może znajdzie go pan w papierach dotyczących izby wytrzeźwień czy coś takiego. – westchnęłam. – Co mi jest?
- Poszukam. A wracając do ciebie... masz amnezję. Wspomnienia mogą wracać stopniowo. Nie obiecuję, że wróci cała pamięć lub jej część. – westchnął i podszedł do drzwi. – Może być też tak, że nie wróci wcale. Jeśli chcesz mogę podesłać do ciebie psychologa. Pomoże ci to sobie jakoś poukładać.
CZYTASZ
Ja się nie zakochuję.
RomancePrzechadzałem się wolno po splamionym, zakurzonym dywanie. Wokół mnie rozlegały się głośne, rozbawione krzyki i okropna muzyka, której sam nigdy nie puściłbym na żadnej imprezie. Zaczesałem włosy do tyłu bladą dłonią i rozejrzałem się po ciemnym pok...