Part 23

110 5 0
                                    

Siedziałam na łóżku czekając na tego cholernego lekarza. Przyciągnęłam kolana do klatki i objęłam je rękami. „Ale ja cię kocham". To zdanie odbijało się w mojej głowie jak pieprzone echo. Kocha mnie? Może faktycznie znam tego chłopaka? Nieee. Bo niby skąd? Tacy jak on nie mieszkają na moim osiedlu, a w szkole z nikim nie gadam. To nie ma sensu. Nie pamiętam go, nie znam, a on twierdzi, że mnie kocha. Moje przemyślenia przerwał mi wysoki siwy mężczyzna w białym kitlu i z zieloną podkładką z jakimiś dziwnymi papierami. Wszedł do pokoju, popatrzył na mnie, na papiery, a potem znowu na mnie. Uniosłam brew i czekałam w spokoju, żeby coś powiedział. Przysunął do łóżka plastikowe, błękitne krzesło, po czym na nim usiadł i zaczął mi się intensywnie przyglądać. Przewróciłam oczami i mocniej objęłam kolana. 

 - Pani... Greenland? – zapytał zerkając w kartki. 

 - Zoey. – burknęłam. – Może mi pan w końcu powiedzieć jak i dlaczego się tu znalazłam? I ile będę tu siedzieć?

 - Powoli. Potrącił panią samochód, jakaś kobieta zadzwoniła na pogotowie i tak oto się tu pani znalazła. Ten kołnierz – wskazał palcem na moją szyję. – będzie pani musiała nosić przynajmniej przez dwa tygodnie. Jest problem z kręgami, to dlatego. Proszę nie nadwyrężać szyi. Ma pani jeszcze trzy szwy na głowie, o tu, z tyłu. – dotknął lekko mojej potylicy. – Ale o to proszę się nie martwić. Za dwa tygodnie do kontroli i ściągamy. Pielęgniarka wszystko pani powie na temat higieny tych szwów i tym podobne...

 - Jasne. Zapytam. – odpowiedziałam czując swędzenie w miejscu gdzie przed chwilą zostałam dotknięta.

 - Muszę zadać pani kilka pytań. Pielęgniarka powiedziała mi, że nie pamięta pani wypadku. Zazwyczaj ludzie pamiętają to, co zdarzyło się przed wypadkiem i wiedzą dlaczego są w szpitalu. Co pamięta pani? 

 Popatrzyłam na niego i zmarszczyłam brwi. Powinnam pamiętać wypadek? Naprawdę? Zamknęłam oczy i zaczęłam się zastanawiać co dokładnie pamiętam. Ojciec. Uderzył mamę. Krew na podłodze, chciałam ją zasłonić i oberwałam. Z tego co mówił doktor, to w głowę i kark. Ale wszystko jest jak... przez mgłę. 

- Mój tato mnie uderzył. To nie był samochód. – skrzywiłam się na dźwięk swoich słów. – Niech pan nie mówi policji. Zostali mi już tylko rodzice. Nie może pan zgłosić podbicia ani nic w tym stylu. Bardzo pana proszę.

 - Ale jak to? Policjanci mówili mi, że aż dziesięć osób złożyło mu zeznania na temat tego wypadku. Poza tym ratownicy znaleźli cię na ulicy, nie w twoim domu. – lekarz patrzył na mnie zdziwiony, a ja coraz bardziej marszczyłam brwi. Czy faktycznie tak było? Czy coś mi się miesza? A może to oni mają jakąś dziwną historię? Czy to możliwe, że pomylili wypadki? Mężczyzna wstał i nakazał mi się położyć. Wykonałam jego polecenie. Zaraz po tym zaczął świecić mi w oczy czymś na kształt długopisu z latarką. Miałam wodzić za światełkiem oczami. Machał mi nim przed twarzą parę razy, odsunął się i westchnął. 

 - Mam zawiadamiać kogoś o twoim stanie? – zapytał drapiąc się po karku. 

 - Tatę. Ronald Greenland. – usiadłam z powrotem na łóżku. – Co mi jest? 

 - Masz jego numer? 

 - Niestety nie, ale może znajdzie go pan w papierach dotyczących izby wytrzeźwień czy coś takiego. – westchnęłam. – Co mi jest? 

 - Poszukam. A wracając do ciebie... masz amnezję. Wspomnienia mogą wracać stopniowo. Nie obiecuję, że wróci cała pamięć lub jej część. – westchnął i podszedł do drzwi. – Może być też tak, że nie wróci wcale. Jeśli chcesz mogę podesłać do ciebie psychologa. Pomoże ci to sobie jakoś poukładać. 

Ja się nie zakochuję.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz